Czy auto, które stoi, też się psuje?

Jak już informowaliśmy, wiele wskazuje na to, że - z chwilą wejścia w życie znowelizowanego Prawa o Ruchu Drogowym - polscy kierowcy zyskają możliwość czasowego wycofania z ruchu swojego samochodu.

Oznacza to, że nie będą wówczas musieli ponosić kosztów związanych z eksploatacją. Z polskiego prawa zniknie najprawdopodobniej obowiązek tzw. "ciągłości" ubezpieczenia OC.

Nad tego typu oszczędnościami trzeba się jednak dobrze zastanowić. Wycofanym z ruchu pojazdem nie będziemy mogli wyjechać na drogę publiczną, a w myśl obiegowej opinii samochód nieużywany psuje się bardziej, niż eksploatowany codziennie. Czy to prawda?

Chociaż twierdzenia tego typu mają status "mądrości ludowej", nie są wcale bezpodstawne. Przywrócenie pojazdu do pełnej sprawności po dłuższym postoju wiąże się z dużym nakładem pracy i koniecznością wymiany wielu elementów eksploatacyjnych. Dlaczego tak się dzieje?

Reklama

Patrząc przez pryzmat trwałości mechanicznej największy wpływ na sprawność poszczególnych elementów ma częstotliwość ich używania. W tym przypadku kluczową rolę odgrywa tzw. "liczba cykli". Właśnie z tego względu samochody z dużymi przebiegami, które często pokonują duże odległości, bywają w lepszym stanie technicznym, niż auta eksploatowane na krótkich dystansach. Dla - szeroko pojętych - silnika czy skrzyni biegów długa praca w optymalnych warunkach jest zdecydowanie mniej szkodliwa, niż "skokowa" eksploatacja na krótkich dystansach, gdy podzespoły nie mają szans na osiągnięcie optymalnej temperatury roboczej.

Nie oznacza to jednak, że czasowe odstawienie pojazdu "na kołki" - a co za tym idzie, zminimalizowanie liczby cykli pracy - pozwoli przedłużyć żywot samochodu. Takie działanie potrafi wyrządzić więcej szkód niż korzyści! Głównym problem jest tutaj... rdza. Nie chodzi  jednak wcale o korozję karoserii!

Większość kierowców twierdzi, że najlepszym sposobem na ochronę auta przed szkodliwym upływem czasu jest postawienie go w ciepłym, wentylowanym garażu. To prawda, ale odpowiednio przygotowane miejsce postoju spowalnia jedynie procesy korozyjne karoserii. W żaden sposób nie zatrzymuje natomiast korozji rozwijającej się w innych zakamarkach pojazdu - silniku, skrzyni biegów, układzie paliwowym czy - chociażby - klimatyzacji. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że w przypadku każdego z tych układów, do bezawaryjnego działania potrzebna jest... ich okresowa praca.

Karoseria zabezpieczana jest przed korozją na kilka sposobów (podkłady, lakierowanie). W przypadku takich elementów, jak chociażby tuleje i pierścienie cylindrowe, przewody ciśnieniowe, pompy czy przekładnie jedyną ochroną jest - pracujący w tych układach - czynnik roboczy. Korozji elementów silnika czy przekładni zapobiega film olejowy. Środki smarne (których zadaniem jest m.in. zabezpieczenie przed korozją i dbanie o uszczelniacze z tworzyw sztucznych) dodawane są też do czynnika chłodzącego pracującego w układzie klimatyzacji, paliwa czy płynów chłodzących (tzw. inhibitory).

Oczywiście nie oznacza to, że miesięczny postój w dramatyczny sposób wpłynie na kondycję tych układów. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że uruchomiając silnik po kilku tygodniach - przez pewien czas - pracować on będzie bez jakiegokolwiek(!) smarowania. To samo dotyczy skrzyni biegów, układu paliwowego (np. końcówki wtryskiwaczy) czy klimatyzacji. Trudno się spodziewać, by po 2-3 miesiącach postoju korozja poskutkowała np. zakleszczeniem pierścieni tłokowych. Nie przez przypadek, przed uruchomieniem silnika po długim postoju, mechanicy zalewają jednak cylindry - usuwającą osady - naftą. W przeciwnym wypadku po uruchomieniu bardzo łatwo o zatarcie!

Na problemy powodowane dłuższymi przestojami - w większym stopniu - narażone są zwłaszcza nowsze jednostki napędowe wyposażone w większą ilość wymyślnych rozwiązań technicznych, jak np. układy zmiennych faz rozrządu. Te z reguły wykorzystują tzw. wariator, który najczęściej sterowany jest olejem pod ciśnieniem. Dłuższe postoje, w czasie których olej odpływa z górnych partii silnika (np. z hydraulicznych kompensatorów luzów zaworowych czy napinaczy) nie służą tego typu mechanizmom. Zjawisko powoduje nie tylko poważne usterki mechaniczne (np. potęguje ryzyko "przeskoczenia" rozrządu przy uruchamianiu) ale wpływa też na powstawanie wycieków (rozsychające się uszczelniacze).

Przestoje nie służą też samochodom z metalowymi zbiornikami paliwa (wbrew pozorom nie wszystkie nowe auta mają zbiorniki z tworzyw sztucznych). Skraplająca się na ich górnej ścianie woda przyspiesza korozję. Spowodowane nią zanieczyszczenia trafiają następnie do zbiornika, skąd - przewodami paliwowymi - "atakują" filtry, pompy i wtryskiwacze. Dwa ostatnie elementy - kluczowe dla sprawności jednostki napędowej - smarowane są właśnie paliwem. Im jego jakość jest niższa, tym szybciej dojdzie do poważnej usterki.

Podobnie sprawa ma się też z układem hamulcowym. W rzadko eksploatowanych pojazdach typowymi usterkami jest np. zapieczenie się prowadnic hamulcowych czy korozja tłoczków. W obu przypadkach usterka szybko spowoduje uszkodzenie elementów ciernych, a nawet - w skutek przegrzania - łożysk kół.

Nie można też zapominać o normalnym starzeniu się elementów gumowych. Nie chodzi tu wyłącznie o opony, tuleje zawieszenia czy paski (rozrządu, osprzętu), ale też rozszczelniające się uszczelnienia (układ chłodzenia, simmeringi wałów). 

Prawdą jest również, że aby zapobiegać tego typu usterkom nie wystarczy czasowe "przepalanie" pojazdu polegające na uruchomieniu silnika. Pracujący bez obciążenia motor nie ma szans na szybkie osiągnięcie temperatury roboczej, co z kolei obniża żywotność oleju. Niespalone paliwo (bogata mieszanka) - po ścianach cylindrów - spływa do oleju mocno go rozrzedzając. Właśnie dlatego w samochodach, które używane są na krótkich dystansach, w oleju często wyczuć można wyraźny zapach benzyny. By miała ona szansę odparować, samochód systematycznie pokonywać musi dłuższe dystanse. W przeciwnym wypadku olej szybko traci swoje właściwości, co skraca żywotność panewek, pierścieni czy układu rozrządu!

Podsumowując, zgodnie z obiegową opinią, dłuższe przestoje nie służą naszym samochodom. By auto służyło nam bezawaryjnie, podobnie jak w życiu, potrzebna jest równowaga między pracą i odpoczynkiem.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama