Auto za 2 tys. zł To możliwe! Ale czy ma sens?

Dwa tysiące złotych to kwota, za jaką trudno dziś kupić markowy rower. Czy wystarczy na zakup auta, które nie okaże się skarbonką bez dna?

Większość Polaków, decydując się na samochód z rynku wtórnego, dysponuje kwotą od 10 do 20 tys. zł. Nie każdy może sobie jednak pozwolić na taki wydatek. Inwestując pieniądze w studia, mieszkanie czy chociażby budowę domu, wielu rodaków nie marzy wcale o wzbudzającym zazdrość sąsiadów "passacie w tedeiku" czy błyszczącej chromem "aczwórce". Często potrzebujemy po prostu możliwie najtańszego środka transportu, który w razie potrzeby dowiezie nas na uczelnię lub podrzuci na budowę kilka worków cementu. Priorytetami nie są więc osiągi, wygląd czy poziom wyposażenia. Samochód ma po prostu jeździć i czynić to w możliwie najmniej inwazyjny dla naszego budżetu sposób.

Reklama

Czy na rynku aut używanych uda się znaleźć pojazdy, które są w stanie spełnić te założenia?

Do szkoły czy do pracy?

Zanim zabierzemy się do wertowania prywatnych ogłoszeń (wycieczki po giełdach czy komisach przy takim budżecie są stratą czasu), powinniśmy zastanowić się nad przeznaczeniem pojazdu. Jeśli priorytetem są dla nas niskie koszty eksploatacji związane np. z dojazdami do szkoły, marzenia o kompakcie czy aucie klasy średniej odłóżmy na później.

W świecie motoryzacji wielkość ma kluczowe znaczenie, przynajmniej w kwestiach finansowych. Poza nielicznymi wyjątkami mniejsze auto zawsze oznacza mniejsze koszty - poczynając od ceny zakupu, poprzez zużycie paliwa, a na warunkach ubezpieczenia kończąc. Co ważne, mniejsze auto będzie też młodsze, co rokuje nadzieje nie tylko na tańszą eksploatację, ale też możliwość późniejszej odsprzedaży.

Co innego, jeśli priorytetem są dla nas zdolności przewozowe samochodu. Szukając auta "do pracy" powinniśmy mieć świadomość, że czegokolwiek byśmy nie kupili, istnieje graniczące z pewnością prawdopodobieństwo, że będziemy ostatnim właścicielem pojazdu. Kwotę przeznaczoną na zakup powinniśmy więc traktować jako kolejny wydatek związany z remontem mieszkania czy budową domu. Wydatek, z którego najprawdopodobniej nie odzyskamy już ani grosza.

Bezawaryjny? Tak, ale...

Nie jest prawdą, że samochód kupiony za dwa tysiące złotych nie może być bezawaryjny. By czuć się usatysfakcjonowanym z zakupu należy jednak stworzyć własną, alternatywna definicję tego słowa.

Kupując tego typu niskobudżetowe auto mianem awarii powinniśmy określać wszelkie usterki, których wystąpienie wyklucza pojazd z dalszej jazdy. Stosując się do tej zasady, przy wyborze samochodu powinniśmy się więc kierować stanem takich podzespołów jak układ napędowy, zawieszenie czy hamulce. Zupełnie nie powinna nam za to przeszkadzać szpachla, rdzawe wypryski czy odpadające elementy wnętrza. Kwestia estetyki nie może zaprzątać nam głowy - jeśli podłokietnik czy klamka zostanie kiedyś w ręce spójrzmy na to z optymistycznej strony - redukcja masy do dziś jest najlepszym sposobem na poprawę osiągów i obniżenie spalania...

Jakie modele powinny wzbudzić nasze zainteresowanie?

Pojedynek mikro-gigantów

Z punktu widzenia studenta, pod względem kosztów, najlepiej prezentują się dwaj "odwieczni" rywale - daewoo tico i fiat cinquecento. Wybór między tymi pojazdami nie jest łatwy, każdy ma bowiem niepodważalne zalety.

Co ważne, w porównaniu z fiatem, daewoo jest o wiele mniej kłopotliwe w eksploatacji. Układ napędowy i zawieszenie bez trudu znoszą przebiegi rządu 200 tys. km, permanentny brak wyposażenia sprawia, że w aucie - może poza sterowanym elektronicznie gaźnikiem - w zasadzie nie ma się co zepsuć. Na plus tico zaliczyć można również stosunkowo dynamiczny silnik i niskie zużycie paliwa. Nawet po wielu latach eksploatacji, silnik zadowala się średnio 5 litrami na 100 km.

Produkt ś.p. Daewoo Motors ma jednak kilka poważnych wad. Po pierwsze, mimo większego, pięciodrzwiowego nadwozia, samochód jest zdecydowanie mniej bezpieczny niż fiat. Nie myślcie jednak, że w przypadku cinquecento Włosi mają się w tej kwestii czym chwalić.

O ile w tico poziom zabezpieczenia pasażerów przed skutkami wypadków określić można słowem "żenujący", w przypadku nieco sztywniejszego nadwozia cinquecento odpowiedni wydaje się wyraz "mierny". Kolejną wadą tico jest również poziom zabezpieczenia nadwozia przed korozją. Rdzawe wykwity potrafiły pojawiać się na karoserii już w rok po opuszczeniu przez auto linii montażowej, przed zakupem dokładnie skontrolujmy więc podłogę i podłużnice.

Co niektórych może nieco zdziwić, z rdzą lepiej radzi sobie fiat. Podobnie jednak, jak w przypadku poziomu bezpieczeństwa, należy pamiętać, że między słowami "lepiej" a "dobrze" istnieje ogromna przepaść. Zaletami fiata jest też nieco lepsza dostępność do tanich części zamiennych, ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że możemy dość często ich potrzebować. Chociaż silniki są raczej bezawaryjne (ale potrafią palić nawet 8 l/100 km), problemów może przysporzyć osprzęt.

Kwestią czasu są problemy z alternatorem i instalacją elektryczną. Humor właściciela często psują też niskiej jakości układ wydechowy i tylne hamulce. Jak w przypadku każdego innego auta poruszającego się po naszych drogach, najwięcej wydatków związanych będzie z zawieszeniem. Jest ono, na szczęście, niezbyt skomplikowane i tanie w naprawach. Przed zakupem skontrolujmy jednak stan amortyzatorów - to najdroższe elementy układu, który nie wykazuje się zbyt dobrą trwałością.

Osiołki na kołach

W przypadku typowych "wołów roboczych" pole manewru wydaje się być dużo większe. Na rynku przebierać można w ofertach nadgryzionych zębem czasu aut z nadwoziem typu kombi, ale - dla własnego bezpieczeństwa - radzilibyśmy ograniczyć się do tych najpopularniejszych.

Również tutaj zależność: mniejsze auto = niższe koszty eksploatacji, sprawdza się doskonale. Za 2 tys. zł nie ma co liczyć na mondeo czy omegę z silnikiem wysokoprężnym, a te wyposażone w instalacje gazowe będą przeważnie na skraju swojej drogowej kariery. Dlatego właśnie powinniśmy dobrze się zastanowić, czy nieco większy bagażnik wart jest dużo większego ryzyka. Z ekonomicznego punktu widzenia, o wiele rozsądniejszym wyborem będzie zakup kombi zbudowanego w oparciu o samochód klasy kompaktowej - zwłaszcza, że bagażniki kompaktów wielkością często nie odbiegają od reprezentantów klasy wyższej.

Wbrew pozorom, wybór kompaktowych "kombiaków" za 2 tys. zł jest całkiem spory. Bez większych problemów uda nam się znaleźć m.in.: fiaty palio, fordy escorty, ople astry czy skody felicie. Co ciekawe, wskazanie lidera tej grupy jest w zasadzie niewykonalne. Mimo różnych producentów, typowe usterki wszystkich z wymienionych pojazdów są niemal identyczne.

Oceniając pod kątem zastosowanych jednostek napędowych, na prowadzenia wysuwa się opel - benzynowe konstrukcje o pojemności 1,4 i 1,6 cechują się bardzo wysoką trwałością i są "niewybredne" w eksploatacji. Pamiętać trzeba jednak o bardzo ważnej w tym przypadku wymianie paska rozrządu (element wymienia się - a w zasadzie powinno - wraz z pompą wodną), która podniesie koszt zakupu auta.

Nieco więcej uwagi wymagają fordowski 1,6 l zetec (plastikowy kolektor dolotowy sprawia, że auto źle znosi instalacje gazowe), który po przebiegu ok. 200 tys. km lubi konsumować duże ilości oleju, oraz konstrukcje fiatowskie, które mają niemal wrodzoną skłonność do wycieków.

Najsłabiej wypada w tym zestawieniu wywodzący się jeszcze z modelu 120 skodowski silnik o pojemności 1,3 l. Mimo że wyposażono go we wtrysk Boscha, wał korbowy kręci się w oparciu o tylko trzy łożyska, zawory wymagają okresowej kasacji luzu, niską trwałość ma też łańcuszek rozrządu. Warto natomiast zainteresować się stosowanym w tym modelu volkswagenowskim 1,9-litrowym Dieslem o mocy 64 KM. Oferta takich pojazdów w tym zakresie cenowym jest jednak bardzo ograniczona.

W przypadku każdego z wymienionych aut największy problem stanowić będzie znalezienie niezbyt skorodowanego egzemplarza. W skodach i fiatach najszybciej poddają się nadkola, tylne klapy, ranty drzwi i progi. W fordach i oplach do tej listy dorzucić należy jeszcze okolice wlewu paliwa.

Niezależnie od modelu, przed zakupem dokładnie skontrolujmy podłużnice i podłogę - powierzchowna korozja elementów karoserii nie wpływa na sztywność konstrukcji, przegniłe podwozie - zdecydowanie tak. Dużo uwagi powinniśmy też poświęcić kondycji zawieszenia, a zwłaszcza amortyzatorom i łożyskom, których naprawa wiąże się ze stosunkowo dużymi kosztami.

Do typowych usterek w przypadku skody zaliczyć należy haczące skrzynie biegów, wycieki z układu chłodzenia oraz awarie przegubów. W escorcie spodziewać się można usterek sondy lambda, silniczków krokowych oraz - zdecydowanie groźniejszych - pomp wodnych. W palio niemal na pewno dręczyć nas będą usterki alternatora (jego niskie umiejscowienie naraża go na częsty kontakt z wodą), elektryki (wskaźniki, oświetlenie) i korodujący wydech. Problem z rdzewiejącym wydechem ma również astra, która dodatkowo może też potrzebować wymiany termostatu czy - jeśli zbliża się termin przeglądu technicznego - elementów hamulca ręcznego.

Zaletą opla i forda jest jednak ogromna popularność, dzięki czemu po większość części, zamiast do sklepu motoryzacyjnego, śmiało udać się można na szrot.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sens
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy