Tak oszukują handlarze samochodów

Za kupno samochodu z fałszywymi dokumentami nieświadomy nabywca może iść do więzienia. Oto typowe przekręty i ich konsekwencje.

Nieuczciwi handlarze używanych samochodów mają znacznie większe możliwości oszustw niż tylko cofanie licznika czy ukrywanie powypadkowej przeszłości. Coraz częściej stosowanym przez nich chwytem jest przerabianie dokumentów. W ten sposób można zmniejszyć opłaty przy rejestracji, zaniżyć liczbę poprzednich właścicieli, a nawet sfałszować kraj pochodzenia samochodu.

Jednym z najbardziej powszechnych oszustw jest zaniżanie wartości auta (niekiedy za zgodą i wiedzą kupującego), dzięki czemu można zapłacić niższą akcyzę. Takie fałszerstwo opłaca się przy pojazdach z silnikami o pojemności powyżej 2 litrów, gdzie stawka podatku wynosi aż 18,6 proc.

Reklama

Urząd celny ma 5 lat na weryfikację deklaracji akcyzowej, podpisów, danych osobowych kupującego i sprzedającego oraz wartości auta. Teoretycznie za tego typu oszustwo grozi więzienie. Co więcej, nasz wymarzony samochód może zostać skonfiskowany na poczet niezapłaconego podatku.

Fałszowanie dokumentów nie byłoby tak powszechne, gdyby nie specyfika polskiego rynku aut używanych. Handlarze, po prostu, wykorzystują luki w systemie rejestracji samochodów z importu.

Jak nie zostać ich ofiarą? Przed kupnem auta sprowadzonego np. z Niemiec, zawsze domagajmy się pokazania oryginalnych dokumentów pojazdu. Jeśli sprzedawca twierdzi, że zgubił brief, to wystarczający argument, aby odpuścić sobie taki zakup.

Przekręt nr 1: zaniżanie wartości auta, czyli sprzedaż bez VAT

1. Zagraniczna firma "słup" kupuje auto i odsprzedaje je do polskiego komisu.

Firmy sprowadzające samochody używane kupują auta po cenie netto (przed opodatkowaniem). W ramach transakcji handlarze używają fikcyjnego pośrednika - firmy określanej jako "słup", która jest zarejestrowana np. w Czechach. Kupuje auto i odsprzedaje je do Polski.

2. "Słup" nigdy nie rozlicza się z podatku, bo firma przestaje istnieć.

Nieuczciwi handlarze są najczęściej powiązani z firmami "słupami", jednak nigdy w sposób oficjalny. Nieuczciwy handlarz wystawia fałszywą umowę kupna-sprzedaży, gdzie jako cenę wpisuje kwotę bez uwzględnienia należnego podatku VAT, który powinien zapłacić "słup".

3. Klient kupuje auto będące przedmiotem przestępstwa skarbowego.

Nieuczciwy handlarz nie informuje klienta, że od samochodu nie został zapłacony podatek VAT. Dzięki temu może zaoferować cenę bardziej atrakcyjną niż komis, który prawidłowo rozlicza się z podatków. Kierowca kupujący feralne auto jest zadowolony, bo tanio kupił auto.

Konsekwencje dla kupującego

Służby zajmujące się ściganiem przekrętów dotyczących VAT, po numerze VIN mogą łatwo namierzyć ostatniego właściciela auta będącego przedmiotem przestępstwa. Gdy to nastąpi, możemy być pewni, że sprawa skończy się konfiskatą pojazdu. Płatnikiem VAT jest klient, który - nawet jeśli nie wie, że kupił auto bez podatku - powinien go zapłacić.

Przekręt nr 2: samochód z Anglii po "przekładce" sprzedawany jako sprowadzony z Niemiec

1. Handlarz kupuje auto w Anglii, rejestruje je na siebie i robi "przekładkę".

Auta z kierownicą po prawej stronie są u nas relatywnie tanie ze względu na korzystny kurs funta i niższe o 20-30 proc. ceny w Wielkiej Brytanii niż w przypadku analogicznych modeli np. z Niemiec. Pojawia się tylko jeden problem - nie można ich zarejestrować i sprzedać bez zrobienia tzw. przekładki. Nawet po przystosowaniu "anglika" do ruchu prawostronnego, dla potencjalnego klienta takie auto jest mniej warte niż podobny model np. z Niemiec.

2. Fałszowany jest brief, czyli dokument aut importowanych z Niemiec.

Dokument potwierdzający wcześniejsze zarejestrowanie w Niemczech można łatwo podrobić.

3. Klient kupuje samochód rzekomo pochodzący z Niemiec, a nie z Anglii. Samochody z Niemiec zarejestrowane już w Polsce cieszą się większym wzięciem niż pojazdy sprowadzone z Wielkiej Brytanii. Widząc dokument potwierdzający pochodzenie auta z niemieckiego rynku, klienci nie sprawdzają, czy samochód jest po "przekładce".

Konsekwencje dla kupującego

Przekładka jest możliwa w każdym aucie, ale w niektórych przypadkach (BMW, Volkswagen) oznacza poważną ingerencję w konstrukcję. Taki pojazd może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa użytkowników. Jeśli samochód został zarejestrowany już po "przekładce", to trudno będzie udowodnić, że sprzedawca świadomie wprowadził nas w błąd.

Przekręt nr 3: sprzedającym auto jest ktoś inny niż osoba wpisana w umowie

1. Komis kupuje samochód od osoby prywatnej, np. w Niemczech.

Handlujący samochodami sprowadzanymi z Unii starają się ograniczyć własną odpowiedzialność za stan towaru, jaki sprzedają klientom. Istnieje taka możliwość, jeśli pojazd z importu został kupiony od prywatnej osoby i nie został jeszcze zarejestrowany w Polsce.

2. Na umowie kupna-sprzedaży w Polsce wpisuje się dane obcokrajowca.

Aby uniknąć nieprzyjemności związanych np. z rękojmią, na zawieranej z nami umowie kupna-sprzedaży handlarz wpisuje dane np. Niemca, od którego wcześniej kupił auto. W dokumencie, który dostajemy wraz z autem, widnieje jego sfałszowany podpis.

3. Klient kupuje samochód od poprzedniego właściciela, zamiast od komisu. Bardzo często cena w takiej fikcyjnej umowie jest mocno zaniżona. Chodzi o to, aby klient zapłacił niższą akcyzę. Reszta pieniędzy za używane auto wędruje "pod stołem". Niektórzy handlarze proponują taki na pierwszy rzut oka korzystny finansowo układ. Na umowie może też być wpisana faktyczna wartość rynkowa auta, bowiem urzędy celne mogą ją weryfikować za pomocą np. cenników EuroTax'u i w razie znacznej różnicy mogą domagać się dopłaty podatku. W obu przypadkach problemem nie jest jednak wartość auta i podatku akcyzowego, a dane sprzedającego. W ten sposób to my jesteśmy bowiem faktycznym importerem, a nie komis, od którego kupiliśmy samochód.

Konsekwencje dla kupującego

Dane faktycznie sprzedającego auto używane nie widnieją na żadnych dokumentach dotyczących samej transakcji. Tym samym nie ma mowy o żadnej rękojmi czy próbach dochodzenia niezgodności towaru z umową. Urząd celny ma 5 lat na weryfikację deklaracji akcyzowej, wartości pojazdu i zgodności umów kupna-sprzedaży z faktycznym stanem.

Przekręt nr 4: rejestrowanie samochodu przed jego sprowadzeniem do Polski

1. Komis kupuje mocno uszkodzone auto na aukcji aut powypadkowych.

Niekiedy zdarza się, że handlarz okazyjnie kupił mocno uszkodzony samochód, które będzie wymagać sporo nakładu pracy i czasu, zanim zostanie odsprzedany klientowi jako "bezwypadkowy z niewielkim przebiegiem".

2. Przed sprowadzeniem do Polski i naprawą auto jest u nas rejestrowane.

Aby samochód uwiarygodnić w oczach klienta, handlarz rejestruje go zaraz po zakupieniu np. w Niemczech na siebie. Jest to możliwe, bo wydziały komunikacji nie sprawdzają, czy pojazd jest fizycznie w Polsce. Podobnie urząd celny tego nie weryfikuje, a właściciel deklaruje jedynie kiedy auto przekroczyło granicę Polski i od tej daty ma 14 dni na zapłatę akcyzy.

3. Po kilku miesiącach od rejestracji auto jest oferowane jako "okazja".

Po naprawie i krótkim okresie eksploatacji handlarz sprzedaje okazyjnie kupione dla siebie auto, bo np. nagle potrzebuje pieniędzy. Przekręt stosowany jest dość powszechnie, gdyż pojazdy już zarejestrowane w Polsce cieszą się większym wzięciem niż "gotowe do rejestracji", nawet po wszystkich opłatach.

Konsekwencje dla kupującego

Kupienie auta zarejestrowanego wcześniej np. na właściciela komisu nie daje żadnej pewności co do jego bezwypadkowości. Pamiętajmy, że data rejestracji w Polsce jeszcze o niczym nie świadczy. Samochód mógł równie dobrze stać na placu w Niemczech, podczas gdy z dowodu rejestracyjnego wynika, iż znajdował się już w Polsce. Pojazd zarejestrowany np. od pół roku w kraju mógł całkiem niedawno przechodzić poważną naprawę.

tygodnik "Motor"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy