Biegły: Jazda Froga nie stwarzała zagrożenia katastrofą

​Szaleńczy rajd Roberta N. "Frog" nie prowadził bezpośrednio do niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym - dowiedział się serwis tvp.info. Taki wniosek płynie z zeznań biegłego z zakresu ruchu drogowego, który analizował film z ulic stolicy.

Jak twierdzi biegły, z całą pewnością doszło natomiast do wielokrotnego złamania przepisów przez kierowcę. Ostateczna opinia biegłych ma być gotowa dopiero 15 lipca. 

Śledczy są już pewni, że to Robert N. siedział za kierownicą BMW - pisze tvp.info i dodaje, że potwierdziło to kilka osób, w tym pasażer samochodu, który brał udział w szaleńczym rajdzie. 

Przypomnijmy. Sprawa stała się głośna na początku czerwca, gdy w internecie pojawił się 12-minutowy film, na którym widać jak kierowca białego BMW M3 ściga się z motocyklistami. Zarówno BMW, jak i motocykliści łamią przepisy. BMW jedzie z prędkością ponad 180, a miejscami nawet 200 km/h, a także pod prąd, po obszarach wyłączonych z ruchu, wyprzedza "na trzeciego" i przejeżdża skrzyżowania na czerwonym świetle.

Reklama

Jeśli śledczy udowodnią Robertowi N., że mógł spowodować katastrofę w ruchu lądowym, może mu grozić do ośmiu lat więzienia. Wygląda jednak na to, że wobec ustaleń biegłego takiego zarzutu nie da się postawić. 

Frog usłyszał natomiast już siedem innych zarzutów, w tym nielegalnego posiadania broni palnej. Żaden z nich nie jest jednak związany z jazdą samochodem... Mężczyzna jest podejrzany o: posiadanie pistoletu gazowego i amunicji bez wymaganego zezwolenia, przywłaszczenie dokumentu stwierdzającego tożsamość innej osoby, czterokrotne przedstawienie w banku w 2009 r. poświadczających nieprawdę oświadczeń o zatrudnieniu celem uzyskania kredytu oraz poświadczenia nieprawdy w dokumencie.

Warszawski rajd nie był jedynym wyczynem Froga. Na początku roku jadąc Mercedesem przez 30 km ścigał się z policją na drodze krajowej nr 7 pod Kielcami. Wówczas również uciekał z prędkością nawet 200 km/h, wyprzedzał w miejscach niedozwolonych i "na trzeciego". Ucieczka zakończyła się rozbiciem samochodu, na szczęście o przydrożną barierę, a nie inny samochód. Tamta sprawa została umorzona przez kielecką prokuraturę, zasadność tej decyzji ostatnio sprawdzała prokuratura apelacyjna w Krakowie, która uznała, że umorzenie było bezzasadne.


IAR/PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pirat z BMW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy