Chińskie opony. Tandeta czy rozsądna oszczędność?

Zakup kompletu opon zawsze wiąże się z dużym obciążeniem finansowym. Pogoń za komfortem i precyzją prowadzenia sprawia, że nawet do niewielkich aut segmentu B trafiają dziś koła o średnicy 16 cali, a to – niestety - potęguje koszty obsługi.

Do tej pory alternatywą były opony z drugiej ręki lub - zdecydowanie tańsze od nowych - tzw. nalewki, czyli opony bieżnikowane. Dziś, coraz większą popularnością cieszą się oferowane w atrakcyjnych cenach gumy "Made in China". Czy trzeba się ich bać?

Produkty z Kraju Środka nie cieszą się w Europie zbyt dobrą opinią. Tandetne plastiki sprzętu AGD czy jego awaryjna elektronika każą podchodzić do nich ze zdrowym dystansem. W przypadku opon sprawa ma się jednak inaczej.

Chińska marka. Czy aby na pewno?

Każdy z opon dopuszczona do ruchu w krajach Unii Europejskiej musi przejść szereg standardowych testów homologacyjnych. Kraj pochodzenia nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Takim samym próbom poddawane są gumy produkowane w Niemczech, Polsce, Malezji czy... Bangladeszu. Badania homologacyjne obejmują również testy wytrzymałościowe - o bezpieczeństwo, przynajmniej teoretycznie, nie musimy się więc martwić. A jak jest z jakością?

Reklama

Żadna chińska opona nie wytrzyma porównania z najnowszymi konstrukcjami europejskich producentów segmentu premium. Wynik starcia z "budżetowymi" oponami marek ze Starego Kontynentu nie jest już jednak taki pewny. "Chińczyki" potrafią pozytywnie zaskoczyć. Dlaczego tak się dzieje?

Warto zdawać sobie sprawę z faktu, że "chińska makra" rzadko kiedy jest własnością Chińczyków. Duże koncerny oponiarskie przeniosły część swojej produkcji do Kraju Środka, niekiedy zdarza się więc, że produkty renomowanych marek i "tanich producentów z Chin" powstają w tej samej fabryce, na dwóch sąsiadujących ze sobą liniach. Nie przez przypadek wzory bieżników chińskich opon do złudzenia przypominają starsze modele znanych producentów. Bardzo często zdarza się, że "chińczyki" to nic innego, jak leciwe produkty cenionych marek, których wytwarzanie w Europie stało się już nieopłacalne, więc linie produkcyjne przeniesiono tam, gdzie koszty pracy są zdecydowanie niższe...

Jak dobrać opony?

Jak dobrać opony odpowiednie do swojego pojazdu, by mieć pewność, że sprawdzą się one w różnych drogowych sytuacjach?

Każda ze sprzedawanych w krajach Unii Europejskiej nowa opona - podobnie, jak chociażby sprzęt AGD - musi być wyposażona w etykiety, których zadaniem jest informowanie nabywców o właściwościach produktu. W przypadku ogumienia mamy do czynienia z trzema wartościami definiującymi opory toczenia (oszczędność paliwową), przyczepność na mokrej nawierzchni i głośność. Pierwsze dwie wartości klasyfikowane są literowo od A do G - przy czym A oznacza wartość najlepszą, a G - najgorszą. Ostatnia - hałas zewnętrzny - podawany jest w decybelach. Opony ze średniej półki mogą się więc legitymować wartościami - przykładowo - C C 70.

Chcąc mieć pewność, że opona nie zawiedzie w czasie szybkiej jazdy z dużym obciążeniem zwróćmy też uwagę na indeks prędkości (oznaczany literowo na boku opony) i nośności (liczbowo). W przypadku "chińczyków", chcąc zapewnić sobie wyższy margines bezpieczeństwa, można zdecydować się na wyższe wartości niż zaleca to producent. Różnica w cenie nie powinna być duża, zyskamy za to "spokój sumienia".

Ile można zaoszczędzić?

Ile zaoszczędzić można decydując się na etykietowane, czyli homologowane na europejski rynek, opony "Made in China"?

Przykładowo, za popularną wśród kierowców chińską oponę Sailun Atrezzo w rozmiarze 225/60/16 z indeksem nośności 98 (850 kg) i prędkości V (240 km/h) zapłacić trzeba około 250 zł. Dla porównania, opona renomowanej marki Vredestein o zbliżonych parametrach kosztować nas będzie około 400 zł. Sailuny mogą się pochwalić etykietami C/C i hałasem zewnętrznym 73 dB. Vredesteiny mają etykiety E/C (co oznacza, że auto zużywać będzie więcej paliwa niż na "chińczykach"), są za to zdecydowanie cichsze dla otoczenia (67 dB).

"Chińczyki" mają też inne zalety, które mogą być decydujące dla osób liczących się z każdym groszem. Większość chińskich opon przegrywa z europejskimi produktami w kategorii przyczepności na mokrej nawierzchni (z reguły z zapasem mieszczą się jednak w europejskich normach). Nie jest to wcale wynik oszczędności materiałowej, ale stosowania "twardszych", przystosowanych do gorszych nawierzchni, mieszanek.

Oznacza to wprawdzie, że na śliskich zakrętach wypadałoby zachować większą rozwagę, ale w połączeniu ze starszymi, niekierunkowymi wzorami bieżnika (co pozwala na dowolne "przekładanie" opon między osiami i stronami auta) gwarantuje im dłuższą żywotność.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: porady | opony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy