Kiedy nie ufać asystentom w aucie? Część I

Elektroniczne systemy w autach mają ułatwiać życie kierowcom, w rzeczywistości niektóre z nich tylko przeszkadzają i mogą przyczynić się do wypadku.

Elektroniczne systemy w autach mają ułatwiać życie kierowcom, w rzeczywistości niektóre z nich tylko przeszkadzają i mogą przyczynić się do wypadku.

Producenci aut prześcigają się w ofercie elektronicznych asystentów pomagających kierowcy np. w automatycznym parkowaniu, przełączaniu świateł, rozpoznawaniu znaków drogowych czy utrzymaniu pasa ruchu. Te mają zastąpić oczy, uszy, a nawet ręce kierowcy. O ile jeszcze niedawno pomocnicy kierowcy byli instalowani jedynie w luksusowych autach klasy wyższej, teraz można je zamówić nawet do aut miejskich. Na rynku wtórnym także nie brakuje kilkuletnich pojazdów, które mają na pokładzie cały arsenał asystentów.

Obecność elektronicznych pomocników sprawia, że potencjalny kupujący jest w stanie zapłacić za pojazd o wiele więcej niż za wersję bez asystentów. Powód? Większość z systemów wpływa nie tylko na komfort używania pojazdu, ale co ważniejsze także na bezpieczeństwo podróżowania. Niemal każdy kierowca chciałby mieć samochód, który ostrzeże go o niezamierzonej zmianie pasa ruchu, zauważy za niego inny pojazd w lusterku czy samochód, który sam znajdzie odpowiednie miejsce do parkowania, a następnie sam zaparkuje. Tymczasem ceny asystentów są dość wysokie w zakupie (przynajmniej kilka tysięcy złotych), ale za to dość tanie w produkcji. Przykładem może być system wykrywania pojazdów w martwym polu. Wykorzystuje do działania czujniki cofania, w które jest wyposażony niemal każdy pojazd. Wystarczy jedynie modyfikacja lusterek zewnętrznych (umieszczenie w nich diody ostrzegawczej) oraz wgranie odpowiedniego programu do komputera sterującego czujnikami cofania. Zresztą czujniki cofania mogą służyć także w innym, ale i droższym systemie - automatycznego parkowania. W tym przypadku producent musi ewentualnie zamontować silnik elektryczny, który będzie obracał kierownicą oraz oczywiście zainstalować w aucie odpowiednie oprogramowanie. Inwestycja niezbyt kosztowna, ale potencjalny zysk jest spory. Jednak problem nie są ceny, jakie płaci kierowca, ale działanie samych asystentów.

Reklama

Niestety, dość często nie można im ufać. Fałszywe alarmy w przypadku systemu wykrywającego pojazdy w martwym polu to niemal norma. To nie jest jedyny przykład elektronicznego pomocnika, którego działanie sprawia kierowcy problemy. Efekt? Zamiast ułatwiać życie, niepotrzebnie je komplikuje. Sprawdź, jak działają w teorii i praktyce pomocnicy kierowcy oraz w jakich sytuacjach lepiej na nich nie polegać.

Wykrywanie pojazdów w martwym polu

System wykrywania martwego pola działa w zasięgu do 3 metrów w bok i ukośnie do tyłu, co pokrywa się z obszarem występowania efektu martwego pola. Czujniki ultradźwiękowe są montowane z boku na zderzaku przednim i tylnym. Czujniki z przodu są wykorzystywane wyłącznie do weryfikacji sygnału. Jeżeli czujnik umieszczony z przodu po lewej stronie wykryje obiekt, zanim "dostrzeże" go czujnik tylny - system nie wszczyna wówczas alarmu. W podobny sposób identyfikowane są także samochody parkujące, infrastruktura drogowa oraz własne manewry wyprzedzania. Dopiero gdy jeden z czujników tylnych wykryje obiekt, a żaden z czujników przednich nie zgłosi tego wcześniej, mamy do czynienia z sytuacją potencjalnie niebezpieczną. W takim przypadku system ostrzega, np. zapala się lampka ostrzegawcza przy zewnętrznym lusterku wstecznym po właściwej stronie. Jeżeli kierowca nie zauważy lub zignoruje ostrzeżenie i włączy kierunkowskaz celem zmiany pasa ruchu, system może dodatkowo wyemitować akustyczny sygnał ostrzegawczy. Często system fałszywie informuje o pojeździe w martwym polu. Zwykle ma to miejsce podczas opadów deszczu czy śniegu. Spadające z nieba krople deszczu lub płatki śniegu są traktowane jak samochody. Zdarza się, że także przydrożne znaki są "widziane" jak samochody. Problemy pojawiają się także podczas jazdy na drodze o sporym natężeniu ruchu. Efekt? Fałszywe sygnały powodują, że kierowca zaczyna ignorować ostrzeżenia systemu, co może doprowadzić do uderzenia w pojazd rzeczywiście znajdujący się w martwym polu.

Automatyczne parkowanie

System wykrywa wolne miejsce parkingowe z pomocą tradycyjnych czujników parkowania, a następnie umożliwia zaparkowanie pojazdu. Przejmuje sterowanie układem kierowniczym, pozostawiając kierowcy jedynie przyspieszanie, hamowanie, zmianę biegów i sprzęgło (manualna skrzynia biegów). Podczas wjazdu na miejsce parkingowe system przekazuje kierowcy informacje wizualne i dźwiękowe, aby zapewnić bezpieczne manewrowanie. W zależności od zaawansowania asystenta, ten potrafi parkować prostopadle, równolegle, a nawet pomagać w wyjeżdżaniu z miejsca parkingowego. System automatycznego parkowania to spore ułatwienie dla osób, które podczas parkowania pojazdu przeżywają stres. Za kolizję podczas automatycznego parkowania zawsze odpowiada kierowca, ponieważ to on steruje samochodem, np. naciska hamulec. Niestety, czasem asystent daje wskazówki zbyt późno, przez co kierowca może uderzyć w inny zaparkowany pojazd. Podczas parkowania na nieutwardzonym i śliskim podłożu, np. żwirze, śniegu czy lodzie, może dojść do zboczenia z toru jazdy i w efekcie uderzenia w inne auto. Co więcej, inne źródła dźwięku mogą zakłócać sygnały czujników systemu, a to może doprowadzić do kolizji. Dość często asystent parkuje zbyt blisko innego pojazdu.

Czujniki parkowania

Czujniki ultradźwiękowe to rodzaj radaru o małym zasięgu. Ich zadaniem jest sygnalizowanie przeszkody znajdującej się w ich zasięgu. Niektóre rodzaje przeszkód, np. słupki, wykryte na początku cofania, mogą być niewidoczne na końcu manewru ze względu na występowanie martwych stref. Podczas złej pogody, czujniki szybko pokrywają się brudem. W momencie włączenia biegu wstecznego, czujniki potrafią pokazywać przeszkodę, której brak. Co więcej, niektóre źródła dźwięku (motocykl, ciężarówka, młot pneumatyczny) mogą być także źródłem fałszywych alarmów.

Ostrzeganie przed niekontrolowaną zmianą pasa ruchu

Kamera (zwykle umieszczona pod lusterkiem środkowym) rejestruje obszar przed pojazdem w zasięgu do 120 metrów. Komputer analizuje obraz, rozpoznając linie namalowane na jezdni. Jeżeli pojazd zjeżdża w stronę krawędzi pasa ruchu, układ wspomagający może ostrzec kierowcę, a nawet przy pomocy drobnych korekt kierunku sprowadzić go ponownie na środek pasa. Problemy Wykrywanie może być zakłócone, jeżeli oznaczenia na jezdni są nieczytelne, gdy przednia szyba jest brudna, ale także podczas mgły, intensywnych opadów deszczu, śniegu oraz kiedy słońce jest nisko nad drogą lub podczas nagłej zmiany natężenia światła, np. wyjazd z tunelu.


Tekst: Sebastian Sulowski
Zdjęcia: Robert Brykała, Andrzej Bieńkowski


Motor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy