Asymetria

To prosty tekst, bo i historia nie jest skomplikowana. Jak sam tytuł wskazuje, będzie o... odśnieżaniu.

Kilka dni temu zauważyłem dziewczynę, która przedzierała się z samochodu przez śnieg do parkometru. Mimo, że na większości miejsc postojowych parkowały śnieżne zaspy, ona z niemałym trudem starała się wywiązać z obowiązku zapłaty. Zapłaciła. Pytanie: dlaczego służby miejskie nie wywiązały się ze swojego obowiązku odśnieżenia tego parkingu? No to już wiecie, skąd ta asymetria...

Zasada jest prosta: ja mam prawny obowiązek zapłacić za miejsce do parkowania, a zarządca drogi bądź parkingu, jeśli pobiera za to opłatę, ma prawny obowiązek go odśnieżyć. Miasto, czyli w Warszawie Zarząd Dróg Miejskich, skrupulatnie sprawdza, czy ja ze swojego obowiązku się wywiązałem. Czynią to smutni panowie lub panie, którzy spacerują z aparatami fotograficznymi i czasem zostawiają korespondencję za wycieraczkami aut. Mogę nie zapłacić? Mogę. Ale wtedy miasto, czyli ZDM, ma wszelkie narzędzia, żeby tę opłatę (wraz z odsetkami) ode mnie wyegzekwować. Przypuszczam, że w każdym mieście w Polsce wygląda to dokładnie tak samo.

Odwróćmy sytuację. Co ja mogę zrobić, żeby wyegzekwować odśnieżenie parkingu od miasta? Mogę...Praktycznie nic nie mogę. A przecież teoretycznie jesteśmy równymi stronami tej samej umowy: ja płacę, wy odśnieżacie. Widzicie asymetrię? Ja muszę, oni nie.

Reklama

Nawet tłumaczenia są zawsze takie same. Sprowadzają się do braku pieniędzy na odśnieżanie (na sprzęt, ludzi etc). Z jakiegoś powodu władze nadzorujące służby odśnieżania uważają, że tłumacząc się, często publicznie, brakiem pieniędzy, skutecznie uwalniają się od odpowiedzialności. Symetrycznie odwracamy sytuację. Przychodzi do mnie pracownik ZDM i pyta: "Czemu nie zapłacił pan za parking?". Odpowiadam: "Nie zapłaciłem, bo nie mam pieniędzy". I co, myślicie, że to mu wystarczy? Muszę zapłacić i koniec, a jak nie, to poniosę tego konsekwencje. A przecież tłumaczę się identycznie, jak tłumaczą się władze. Dlaczego w ich przypadku ma to być skuteczne, a w moim nie?

Kiedyś, nie zważając na to, że wyjdę na pieniacza, postanowiłem walczyć o odśnieżenie moje ulicy, czyli...wysłałem maila do Urzędu Miejskiego. W odpowiedzi dostałem odpowiedź, że, cytuję, "Zastrzeżenia dotyczące utrzymania ulicy zgłoszone w w/w mailu nie były spowodowane zaniechaniem działań ze strony miasta, lecz wyjątkowo trudnymi warunkami pogodowymi (długotrwałym i bardzo obfitym opadem śniegu)". Wszystko prawda, ale czy służby odśnieżania nie są potrzebne właśnie podczas wyjątkowo trudnych warunków pogodowych i obfitych opadów śniegu? Chyba nie w lipcu, kiedy pogoda jest dużo lepsza a śniegu zdecydowanie mniej. Jeśli warunki pogodowe nie są wyjątkowo trudne a opady śniegu nie są obfite, to po co mi służby odśnieżania? Sam sobie poradzę. To tak, jakby zapytać lekarza: "Wyleczył Pan tego pacjenta?". "Nie, bo był chory". Albo strażaka: "Ugasiliście ten pożar?". "Nie, bo palił się ogień". Odśnieżyliście? Nie, bo padał śnieg. Jak żyć?

Inny przykład. W punkcie 6, dotyczącym reklamacji, Karty Usług Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie, czytamy: "Termin odpowiedzi w kolejności wpływu, bez zbędnej zwłoki, w miarę możliwości w ciągu 30 dni". Rozpatrzenie mojej reklamacji trwało kilka miesięcy, bodajże cztery. Oczywiście kluczowe jest stwierdzenie: "w miarę możliwości". Czy ja też mógłbym płacić za parking "w miarę możliwości"? Niekoniecznie. Co więcej, na złożenie reklamacji mam dokładnie 7 dni. A dlaczego nie "w miarę możliwości 7 dni"? Mnie obowiązuje bezwzględny termin, urzędnik faktycznie nie ma żadnego. Dlaczego urzędnik w Polsce musi mieć zawsze fory? Znowu: jak żyć?

Zimą jest zimno, śnieg musi padać, drogowcy muszą być zaskoczeni, praw przyrody Pan nie zmienisz i nie bądź Pan głąb. Ale taka asymetria jest nie do przyjęcia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie tak, że być może będziemy ścigani przez miasto za brak biletu parkingowego, ale my też będziemy mogli skutecznie je ścigać za np. nieodśnieżony parking czy ulicę. Czego sobie i wszystkim serdecznie życzę. Możliwości ścigania, a nie bycia ściganym, oczywiście...

Tomasz Bodył

Autor jest dziennikarzem TVN Turbo

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy