A4 - 13 zł to skandal!

Autostrada to termin pochodzący z języka włoskiego.

Oznacza on drogę szybkiego ruchu przeznaczoną wyłącznie dla pojazdów samochodowych, która charakteryzuje się bezkolizyjnymi skrzyżowaniami, wydzielonymi pasami ruchu dla poszczególnych kierunków (co najmniej dwa w jedną stronę) oraz miejscami obsługi podróżnych. Jest też tzw. "drogą priorytetową", a to oznacza, że służby odpowiedzialne za jej drożność mają pełne ręce roboty. Dotyczy to również standardów odśnieżania...

Na szczęście dla drogowców, łączna długość autostrad w Polsce to ok. 760 km, co biorąc pod uwagę fakt, że nasz kraj leży w centrum Europy, na przecięciu ważnych szlaków handlowych, śmiało określić można jednym słowem - żenada.

Reklama

Wczoraj mieliśmy okazję sprawdzić, w jakim stanie utrzymywana jest jedna z najważniejszych arterii drogowych w Polsce - autostrada A4. Co ciekawe, na przestrzeni przeszło 200 km do służb drogowych nie mieliśmy nawet cienia uwagi. Mimo zmiennych warunków kolejne punkty "przelotowe" (Wrocław, Opole, Katowice) mijaliśmy bez stresu. Droga była czarna, ruch umiarkowany. Do czasu.

Kilka kilometrów za Katowicami zaczyna się jednak odcinek Mysłowice - Balice, który prócz niekończących się remontów charakteryzuje się również tym, że za przejazd trzeba tam płacić. Wątpliwa, usiana zwężeniami przyjemność o długości 61 km wyceniona została przez Stalexport - koncesjonera autostrady - na 13 zł. Dlaczego tak drogo? Otóż, dlatego, że droga spełnia wymogi autostrady płatnej - są na niej takie "udogodnienia" jak stacje benzynowe i ... czyste toalety z ciepłą wodą.

Niestety, nastrojowe ustępy to jedyny plus płatnej drogi. Wczoraj, około godziny 17 jadąc w kierunku Krakowa kierowcy mogli się poczuć, jak w Zakopanem. Mimo że nie zaobserwowano żadnej śnieżycy, lewy pas przypominał szlak narciarski. Prawy, w odrobinę lepszym stanie pozwalał na jazdę bez obawy, że pod naporem śniegu pęknie przedni zderzak. Nie oznacza to jednak, że droga była odśnieżona. Wysokość zalegającego białego puchu nie sięgała po prostu progów. Co ciekawe, ta "nartostrada" rozpoczynała się kilka kilometrów za pierwszym punktem poboru opłat, kończyć się nagle na wysokości ostatniego parkingu przed "bramkami". Do punktu opłat prowadził wściekłych kierowców piękny, asfaltowoczarny dywan.

Chyba tylko w Polsce możliwe jest, że w przeszło 300 kilometrowej autostradowej trasie, najtrudniejszy do przejechania jest odcinek, za który z uwagi na "podwyższony standard" trzeba zapłacić. Chociaż podobne warunki panowały na węzłach we Wrocławiu, Opolu i Katowicach, na 200 kilometrach bezpłatnego asfaltu nie było grama śniegu.

Niestety, może się okazać, że jazda po odśnieżonych autostradach to luksus, który lada dzień stopnieje... Coraz głośniej mówi się o tym, że do końca 2009 roku, cały odcinek - Wrocław - Kraków będzie płatny. Jeśli wraz z wprowadzeniem opłat, pojawią się również "podwyższone standardy obsługi podróżnych", podróż z Wrocławia do Krakowa może się wydłużyć nawet dwukrotnie...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: odcinek | autostrada | skandal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy