Żony i samochodu się nie pożycza. Prawda?

Korzystając z pożyczonego auta odpowiada się nie tylko za swoje przewinienia. W skrajnych sytuacjach można słono zapłacić za zaniedbania właściciela.

Używanie, choćby czasowe, nieswojego auta może być zarówno przyjemne, jak i niezbędne. Oczywiście do czasu - w razie uszkodzenia, kradzieży czy choćby złamania przepisów sprawa się komplikuje. Bardzo często o wiele bardziej, niż w przypadku jazdy własnym samochodem.

Od firmy

Najmniej wątpliwości pojawia się w przypadku korzystania z auta z wypożyczalni, samochodu służbowego lub pojazdu salonu czy komisu w trakcie jazdy próbnej - czyli sytuacji, w których auto należy do firmy zajmującej się użyczaniem profesjonalnie. Praktycznie zawsze wiąże się to z podpisaniem umowy i to jej zapisy określają odpowiedzialność kierowcy w sytuacjach wyjątkowych.

Reklama

W większości przypadków wprost zapisuje się odpowiedzialność pożyczającego za następstwa złamania przepisów drogowych czy uszkodzenia auta związane z jego niewłaściwym użytkowaniem (np. zabrudzenie wnętrza) lub spowodowane przez kierowcę będącego pod wpływem alkoholu.

W pozostałych przypadkach można liczyć na polisę ubezpieczeniową samochodu. Trzeba jednak uważać - niektóre umowy przewidują np. odpowiedzialność za kradzież auta z niestrzeżonego parkingu lub określają odpowiedzialność kierowcy (do określonej kwoty lub wręcz całkowicie) nawet za nieumyślne szkody. W takim przypadku warto zastanowić się nad korzystaniem z oferty - krótka jazda testowa zakończona stłuczką oznaczać będzie wielotysięczny wydatek.

Od znajomego

Przy pożyczaniu samochodu od znajomego żadnej pisemnej umowy zwykle się nie sporządza. W takiej sytuacji ogólnie to na korzystającym z auta spoczywa cała odpowiedzialność. W przypadku uszkodzenia pojazdu lub jego kradzieży, właściciel ma prawo bezpośrednio do zwrotu pieniędzy nawet wówczas, gdy auto miało wykupioną polisę autocasco. To od jego dobrej woli zależy, czy zdecyduje się skorzystać z ubezpieczenia - w takiej sytuacji może domagać się zwrotu kwoty utraconych zniżek.

O wiele gorsze konsekwencje może nieść pożyczenie auta od osoby, która nie wykupiła polisy OC. Według badań Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, prawie 70 proc. kierowców nie sprawdza, czy auto, które prowadzą, ma obowiązkowe ubezpieczenie. Tymczasem jeżeli kierowca prowadzący pojazd bez OC spowoduje wypadek, z własnej kieszeni - solidarnie z posiadaczem pojazdu (to wcale nie znaczy, że po równo) - musi zwracać odszkodowanie zarówno za naprawę pojazdu, jak i uszczerbek na zdrowiu poszkodowanych. Przeciętnie jest to kwota 12 tys. zł, ale rekordzista ma do zwrotu ponad 700 tys. zł. Na tym tle konieczność zwrotu pieniędzy za mandaty, np. z fotoradarów, to drobnostka.

tygodnik "Motor"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama