Potrącenie zwierzęcia - jak się zachować?

Samochód to wciąż najpopularniejszy kompan wakacyjnych podróży. Liczące setki kilometrów, pokonywane często po zmroku, trasy wiążą się jednak z dużym ryzykiem. W okresie wakacyjnym rośnie np. liczba zdarzeń z udziałem zwierząt. Jak zachować się w takiej sytuacji?

Jeśli wierzyć oficjalnym statystykom, w zeszłym roku zanotowano w Polsce zaledwie 182 wypadki sklasyfikowane jako "najechanie na zwierzę". W ich wyniku śmierć poniosło 14 osób, a 213 zostało rannych. W tym przypadku policyjne dane trudno jednak uznać za wiarygodne. Wielu kierowców w ogóle nie zgłasza tego rodzaju kolizji nie zdając sobie sprawy z grożących im konsekwencji. Co zrobić, gdy i nam nie uda się uniknąć kolizji z sarną, psem czy bocianem?

Pamiętajmy, by zaistniałe zdarzenie traktować tak, jakbyśmy mieli do czynienia z wypadkiem. W pierwszej kolejności trzeba więc zabezpieczyć miejsce zdarzenia - włączyć światła awaryjne i wystawić trójkąt ostrzegawczy. W trosce o własne bezpieczeństwo warto też założyć kamizelkę odblaskową.

Reklama

O ile sami wyszliśmy z kolizji bez szwanku, w następnej kolejności powinniśmy zaopiekować się potrąconą ofiarą. Odjechanie z miejsca zdarzenia i pozostawienie konającego zwierzęcia na poboczu to bestialstwo. Pozbawionych empatii zwyrodnialców informujemy, że takie zachowanie może mieć poważne następstwa natury prawnej!

Postępowanie w takich sytuacjach reguluje Ustawa o ochronie zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 roku. Art. 25 stanowi, że "Prowadzący pojazd mechaniczny, który potrącił zwierzę, obowiązany jest, w miarę możliwości, do zapewnienia mu stosownej pomocy lub zawiadomienia jednej ze służb, o których mowa w art. 33 ust. 3." Oznacza to, że - jeśli czujemy się na siłach i mamy taką możliwość (np. nasz pojazd nie został uszkodzony w stopniu wykluczającym go z jazdy) - możemy zaopiekować się zwierzęciem we własnym zakresie (np. zawożąc je do najbliższej lecznicy weterynaryjnej). Niestety, w większości przypadków zarówno gabaryty, jak i stan zwierzęcia nie pozwala nam na podjęcie tego typu działań. Wówczas należy jak najszybciej zawiadomić stosowne służby - policję, straż miejską czy służbę leśną.

We wspomnianym art. 33 ust. 3. Ustawy o ochronie zwierząt czytamy, że: "W przypadku konieczności bezzwłocznego uśmiercenia, w celu zakończenia cierpień zwierzęcia, potrzebę jego uśmiercenia stwierdza lekarz weterynarii, członek Polskiego Związku Łowieckiego, inspektor organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, funkcjonariusz policji, straży ochrony kolei, straży gminnej, Straży Granicznej, pracownik Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych, strażnik Państwowej Straży Łowieckiej, strażnik łowiecki lub strażnik Państwowej Straży Rybackiej".

Najprościej więc, jeśli zadzwonimy pod numer alarmowy 112 i podając dokładną lokalizację miejsca zdarzenia (np. kilometr drogi czy ulicę i miasto) poprosimy o udzielenie stosownej pomocy. Nie bójmy się dzwonić - za nieumyślne potrącenie zwierzęcia nie grozi nam mandat!

W dobie komórkowego internetu możemy łatwo wyszukać i wezwać na miejsce pogotowie weterynaryjne. Koszty usługi (leczenia lub uśpienia zwierzęcia) będziemy wprawdzie musieli pokryć z własnej kieszeni, ale świadomości uratowania niewinnego stworzenia nie da się przeliczyć na złotówki.

Dobrym pomysłem może się też okazać telefon do lokalnego Zarządu Dróg. Większość gmin i miast ma podpisane stosowne umowy z konkretnymi lecznicami weterynaryjnymi obsługującymi tego rodzaju zdarzenia.

Przypominamy, że art. 37.1 wspomnianej ustawy jasno określa, że "Kto narusza nakazy albo zakazy określone w stosownych artykułach - w tym  25. (obowiązek zapewnienia stosownej pomocy zwierzęciu) - podlega karze aresztu albo grzywny". W tym przypadku może to być nawet 5 tys. zł.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama