Ciężka praca biednych gliniarzy

Zastanawiałem się ostatnio, dlaczego w Polsce tak trudno być zmotoryzowanym.

W końcu mamy mnóstwo odpowiednich urzędów, dzięki którym nasza - kierowców - sytuacja powinna się stale poprawiać w warunkach gospodarki rynkowej.

No bo tak: drogi podlegają Ministerstwu Infrastruktury, samochody częściowo podchodzą pod Ministerstwo Transportu, a częściowo Spraw Wewnętrznych, przedzieraniem się przez ekoblokady i polowaniem na dymiących trucicieli powinno się zajmować Ministerstwo Ochrony Środowiska, Ministerstwo Skarbu lub Finansów płaci odszkodowania za tereny pod autostrady i przydziela środki na budowy oraz remonty dróg...

Reklama

Myślałem i myślałem i - nagle, niczym kiedyś Edward Stachura - ujrzałem CAŁĄ JASKRAWOŚĆ. Już wiem, czemu jest źle. To przez ruchy pozorne!

Infrastruktura nie ma interesu w planowaniu i budowaniu dróg, bo honor żaden, w telewizji nie pokażą, naużerać się trzeba przy przetargach i wnioskach o dotacje unijne, a i tak jak przyjdzie co do czego, to przy otwieraniu nowej drogi będzie już kolejny minister lub premier, który o swym poprzedniku jeśli w ogóle, to powie źle.

Robi się więc ruchy pozorne, żeby było widać, że ktoś tu jest i pracuje. Na przykład ogłasza, że będziemy mieli autostrady o takim-to-a-takim przebiegu. Albo o innym. Wtedy lub wtedy. Albo nie. Tylko limity CO2 nie pozwalają albo Ukraina się nie chce dogadać. Nic a nic za tymi deklaracjami nie idzie, bo ruch został już wykonany.

Transportowi wisi, jakie samochody jeżdżą po drogach. Bo rozjeżdżane przez tiry drogi są pod Infrastrukturą, a łapać nielegalnych powinna policja. Nikt nie czuje się tu też zainteresowany tworzeniem systemów kolejowo-drogowych, bo właściwie po co? Czy ktoś to doceni? I tak związkowcy z PKP wygrają, więc wystarczy zrobić kilka ruchów pozornych.

Na przykład ogłosić wspólną akcję z podobnymi instytucjami unijnymi, albo kupić helikopter i pozwolić z niego filmować, jak jacyś nawiedzeni rozkładają koło np. "ósemki" czarne plastikowe worki z manekinami wystającymi na jezdnię. Dzięki temu zrobi się korek, który fajnie wygląda w TV, a i bezpieczniej będzie - bo nikt nie da rady przekroczyć 10 km/h.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych interesuje nie zapobieganie wykroczeniom i wypadkom, a statystyka. Bo tylko na jej podstawie dostaje się budżety, premie, ordery i awanse. Dlatego wykonuje własne ruchy pozorne - stawiając przed biednymi gliniarzami "priorytety".

Najstarsi górale nie pamiętają, by ktoś zatrzymał dowód rejestracyjny ciężarówki dymiącej pod niebo jak kominy huty imienia Władimira Iljicza Uljanowa Lenina czy rozpadającego się z przerdzewienia wraku, snującego się po szosie bez świateł.

Nie widziałem od dobrych 10 lat, by jakikolwiek policjant zwrócił uwagę na auta jadące z niewyregulowanymi, oślepiającymi innych światłami. Nie, bo to nie jest "nośne statystycznie". Nie, policja ma dostarczać codziennie konkretną porcję, ma łapać i karać. Np. w ramach akcji - "Znicz", "Święta" czy "Ferie". Albo i bez akcji, ale też pozorując swoją robotę. Np. prowokując - słynne "2 fast 4 u" ("za szybki na ciebie") na bagażniku ospoilerowanego golfa - lub kolekcjonując wykroczenia, bo będzie się czym pochwalić, gdy do internetu "wycieknie" filmik o kolejnym idiocie, który dał się nagrać, popełniając 20 wykroczeń i trzy poważne przestępstwa drogowe.

Jasne, porządny gliniarz powinien zatrzymać kretyna już po pierwszym, maksymalnie drugim wykroczeniu, ale nawet przełożeni wolą, jak jest "kumulacja". Nieważne, że to podchodzi pod zaniechanie czynności służbowych i niereagowanie na łamanie prawa.

Wszystko to ruchy pozorne, jak choćby coponiedziałkowa "łapanka" na pijanych za kierownicą - zawsze w tym samym miejscu i o tej samej porze. Nawet najbardziej ululany pamięta, by nie jechać od Piaseczna do Warszawy po Puławskiej w poniedziałek między 7.00 a 8.00 rano...

Środowisko? A jakiż miałoby w ogóle interes w motoryzacji? Wystarczy, że ma swoje służbowe limuzyny wyposażone w "koguty". Wydaje więc jakieś tam zarządzenia, zaświadczenia, powołuje ekspertów i konferuje z Unią na temat "Obszarów Natura 2000". Ruchy pozorne...

No i jeszcze ci, którzy trzymają łapę na forsie: Skarb i Finanse. Ci są zainteresowani tylko dojeniem kierowców - i to robią perfekcyjnie. Wykonują więc - co? Ruchy pozorne, zgadliście! Udają, że natychmiast dadzą szmal na nową drogę, tylko jeszcze jeden papierek, i jeszcze jedna ekspertyza...

A na okrasę oznakowaniem dróg i organizacją ruchu drogowego rządzą podlegający najróżniejszym administracjom socjopaci, którzy uważają, że bezpiecznie jest tylko wtedy, kiedy samochody stoją. Informują więc z pompą, że właśnie wdrażają nowy system. Albo że system zmieniają. Zdejmują strzałki. Albo je przywracają. I każdorazowo potrzebują kilkumiesięcznych studiów i analiz. Ruchy pozorne, ale widać, że ktoś pracuje...

Jak widać, wszyscy wykonują wyłącznie ruchy pozorne. Tylko gdzie w tym wszystkim podziało się państwo jako organizm? Czy naprawdę Polski nie stać na udowodnienie, że jesteśmy nowoczesnym krajem, na stworzenie systemu kompleksowego zarządzania wszystkim, co wiąże się z transportem, motoryzacją i drogami?

Maciej Pertyński, "Auto Moto"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody | gliniarz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy