Oto najgorsze silniki Diesla. Wpędzą cię w kłopoty!

Każdy szanujący się handlarz wie, że samochód, aby mógł być sprzedany, musi spełniać kilka podstawowych kryteriów. Najważniejszym z nich jest... silnik wysokoprężny.

Niektórych silników Diesla trzeba się wystrzegać
Niektórych silników Diesla trzeba się wystrzegaćInformacja prasowa (moto)

Polacy, podobnie jak większość Europejczyków, rozkochali się w silnikach Diesla. Turbodoładowane "ropniaki" kuszą dobrym przyspieszeniem i - co najważniejsze - niewielkim zużyciem paliwa. Sęk w tym, że niskie spalanie nie jest wcale równoznaczne z niskimi kosztami eksploatacji... Do których, popularnych na rynku wtórnym, jednostek wysokoprężnych podchodzić trzeba z dużą rezerwą?

1. Mazda 2,0 l CiTD

Mazdy cieszą się na rynku wtórnym opinią "solidnej Japonii", co przekłada się na stosunkowo wysokie ceny. O ile jednak jednostki benzynowe faktycznie stawiać można za wzór bezawaryjności, o tyle np. zakup leciwej "szóstki" z silnikiem Diesla niesie za sobą spore ryzyko kosztów idących w tysiące złotych. W tym przypadku nie chodzi jednak wcale o typowe dla nowoczesnych diesli problemy z kołem dwumasowym czy turbosprężarką. Poważne usterki dotyczą układu wtryskowego i korbowo-tłokowego.

Większość nabywców nie zdaje sobie sprawy z faktu, że Mazdy 6 pierwszej generacji cierpiały z powodu wypalających się uszczelek wtryskiwaczy i zatykających się smoków pompy oleju. Pierwsza przypadłość może zakończyć się wypaleniem dziury w tłoku, druga - zatarciem silnika. Po zakupie auta z silnikiem wysokoprężnym radzimy więc z miejsca zainwestować w nowe, miedziane uszczelki pod wtryski (do kupienia w ASO) oraz zlecić zaufanemu(!) mechanikowi zdjęcie miski olejowej i dokładne wyczyszczenie smoka pompy oleju (silnik nie toleruje kiepskiej jakości olejów). W przeciwnym wypadku usterka skutkująca zupełnym zniszczeniem silnika jest tylko kwestią czasu.

Informacja prasowa (moto)

2. Renault 1,9 l dCi (Renault, Volvo, Mitsubishi)

Na temat awaryjności tej jednostki krążą legendy. Wielu właścicieli II generacji Laguny przy przebiegu 70 tys. km miało już w aucie zamontowaną trzecią turbosprężarkę, a po kolejnych 40 tys. km pod maskę trafiał drugi silnik. Co ciekawe, sam motor nie jest wcale złą konstrukcją, problem leży jedynie w jego nieodpowiednim serwisowaniu. W silniku zastosowano np. bezzamkowe panewki, co skutkuje tym, że jednostka jest bardzo podatna na jakość oleju.

Niestety - by zachęcić klientów do odwiedzania salonów - Renault zalecało okresowe wymiany oleju co każde 30 tys. km. Dla porównania wykorzystujące ten sam motor Volvo czy Mitsubishi zalecało w książkach serwisowych wymianę oleju co 15 tys. km, czyli dwukrotnie częściej. Efekt jest taki, że np. dla Volvo V40 1,9 l dCi pokonanie dystansu 300-350 tys. km bez poważnej awarii nie jest niczym szczególnym. Przebieg ten - dla większości serwisowanych wg zaleceń producenta aut z grupy Renault - jest zupełnie nieosiągalny...

Informacja prasowa (moto)

3. PSA 1,6 l HDI (m.in. Peugeot, Citroen, Ford TDCI)

Kolejną jednostką cieszącą się na rynku wtórnym dużym powodzeniem jest francuska konstrukcja koncernu PSA o pojemności 1,6 l (HDI, TDCI). Silnik ma bardzo przyjemną charakterystykę - w autach pokroju Peugeota 307 czy Forda Focusa zapewnia całkiem niezłą dynamikę, zużywając przy tym niewielkie ilości paliwa.

Piętą achillesową konstrukcji jest turbosprężarka, a ściślej, sposób, w jaki rozwiązano jej smarowanie. Duże interwały między serwisami olejowymi skutkują tym, że zatkaniu ulega specjalne sitko filtrujące, w które wyposażona jest śruba mocująca metalowy przewód olejowy biegnący do turbiny. W efekcie z czasem drożność przewodu maleje a krystalizujący się olej, w końcu, niemal kompletnie go zatyka. Efekt jest zabójczy nie tylko dla turbiny ale też "dołu" silnika. Niedostatecznie smarowana turbosprężarka zaciera się na łożyskach, a opiłki metalu, które przedostają się do miski olejowej najczęściej powodują zatarcie silnika.

Informacja prasowa (moto)

Jedynym sposobem, by uniknąć przykrych niespodzianek jest skrócenie interwałów między wymianami oleju (najlepiej do 10 tys. km) i usunięcie zmniejszającego drożność przewodu sitka. Co 2-3 wymiany oleju warto też zlecić mechanikowi demontaż i wyczyszczenie przewodu smarującego turbosprężarkę. Zadanie jest o tyle niewdzięczne, że przeważnie wymaga demontażu układu wydechowego.

Trzeba też pamiętać, że silnik słabo toleruje paliwo kiepskiej jakości. Wtryski zazwyczaj wtapiają się w plastikowy kolektor dolotowy co skutkuje tym, że ich wymiana nader często kończy się kosztownym demontażem głowicy.

4. Volkswagen 2,0 l TDI (Audi, Seat, Skoda, Volkswagen, Mitsubishi)

Większość mechaników zgodnie twierdzi, że (przynajmniej w przypadku aut wyprodukowanych przed końcem 2008 roku) nie kupuje się samochodów z volkswagenowskim 2,0 l TDI i pompowtryskiwaczami. Lista usterek trapiących ten motor jest doprawdy imponująca, niemal każda z nich wiąże się z koniecznością kompletnego demontażu "góry" lub "dołu" silnika.

Typową dolegliwością znaną wielu właścicielom są problemy z głowicami. W wersjach 8-zaworowych mamy do czynienia z tzw. "osiadaniem", odmiany 16-zaworowe cierpią z powodu pękania głowic. Tak czy inaczej, w obu przypadkach rozmowy na temat usunięcia usterki, zamiast od "dzień dobry" rozpoczynają się od słów "tysiąc złotych", za samą robociznę.

Informacja prasowa (moto)

Jeszcze paskudniejszą dolegliwością jest wycieranie się zębatek pompy oleju i rozciąganie się napędzającego ją łańcucha. W obu przypadkach usterka przebiega bezobjawowo, aż do momentu, gdy w czasie jazdy, na desce rozdzielczej zapali się kontrolka informująca o braku smarowania i... zatarciu silnika.

5. Audi 2,5 l TDI

Lista "kosztownych w eksploatacji" jednostek wysokoprężnych stosowanych na szeroką skalę przez koncern Volkswagena byłaby niepełna, bez owianego złą sławą silnika V6 o pojemności 2,5 l. W tym przypadku warto jednak zaznaczyć, że opinie o koszmarnie drogiej eksploatacji wynikają w dużej mierze z ogólnego wyeksploatowania i ogromnych przebiegów (uszkodzone turbosprężarki i pompy wtryskowe). Typową awarią, której obawiać się muszą wszyscy właściciele są wycierające się wałki rozrządu (jest ich aż cztery). Problem jest o tyle poważny, że - najczęściej - przebiega bezobjawowo. W pewnym momencie samochód traci moc lub - co gorsza - nie daje się uruchomić. Naprawa wykonana "po kosztach" to wydatek około 2 tys. na jedną głowicę. W silniku, jak to w V6, mamy dwie... Usterka ta zdarza się najczęściej w silnikach z początku produkcji o mocy 150 KM.

Informacja prasowa (moto)

6. Mercedes 2,2 l D (W202/W210)

Jak przystało na wysokoprężny silnik ze Stuttgartu jednostka stosowana powszechnie w Mercedesach z końcówki lat dziewięćdziesiątych może się pochwalić iście pancerną konstrukcją. Prawidłowo serwisowane silniki, bez problemu pokonują po 700 tys. km. Przed zakupem trzeba jednak zdawać sobie sprawę z faktu, że - co około 200 tys. km - motor wymaga kosztownych czynności obsługowych. Po takim przebiegu do regeneracji nadaje się pompa wtryskowa konstrukcji Lucasa (montowano również pompy Boscha) - złośliwi fani aut z gwiazdą na masce twierdzą nawet, że jest francuska zemsta za elektronikę Boscha stosowaną w Citroenach. Koszty naprawy, rzadko kiedy zamykają się w kwocie 2,5 tys. zł.

Informacja prasowa (moto)

Przed zakupem warto też zwrócić uwagę, czy silnik nie ma problemów z zimnym startem. Te spowodowane są najczęściej zużyciem świec żarowych, ale ich wymiana - wbrew pozorom - nie jest wcale prosta. Materiał z którego wykonano gniazda pięknie "wspawuje się" w gwinty świec, w skutek czego 8 na 10 prób wymiany kończy się urwaniem świecy. Wśród mechaników są rzecz jasna "magicy" potrafiący wymienić świecę bez konieczności demontażu głowicy, ale większość "szanujących się" warsztatów i tak skasuje klienta za nową uszczelkę, planowanie głowicy i robociznę, co w sumie kosztować może około 2 tys. zł.

7. Ford Mondeo (mk II i mk III) i Jaguar X type 2,0 l TDCI

Trzeba przyznać, że przedstawiciele Forda są prawdziwymi mistrzami świata w sianiu oznaczeniowego zamętu. Dla przykładu jeszcze do niedawna modele S-Max i Galaxy były bardzo podobne. Dla odmiany, zupełnie różne są za to montowane w wielu modelach Forda silniki o oznaczeniu 2,0 l TDCI. Te, które trafiały do nowszych Focusów czy C-MAX-ów to sprawdzona (i ceniona) konstrukcja Peugeota (2,0 l HDI). Jednostki, które stosowano w II i III wcieleniu Mondeo (a także bazującym na nich Jaguarze X-type) to tzw. "twór własny" inżynierów Forda. Warto dodać - niezbyt udany...

Informacja prasowa (moto)

W zasadzie wszyscy właściciele Mondeo przerabiali, przerabiają lub będą przerabiać problemy z układem wtryskowym. Przeważnie zaczyna się od uszkodzenia jednego wtryskiwacza, po nim - szybko - poddają się kolejne. Sęk w tym, że wymiana samych wtrysków na niewiele się zdaje. Problem stanowi bowiem pompa wtryskowa, która - z biegiem czasu - zaczyna się zacierać produkując przy okazji ogromną ilość opiłków metalu krążących w układzie paliwowym. Wymiana kolejnych wtryskiwaczy z pominięciem pompy wtryskowej mija się z celem - bowiem to właśnie owe opiłki powodują zatykanie się wtrysków. Niestety, kompleksowy remont układu wtryskowego to koszt nawet 6-8 tys. zł, czyli - mniej więcej - 70 proc. wartości auta...

8. Opel 3,0 l CDTI (stosowany w modelach Vectra, Signum, Saab 9-5

O ile w przypadku wymienionych wyżej jednostek napędowych można się przyczynić do zminimalizowania prawdopodobieństwa usterki lub zdecydować na (co prawda kosztowną) naprawę, o tyle w przypadku sześciocylindrowego (V6) silnika konstrukcji GM mamy do czynienia z tzw. "jednorazówką".

Problemem są osiadające tuleje cylindrowe, które skutkują zmianą sił działających na uszczelki pod głowicami. W efekcie, po około 180-200 tys. km, dochodzi do wypalenia uszczelek, co z kolei skutkuje tym, że olej miesza się z płynem chłodniczym. Wymiana uszczelek i splanowanie głowic, rzecz jasna, zupełnie mija się z celem. Problem nie leży przecież w konstrukcji tych ostatnich.

Informacja prasowa (moto)

Naprawa polega - co najwyżej - na wymianie silnika na taki, w którym tuleje jeszcze nie osiadły. Po tej operacji samochód trafia najczęściej na sprzedaż...

9. Jeep, Chrysler, Range Rover 2,5 l TD

Z technicznego punktu widzenia konstrukcja silnika stosowanego m.in. w Chryslerze Voyagerze czy Jeepie Cherokee to istny majstersztyk. Sęk w tym, że jednostkę zaprojektowała włoska firma VM Motori z myślą o wykorzystaniu jej w łodziach motorowych i kutrach rybackich. Tam, pracując przy stałej, niewielkiej prędkości obrotowej motor sprawdzał się świetnie. W samochodzie, gdzie często wciska się pedał gazu do oporu, nie jest już tak różowo...

Informacja prasowa (moto)

Niespotykaną w świecie motoryzacji cechą tych silników jest (powszechne na statkach) wykorzystanie osobnych głowic dla każdego z cylindrów. W konsekwencji mamy aż cztery głowice, które - dla odmiany - najczęściej osadzone są na jednej wspólnej uszczelce. Jakby tego było mało, bardzo szybko zużywają się popychacze zaworów.

W efekcie powstała jednostka, której naprawy nie chce podjąć się żaden trzeźwy mechanik. W polskich warunkach łatwiej zostać prezesem spółki skarbu państwa niż usunąć wycieki oleju z 2,5 l TD VM.

10. Jeep Grand Cherokee mk II 3,1 l TD

Produkowany przez VM czterocylindrowy diesel o pojemności 2,5 l okazał się być zbyt słaby do napędu ważącego przeszło dwie tony Jeepa Grand Cherokee. Amerykanie zlecili więc Włochom opracowanie jego mocniejszej, pięciocylindrowej wersji.

Informacja prasowa (moto)

A Włosi wiele się nie namyślając dodali do jednostki 2,5 kolejny cylinder. W taki sposób zrodził się silnik o pojemności 3,1 l i mocy 140 KM wyposażony w pięć cylindrów i pięć osobnych głowic, z których każda osadzona została na osobnej uszczelce. Taki zabieg na niewiele się jednak przydał, bowiem konstrukcja w praktyce uniemożliwia wyjęcie jednej, nieszczelnej głowicy, bez demontowania pozostałych.

Efekt jest taki sam, jak w przypadku motoru 2,5 l TD, tyle tylko, że - z uwagi na większy rozmiar silnika - znacznie utrudniono dostęp do elementów osprzętu. W praktyce oznacza to, że naprawy nie chce podjąć się żaden warsztat, a gdy już taki się trafi, koszty idą w tysiące złotych, które - równie dobrze - można by wsadzić do niszczarki...

Oceń swój samochód. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

Paweł Rygas

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas