Nówka na kredyt czy złom od handlarza?

Przed tym dylematem nie stoją ci, których nie stać na nawet najtańszy nowy samochód i ci, którzy w ogóle nie muszą się liczyć z groszem. Cała reszta, gdy zbliża się czas wymiany samochodu, zaczyna się zastanawiać: nowy czy używany?

Jeśli chodzi o odpowiedź na to pytanie, zdania są jak zwykle podzielone.

"Szkoła falenicka"

Przedstawiciele "szkoły falenickiej" twierdzą, że trzeba zacisnąć zęby, zapożyczyć się i kupić auto nowe. Nawet za cenę rezygnacji z marzeń o większym, lepszym, sowiciej wyposażonym modelu. Nic przecież nie zastąpi przyjemności pierwszego uruchomienia silnika z kilkukilometrowym przebiegiem, wyjazdu pachnącym świeżyzną samochodem z salonu, pieczołowitego zdejmowania folii z foteli (od razu albo, z troski o stan tapicerki, po pół roku).

Reklama

Przymierzając się do nabycia fabrycznej nówki, możemy skupić się wyłącznie na porównywaniu ofert, parametrów technicznych, negocjowania rabatów i bonusów w postaci dywaników z montażem gratis. Gwarancja dołączona do nowego auta zapewnia nam spokojny sen na przynajmniej dwa lata. Kupując nowe auto mamy też miłą świadomość, że każda plama, każda rysa, każde wgniecenie są nasze, własne. Znamy ich historię.

Rosyjska ruletka

Kupując samochód używany, gramy w rosyjską ruletkę. Prawdopodobieństwo, że oferowany nam pojazd rzeczywiście należał do zamożnego lekarza - maniaka na punkcie terminowego wykonywania przeglądów technicznych czy niemieckiej wdowy, która raz w miesiącu wyjeżdżała swoim wozem z garażu, aby odwiedzić grób męża, jest doprawdy znikome. A w konfrontacji z nieuczciwymi handlarzami klient stoi na z góry przegranej pozycji. Jak się okazuje, oszuści potrafią skutecznie przeciwstawić się każdej metodzie sprawdzania przeszłości upatrzonego samochodu. Nie pomaga wnikliwe studiowanie książki serwisowej, badanie grubości lakieru, rozszyfrowywanie informacji zawartych w oznaczeniach szyb i opon, ocena stopnia wytarcia kierownicy itp. Jeżeli chcą cię okantować, z pewnością okantują. A zatem - tylko nówka.

"Szkoła otwocka"

Swoje racje mają jednak także wyznawcy "szkoły otwockiej", przekonujący, że pakowanie dużych pieniędzy w nową blachę to głupota. Taki samochód traci na wartości kilkanaście lub więcej procent już w pięć sekund po opuszczeniu bramy salonu. Właściciel cacka prosto spod robota wydaje kupę kasy na jego ubezpieczenie, zamartwia się o każdą ryskę na karoserii, a w nocy wstaje co godzinę, by sprawdzić, czy jego skarb nie padł przypadkiem ofiarą złodziei.

Dziekujezaa4.pl

Kupując samochód z drugiej (trzeciej, czwartej...) ręki nie przejmujemy się byle drobiazgami. Po prostu nim jeździmy. A za cenę nowego fiata pandy możemy sobie zafundować na przykład fajną i bynajmniej nie pełnoletnią beemkę. Zamiast skromnego toczydełka mamy szpan, bajer i sporo frajdy.

A zatem samochód nowy czy używany? A może autobus, rower lub własne nogi?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nowy samochód | kredyt | złom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy