Najdroższe awarie, jakie mogą przytrafić się w aucie

Nawet 30 tys. zł, czyli równowartość niemal rocznego średniego wynagrodzenia netto w Polsce, może kosztować usunięcie poważnej awarii samochodu, który nie jest już objęty fabryczną gwarancją. W jaki sposób bronić się przed nieplanowanymi wydatkami?

W przypadku fabrycznie nowych aut standardem w Polsce jest 2-letni okres gwarancyjny, choć niektóre marki wydłużają go do 5, a nawet 7 lat. Korzystanie z tak długich okresów gwarancyjnych wiąże się jednak z różnymi utrudnieniami. Niektóre naprawy są wyłączone z listy (np. wymiana amortyzatorów), a użytkownicy muszą spełniać dodatkowe warunki, aby korzystać z możliwości bezpłatnego usuwania usterek (np. coroczne przeglądy w ASO).

Wystarczy jednak poczytać fora internetowe, aby zorientować się, że poważniejsze problemy "przytrafiają się" zazwyczaj już po zakończeniu okresu gwarancyjnego. Mówimy tu o skomplikowanych awariach, np. silnika czy skrzyni biegów, wymagających wymiany lub kosztownej naprawy całych zespołów. Ich koszt wynieść może od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych w przypadku droższych aut. Nie są to sytuacje statystycznie częste, ale jeśli już nam się przytrafią, mogą poważnie nadszarpnąć domowy budżet.

Reklama

Serwis carsmile.pl sporządził listę 10 awarii, które mogą dotknąć posiadaczy różnych marek i modeli samochodów - od aut z wyższej półki po te mieszczące się w średnim i niższym segmencie. Pod uwagę wzięto usterki, których usunięcie kosztuje więcej niż wynosi miesięczna pensja przeciętnego Polaka. W I półroczu br. miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej wyniosło 4 478 zł brutto, co daje kwotę netto 3 186 zł. Samochody z wyższej półki, które również ujęto w analizie, kupowane są zwykle przez osoby zarabiające więcej niż średnia krajowa, ale ten poziom wynagrodzeń standardowo stosuje się do zobrazowania skali zjawiska.

Okazuje się, że cena, jaką można zapłacić za naprawę auta niejednokrotnie może przyprawić użytkownika o zawrót głowy. W przypadku wystąpienia poważnej awarii problemem jest nie tylko sam koszt naprawy, ale też "uziemienie" samochodu, czasem na kilka tygodni, co zwykle poważnie komplikuje rodzinną logistykę.

Przedstawione w raporcie koszty napraw są szacunkowe i - najczęściej - dotyczą autoryzowanych stacji obsługi. W indywidualnych przypadkach koszty usunięcia awarii mogą się od siebie znacząco różnić.

Na początek przyjrzyjmy się poważnym awariom samochodów tzw. wyższej klasy. Wyobraźmy sobie, że w luksusowym Audi A6, A7 lub Q7 o pojemności 3,0 l w doszło do pęknięcia bloku silnika. Awaria nie dość, że czasochłonna (serwisy zazwyczaj nie mają takich części na stanie i muszą je zamawiać u importera), to może uszczuplić portfel właściciela nawet o... 30 tys. złotych. Naprawa takiej awarii pochłonęłaby równowartość 10 miesięcznych pensji "Kowalskiego", choć w przypadku starszych samochodów bardziej racjonalnym wyjściem byłby pewnie zakup używanego silnika na rynku wtórnym.

Niewiele lepiej wyglądałaby sytuacja, gdyby doszło do uszkodzenia wału korbowego w Subaru z dieslowskim silnikiem typu boxer produkowanym po 2008 roku. Właściciele kilkuletnich modeli Forester, Legacy czy Impreza, których nie obejmuje już fabryczna gwarancja, musieliby być wówczas przygotowani na wydatek rzędu 25 tys. zł. To równowartość przeciętnego wynagrodzenia w Polsce za ponad 8 miesięcy pracy.

Nieco mniejszą, ale również "robiącą wrażenie" kwotę musieliby przygotować użytkownicy samochodów z grupy Volkswagena (VW Passat B7, VW Golf 6, VW Tiguan, Skoda Superb 2, Skoda Octavia 2), w których zamontowane są 200-konne silniki TSI. Może zdarzyć się, że mają one wadliwe pierścienie tłokowe powodujące gigantyczne zużycie oleju. Wymiana tych części kosztować może właściciela pojazdu nawet 15 tys. zł.

Nieco mniejszą tylko sumę, bo 15 tys. zł musieliby wysupłać właściciele Toyoty Avensis III albo Toyoty RAV4 IV z silnikiem Diesla lub posiadacze BMW serii 3,5, X1 i X3. W przypadku aut japońskiej marki to efekt uszkodzenia silnika wskutek wadliwej głowicy, a w przypadku samochodów niemieckich - zatarcia się silnika w związku z problemami ze smarowaniem.

Wszystkie wymienione powyżej zdarzenia to poważne awarie, które mogą się nam przytrafić, nawet jeśli statystycznie ich prawdopodobieństwo nie jest duże. Ale nawet mniej poważne usterki mogą dużo kosztować. Np. sama tylko wymiana łańcucha rozrządu (bez konieczności naprawy silnika) w kilku modelach BMW to wydatek rzędu 4-6 tys. zł, więc grubo ponad zarobki przeciętnego "Kowalskiego". Z kolei wymiana automatycznej skrzyni biegów DSG we wszystkich modelach Audi to koszt ponad 20 tys. zł.

Powyższe awarie to tylko przykłady, ale trzeba mieć świadomość, że podobne problemy mogą się zdarzyć we wszystkich modelach niezależnie od marki. Ceny za wymianę uszkodzonych części mogą się sporo różnić w zależności od tego gdzie je kupujemy, jakie auto posiadamy i gdzie dokonujemy naprawy.

Jednym ze sposobów uniknięcia kosztów awarii jest długoterminowy wynajem samochodów. Dotyczy to w szczególności modeli objętych 2-letnią gwarancją, które wynajmujemy na dłuższy okres, np. na 3 lata. Wszelkie koszty związane z eksploatacją pojazdu w tym okresie powinna wówczas ponieść firma wynajmująca. Dotyczy to zarówno wymiany standardowo wyłączonych z gwarancji części eksploatacyjnych takich, jak tarcze i klocki hamulcowe, jak też poważniejszych napraw, np. wymiany sprzęgła czy rozrządu. Celem usługi najmu jest bowiem zapewnienie spokoju użytkownikowi i zdjęcie z niego ryzyka nieprzewidzianych wydatków. Pamiętajmy jednak, aby dokładnie czytać umowy najmu. Na polskim rynku nie ma jeszcze standardu tego typu usług i różne firmy w różny sposób definiują swoją odpowiedzialność na wypadek awarii samochodu!


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy