A ty jesteś za likwidacją ograniczeń prędkości na autostradach?

Przepisy ruchu drogowego to nie zbiór dogmatów rytych w kamieniu ani święte zasady gry w piłkę nożną.

Dlatego co pewien czas pojawiają się pomysły ich zmiany. Propozycje zmierzają w przeciwstawnych kierunkach - zaostrzania i dyscyplinowania lub odwrotnie, rozluźniania i pobłażania. Pierwszej grupie pomysłodawców przyświeca troska o bezpieczeństwo zmotoryzowanych i pieszych, drugiej - idea możliwie najbardziej nieskrępowanej indywidualnej wolności.

Jeden z krakowskich radnych chce, by policja przekazywała firmom ubezpieczeniowym informacje o mandatach za przekroczenie dopuszczalnej prędkości. Miałoby to skutkować podwyżką cen polis dla najszybciej, a zatem najbardziej ryzykownie jeżdżących kierowców.

Reklama

Łamiesz przepisy - więcej płacisz. Zdaniem pomysłodawcy, powiązanie konta mandatowego kierowcy ze stawkami OC i AC poskramiałoby temperament piratów drogowych lepiej niż punkty karne. Hm... Czyżby?

Przecież po przekroczeniu limitu punktów trzeba zdawać ponownie egzamin na prawo jazdy, a to zawsze wiąże się ze stresem i dodatkową mitręgą, niezależnie od zawartości portfela objętego tym obowiązkiem delikwenta. Zwyżka kosztów ubezpieczenia samochodu o 10, 30 czy nawet 100 proc. dla wielu co zamożniejszych osób byłoby sankcją zupełnie nieodczuwalną.

Ostatnio pojawił się też pomysł, by kierowcy byli zobowiązani do bezwzględnego zatrzymywania się przed przejściem dla pieszych już na samo domniemanie, że obecny w jego pobliżu przechodzień ma zamiar wejść na jezdnię. Dziś teoretycznie jest podobnie, ale w praktyce obie strony - piesi i zmotoryzowani - kierują się zdrowym rozsądkiem. Zaostrzenie przepisów, a co ważniejsze ich zdecydowane egzekwowanie wprowadziłoby zapewne sporo zamieszania.

Oto jedziemy ulicą i widzimy maszerującą chodnikiem staruszkę, która zbliża się do przejścia dla pieszych. Musimy zgadywać: skręci w lewo do sklepu, w prawo na pasy czy może pójdzie prosto? Niepotrzebna nerwówa. Pogorszy się również samopoczucie użytkowników dróg. Dziś jest tak: widzimy stojącą przed zebrą matkę z dzieckiem w wózku, zatrzymujemy się i wielkopańskim gestem zapraszamy ją do przejścia na drugą stronę jezdni. Ona jest nam wdzięczna, cieszy się, że nie żyje jednak w dzikim kraju, uśmiecha się. My też się uśmiechamy, dumni ze swoich europejskich manier i dobrego serca. Wszystkim jest miło, czują się lepsi, zauważeni i docenieni. Kiedy obecny sympatyczny gest stanie się psim obowiązkiem, tak już nie będzie.

Politycy PJN, licząc niewątpliwie na poklask zmotoryzowanego elektoratu, lansują własny pomysł radykalnego zliberalizowania przepisów ruchu drogowego. Proponują likwidację ograniczeń prędkości na autostradach, podwyższenie jej limitów na innych drogach, zniesienie zakazu rozmawiania przez telefon komórkowy podczas prowadzenia pojazdu i obowiązku jazdy w pasach bezpieczeństwa.

W naszym mającym anarchistyczne skłonności społeczeństwie podobne pomysły są zazwyczaj witane z entuzjazmem, a tu niespodzianka. Z komentarzy internetowych towarzyszących informacjom o Pe-Jot-eNowskim programie "Pozwólcie Jeździć Normalnie" aż kapie racjonalizmem.

"Jestem młodym kierowcą (mam 20 lat), większość w tym wieku w ogóle nie chce mieć żadnych ograniczeń, ale ja swoją wyobraźnię mam. Jazda bez pasów, trzymanie telefonu i podwyższona prędkość? Dziękuję, ale nie! Już nie raz miałbym czołowe przez to, że jakiś matoł w Audi (wcale nie taki młody, ok. 40) w zakręt wpadł całą drogą w trakcie "superważnej" rozmowy przez telefon" - pisze "2bych".

"Pasy bezpieczeństwa nie służą tylko ratowaniu życia podczas samego wypadku! Ten, kto nie był w niebezpiecznej sytuacji lub po prostu nie jest kierowcą wyczynowym (wyścigowym, rajdowym) może o tym nie wiedzieć, ale pasy bezpieczeństwa, zwłaszcza w przypadku KIEROWCY, odgrywają też inną rolę. Pasy trzymają cię w fotelu, w ostrych zakrętach z niego nie wypadasz, a gdy ktoś ci zajedzie drogę i musisz gwałtownie skręcić, to jest bardzo ważne, to samo przy naprawdę gwałtownym hamowaniu! Jeżeli jesteś zmuszony do hamowania, a później masz szansę jeszcze ominąć przeszkodę, to w pasach zrobisz to. A bez pasów? Podczas pierwszego hamowania polecisz na kierownicę i stracisz możliwość natychmiastowego podjęcia innej czynności awaryjnej, np. założenia kontry, bo siedzisz praktycznie pod fotelem i masz zgięte ręce, o ile już sobie guza w tym momencie nie nabiłeś, a liczą się dziesiąte części sekundy...I druga sprawa, że osoby z tyłu mogą zabić osoby z przodu..." - wyjaśnia "Kuba".

"Proponuję zmienić nazwisko na Afrykański (to aluzja do nazwiska polityka PJN Marka Migalskiego, prezentującego wspomniany program - przyp.red. ). Tam nie ma ograniczeń prędkości, można trzymać 2 telefony w czasie jazdy, a pasami nikt się nie zapina. Super pomysł. Wzór godny naśladowania: Somalia, Sudan, a nawet Egipt czy Tunezja. Pięknie, pozazdrościć" - podsumowuje "podrusznik".

"Panie Migalski, a będzie pan uprzejmy z własnej kieszeni płacić za skutki wprowadzenia tych "zmian". Powtarzam PŁACIĆ Z WŁASNEJ KIESZENI za leczenie szpitalne, za szkody ubezpieczeniowe, rehabilitację rannych itd. Życzę Panu dużo zdrowia, bo na rozum to chyba za późno. (...) Żenada" - to głos "Ryszarda".

"Brakuje mi tylko jeszcze jednego - podniesienia limitu alkoholu we krwi do 1,5 promila. Jak PJN jeszcze to doda, to na nich zagłosuję" - ironizuje "Adam".

"Skoro bez pasów, to i bez karetki i leczenia na koszt podatnika" - sugeruje "opi".

"Populizm. Niech obiecają darmowe mieszkanie dla każdego, dochód miesięczny 8 ty. pln , paliwo po 3,00 pln, i 3 miesiące wakacji... Jest szansa w kolejnych wyborach" - demaskuje zamysły polityków "critters".

"Opisane tu propozycje są autorstwa jakiegoś dzikusa, który nie lubi słów: koncentracja, ostrożność, bezpieczeństwo i wyobraźnia" - to opinia internauty o znamiennym nicku "JedźBezpiecznie".

Oczywiście zdarzają się też głosy popierające propozycje PJN, ale są w zdecydowanej mniejszości. Polacy - wzór zdroworozsądkowego myślenia? Brzmi dziwnie, a jednak...

Dyskutuj: Po co nam ograniczenia na autostradach?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy