Pomyłka na stacji. Czy zawsze muszę wzywać lawetę?

Chwila nieuwagi przy dystrybutorze wystarczy, by przysporzyć sobie poważnego kłopotu. Co zrobić w takiej sytuacji i czy zawsze korzystać trzeba z pomocy lawety?

Tego rodzaju wpadka może przydarzyć się każdemu. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że nie wszyscy przywykli jeszcze do "unijnego" oznakowania dystrybutorów z paliwem, które - z polskiego punktu widzenia - rzeczywiście uznać można za problematyczne. Benzynę oznacza obecnie wpisana w kwadrat litera... E. Literka B, którą można niekiedy mylnie zinterpretować, właśnie jako benzynę, to dziś symbol... oleju napędowego. Nie dziwi więc, że nieuważni kierowcy często się mylą, czego konsekwencje mogą być opłakane.

Najprostszym i zarazem najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest niestety odholowanie auta do warsztatu, gdzie mechanik opróżni zbiornik z niewłaściwego paliwa. Ważne, by nie uruchamiać silnika, co pozwoli oszczędzić katuszy elementom układu wtryskowego. Na szczęście nie zawsze konieczne jest wymontowanie samego baku. Z reguły, by pozbyć się niewłaściwego paliwa, wystarczy rozłączenie przewodów paliwowych czy - głównie w przypadku aut benzynowych - demontaż pompy paliwa (często otwory rewizyjne do zbiornika znajdują się pod siedziskiem tylnej kanapy).

Reklama

Pomyłka przy dystrybutorze niekoniecznie skończyć się musi wizytą na warsztacie. Jeśli szybko zdamy sobie sprawę z błędu, najprawdopodobniej uda nam się uniknąć wydatków! Niezależnie czy wlaliśmy benzynę do diesla czy na odwrót, za stosunkowo bezpieczną uznać można domieszkę w wysokości nawet 10 proc. niewłaściwego paliwa. Najważniejsze, by jak najszybciej dotankować pojazd "pod korek" właściwym paliwem, co pozwoli ograniczyć procentowy udział niechcianej cieczy. W autach z silnikami Diesla po takiej wpadce warto wymienić filtr paliwa.

W przypadku silnika benzynowego niewielka domieszka oleju napędowego w paliwie skutkować będzie najczęściej słabszymi osiągami (niższa moc, gorsze wkręcanie się na obroty, "krztuszenie"), ale nie powinna mieć negatywnego wpływu na samo auto. Trzeba jednak pamiętać o delikatniejszej niż zazwyczaj eksploatacji i jak najszybszej/najczęstszej dolewce właściwego paliwa. W przeciwnym wypadku ucierpieć może np. katalizator. Gorzej, gdy benzynę - w dużej ilości - zatankujemy do nowoczesnego silnika Diesla. Wówczas dojść może do uszkodzenia pompy wtryskowej. Benzyna zmniejsza bowiem właściwości smarne oleju napędowego. Różnica temperatury w komorze spalania może też skutkować uszkodzeniem wtryskiwaczy, a - w skrajnych przypadkach - nawet wypaleniem dziury w tłoku. Mimo tego, jednorazowa domieszka w wysokości ok. 10 proc. nie powinna mieć negatywnego wpływu na nasze auto. 

Jeśli jednak zatankowaliśmy pod korek - pod żadnym pozorem nie wolno uruchamiać silnika. W takim przypadku uszkodzenie pompy wtryskowej czy wtryskiwaczy jest więcej niż pewne. Trzeba wiedzieć, że usterki tych elementów nie muszą być natychmiastowe - całkiem prawdopodobne, że "przytarta" pompa wtryskowa popracuje jeszcze przez kilka tysięcy kilometrów, w czasie których powstające w niej opiłki metalu skutecznie uśmiercą wtryskiwacze.  

Czasem usłyszeć można np., by w takiej sytuacji (zatankowanie benzyny do diesla) dolać do baku... oleju do dwusuwów. Na pierwszy rzut oka pomysł ma sens - pozwala bowiem zwiększyć właściwości smarne otrzymanej mieszanki. Problem w tym, że przy spalaniu oleju powstaje dużo sadzy, a ta uszkodzić może nie tylko wtryskiwacza, ale i katalizator. Wniosek? W nowoczesnych silnikach Diesla to jawne proszenie się o kłopoty!

***


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy