Czy u nas tak nie można?

W ostatnich czasach na polskich drogach obserwujemy ekspansję sygnalizacji świetlnych. W niektórych miastach światła stawiane są niemal na każdym skrzyżowaniu, co ciekawe często powodując korki tam, gdzie ich wcześniej nie było.

Dodatkowo są to często sygnalizacje "inteligentne", których zadaniem jest spowolnienie ruchu. Dlatego nie są ze sobą zsynchronizowane, brak tzw. "zielonej fali", za to potrafią zupełnie bez potrzeby, w krótkich odstępach czasu przełączać zielone światło na czerwone.

Absurd tej funkcji jest szczególnie widoczny nocą, w małych ruchu, gdy na sygnalizatorach powinno być włączone migające światło pomarańczowe.

Osobnym tematem są zielone strzałki. Kosztem grubych milionów usunięto tabliczki montując strzałki świecące. Nie brak bardziej skomplikowanych skrzyżowań, gdy owe strzałki zabraniają skrętu w prawo, gdy dla nadjeżdżających z lewej strony świeci się światło czerwone....

Tymczasem inne państwa robią wszystko, by ruch usprawnić. Np. często na niemieckich skrzyżowań skręt w prawo odbywa się osobną odnogą, która w ogóle omija sygnalizacją świetlną, a oznaczona jest tylko znakiem "ustąp pierwszeństwa przejazdu".

Reklama

Można? Można. Co więcej usprawnić ruch potrafią również na wschodzie. Oto list naszego czytelnika.

"Kilka miesięcy temu przeczytałem interesujący artykuł o projekcie oznaczenia skrzyżowań z sygnalizacją świetlną dodatkową informacją o czasie, w którym nastąpi zmiana świateł. Ma to sprzyjać płynności ruchu, oszczędności paliwa i bezpieczeństwu. Byłem ogromnie zdziwiony, kiedy podczas mojej ostatnie podróży do St. Petersburga zauważyłem, że ten system jest tam powszechnie stosowany i rzeczywiście ułatwia życie nie tylko kierowcom, ale również pieszym. W załączeniu fotografia ilustrująca działanie tego jakże pożytecznego rozwiązania".

Czy pieniądze wydane na montaż świecących zielonych strzałek nie lepiej było zainwestować w taki liczniki?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: światło
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama