Auto potrąciło chłopca? Czy może to chłopiec w nie wszedł?

Do potencjalnie niebezpiecznej sytuacji doszło w Zielonej Górze. Chociaż wskazanie winnego w tej sytuacji wydaje się proste, na całe zajście nałożyło się kilka czynników.

W ubiegłym tygodniu, na jednej z głównych ulic Zielonej Góry doszło do kolizji pomiędzy trzema samochodami osobowymi. Na miejsce został wezwany patrol policji, który zajął się wyjaśnianiem okoliczności zderzenia pojazdów i ustalaniem sprawcy. Gdy okazało się, że w tej okolicy umieszczona jest kamera miejskiego monitoringu, policjanci postanowili sprawdzić nagranie, aby określić bez żadnych wątpliwości, jak doszło do zdarzenia.

Podczas przeglądania nagrań pracownik zauważył, że kilka minut wcześniej na tej ulicy doszło do niebezpiecznego zdarzenia - potrącenia dziecka na przejściu dla pieszych. Jak się okazało, prawym pasem jechała osobowa Toyota, której kierujący zatrzymał się przed przejściem, aby przepuścić pieszych. Niestety jadący lewym pasem kierujący busem marki Opel nie zatrzymał się i wjechał na przejście, na którym już byli piesi i lusterkiem bocznym uderzył w głowę przechodzącego chłopca.

Reklama

Analiza nagrania pozwala jednak przypuszczać, że manewr kierującego Toyotą zaskoczył jadącego Oplem Vivaro - pieszy ma wszak pierwszeństwo dopiero po wejściu na przejście, a nie stojąc przed nim. Prawdopodobnie kierowca Opla odgadł zamiar osoby z Toyoty na tyle późno, że nie zdążył się zatrzymać przed przejściem, a dopiero na nim. Wtedy też nastąpiło potrącenie - w bok hamującego dostawczaka weszło dziecko i zauważyło go dopiero w momencie, kiedy zostało uderzone lusterkiem.

Cała sytuacja okazała się na szczęście niegroźna, ponieważ nikt nie zgłosił incydentu ani policji ani pogotowiu ratunkowemu.

Policja/Interia.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy