Nowe tarcze hamulcowe biją? To nie wina części!

Sprawne hamulce to bez wątpienia najważniejszy element wyposażenia każdego samochodu. Niestety, wielu użytkowników kontroluje ich stan wyłącznie przy okazji obowiązkowych badań technicznych.

Wysokie ceny części sprawiają, że mała część kierowców stosuje zasadę "lepiej zapobiegać niż leczyć". Odkładanie napraw do granic (a czasami poza nie) rozsądku skutkować może licznymi problemami po ich wykonaniu. Wiele z nich rodzi np. wymiana tarcz hamulcowych.

Wśród kierowców często usłyszeć można narzekania na kiepską jakość nowych podzespołów. W przypadku najtańszych zamienników są one - jak najbardziej - uzasadnione. Wielu użytkowników zarzuca jednak skandalicznie niską trwałość częściom renomowanych producentów. Liczne uwagi dotyczą chociażby "bicia" nowych tarcz, które pojawia się na kierownicy czy pedale hamulca już w kilka dni po ich montażu. Czy za tego typu usterki faktycznie odpowiadają producenci części? W większości przypadków - zdecydowanie nie!

Reklama

Niewielu użytkowników nie zdaje sobie sprawy z faktu, że przy rutynowej wymianie tarcz hamulcowych popełnić można szereg błędów. Każdy z nich skutkować będzie diametralnym obniżeniem trwałości. Większość spowoduje również niepożądany efekt "bicia" przy hamowaniu. O jakich błędach mowa?

Przede wszystkim, trzeba wiedzieć, że wszelkie naprawy hamulców powinny być poprzedzone dokładną kontrolą stanu zawieszenia. Sprawdzić trzeba nie tylko stan zacisków ale też łożysk kół! Ich luz skutkować będzie brakiem osiowości tarczy względem zacisku. Usterkę poznać można m.in. po nierównomiernym zużyciu klocków hamulcowych (zużyte po skosie). Niezwykle ważną kwestią jest też prawidłowa praca prowadnic i tłoczków hamulcowych. Zastane powodować będą nierównomierny nacisk klocków na każdą ze stron powierzchni roboczej tarczy. To z kolei skutkować będzie jej miejscowym przegrzaniem i  zwichrowaniem.

Identyczny efekt da również montaż używanych - "całkiem jeszcze dobrych" - klocków do nowej tarczy. Mało które zużyte są idealnie równomiernie - efekt będzie więc taki sam, tyle że nastąpi nieco później. Montaż starych klocków do nowych tarcz porównać można do owinięcia świeżego zszytej przez chirurga rany starym bandażem. To "może się udać", ale biorąc pod uwagę koszt operacji (komplet nowych klocków to za zwyczaj wydatek 150-200 zł) - ryzyko wydaje się zupełnie nieopłacalne.

Kilka gaf popełnić można również przy samym montażu tarczy. Niezwykle ważne jest dokładne oczyszczenie piasty z rdzy i wszelkiej maści brudu. Doświadczeni mechanicy szlifują piastę do "białego" metalu starając się usunąć wszelkie wżery. Nie można z tym jednak przesadzać, gdyż głębokie zarysowania powstałe przy szlifowaniu drucianą szczotką przyspieszą procesy korozyjne. Innym z popularnych błędów jest zabezpieczanie powierzchni piasty smarami. Większość instrukcji serwisowych kategorycznie zabrania takiego postępowania.

Trzeba pamiętać, że przy każdym hamowaniu tarcza rozgrzewa się do kilkuset stopni Celsjusza. Nawet popularne smary miedziowe, które - przynajmniej teoretycznie - radzą sobie z wysokimi temperaturami - szybko tracą swoje właściwości. To powoduje "gotowanie" się smaru i naprężenia powstające na styku tarczy z piastą. Również one mogą być głównym winowajcą zwichrowania tarczy po niewielkim przebiegu.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: hamulce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama