Bezwypadkowy, zadbany, pierwszy właściciel . Najczęstsze kłamstwa sprzedawców

Sprzedawcy bez skrupułów uciekają się do kłamstw. Demaskujemy te najczęstsze i podpowiadamy, jak je wykryć.

Podobno pół prawdy to całe kłamstwo. A sprzedawcy samochodów często serwują nam znacznie mniej niż pół prawdy, w rzeczywistości kłamiąc na temat sprzedawanego pojazdu - tak sprytnie, że właściwie nie można ich łatwo nakryć.

Na szczęście są metody, by przekonać się o nieprawdziwym opisie, niewymagające odbywania wycieczek do każdego upatrzonego auta. Podstawa to pozyskanie od sprzedającego szczegółowych zdjęć pokazujących te elementy, które najbardziej nas interesują. Równie wiele osób podczas rozmowy telefonicznej potrafi całkiem niechcący powiedzieć kilka słów prawdy o samochodzie, zwłaszcza jeżeli wyczuwają, że rozmawiają z fachowcem. Wówczas zadziała mechanizm "nie chciałbym tłumaczyć się przed tym człowiekiem podczas osobistego spotkania". Gorzej, jeśli trafimy na zatwardziałego oszusta - ale to temat na oddzielny materiał.

Reklama

Bezwypadkowy

Słowo, które jest nadużywane w prawie wszystkich opisach przez niemal wszystkich sprzedawców. Jeden z naszych redaktorów był osobiście świadkiem sytuacji, w której handlarz zachwalał auto, pomalowane pospiesznie przez lakiernika-amatora jako "bezwypadkowe". Klient zapytał zatem, co zdaniem sprzedającego znaczy to słowo. Odpowiedź zbiła z nóg: auto bezwypadkowe to takie, które w momencie sprzedaży nie jest rozbite. Przy takim podejściu sprzedających, nietrudno o rozczarowanie, zwłaszcza gdy w opisach pojawiają się tak kuriozalne wyrażenia jak "milion procent bezwypadkowy" albo "żaden element nie lakierowany".

Jak nie dać się nabrać?

Klienci zbyt często wychodzą z założenia, że samochód, w którym polakierowano błotnik czy zderzak, jest powypadkowy. To oczywiście nieprawda. Dlatego dzwoniąc do sprzedającego, należy zadawać pytania pomocnicze, świadczące o tym, że znamy się na rzeczy: pytamy o stan podłużnic (czy były spawane), o grubość warstwy lakierniczej (każdy komis ma miernik na stanie i może sprawdzić to dla klienta), o daty produkcji szyb (każdy handlarz umie je odczytać). Poprośmy o zrobienie zdjęć szpar między maską a błotnikiem, lampą przednią a zderzakiem, klapą bagażnika a lampami tylnymi.

Możemy poprosić też o zdjęcie podłogi bagażnika z wyjętą wykładziną i kołem zapasowym. Jeśli chcemy wybrać się po auto, ostrzeżmy, że pojawimy się w towarzystwie zawodowego blacharza (nawet jeśli to blef). Wielu sprzedających zmienia wtedy front i zaczyna bardziej śmiało mówić o historii auta.

Więcej o najpopularniejszych kłamstwach w ogłoszeniach sprzedaży używanych aut przeczytasz na magazynauto.pl.

Dowiedz się więcej na temat: klamstwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy