10 najmniej usterkowych aut za 10 tys. zł!

Czy stary samochód musi być skarbonką bez dna? Wcale nie - przedstawiamy dziesięć samochodów, które, pomimo słusznego wieku, potrafią zaskoczyć niską liczbą usterek.

1. Toyota Avensis

Jeśli sądzicie, że samochodów segmentu D kupiony za 10 tys. zł musi się psuć, jesteście w błędzie. Taka kwota spokojnie wystarcza na zakup pierwszej generacji Toyoty Avensis, której - za wyjątkiem wiejącej nudą stylistyki - nie sposób nic zarzucić. Najbardziej godne polecenia są egzemplarze z benzynowymi silnikami 1,6 i 1,8 l. Za najtrwalsze uchodzą te sprzed liftingu w 2000 roku (pozbawione systemu zmiennych faz rozrządu VVT-i). Młodszych nie należy się jednak obawiać - w ich przypadku radzimy po prostu częściej kontrolować poziom oleju. Avensis zbiera wysokie noty w kategorii trwałości ogólnej. Duże przebiegi wytrzymują nie tylko elementy wyposażenia dodatkowego, ale też szereg kluczowych podzespołów - wkładki zamków, stacyjki, przekładnie kierownicze, skrzynia biegów, itd. Usterki są z reguły drobne (np. spalone żaróweczki w kokpicie), reszta wydatków wynika po prostu z normalnej eksploatacji (zużyte hamulce, sprzęgło itd.). Awarie wykluczające auto z ruchu w zasadzie się nie zdarzają, o ile oczywiście dbamy o przeglądy (regularna wymiana świec i przewodów w benzyniakach, filtra paliwa w dieslu).

Reklama

2. Toyota Corolla

10 tys. za pełnoletnie auto segmentu C? W przypadku zadbanej Corolli VII generacji (oznaczenie kodowe E110) taki wydatek wydaje się uzasadniony. Auto ma wprawdzie sporo wad, po stronie których postawić można dyskusyjną urodę i zaskakująco ciasne wnętrze (zdecydowanie obszerniejsze są współczesne samochody segmentu B), ale charakteryzuje się legendarną wręcz trwałością. Jeśli dbamy o okresowe przeglądy nawet 300 tys. km nie robi na Toyocie większego wrażenia. Taki przebieg wytrzymują nie tylko silniki, skrzynie biegów czy przekładnia kierownica - w pełnoletniej Corolli, z reguły, wszystko działa. Tak samo, jak w przypadku Avensisa, najbardziej godne polecenia są benzynowe jednostki z serii 4A-FE, które uchodzą za niemalże pancerne. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że leciwe Toyoty "nie lubią" jazdy na gazie. Samochody wymagają bowiem okresowej regulacji luzów zaworowych. W przypadku starej Corolli nie powinno to jednak stanowić większego problemu. Nawet benzynowe jednostki o pojemności 1,6 l, przy odrobinie wprawy, potrafią spalać około 6 l/100 km.

3. Toyota Yaris

Yaris jest dowodem na to, że odpowiednia kontrola jakości to klucz do bezproblemowej eksploatacji. Samochód od lat plasuje się w czołówce rankingów niezawodności, mimo że większość europejskich egzemplarzy wyprodukowanych została we Francji! Największym problemem będzie znalezienie interesującego auta, które nie straszy korbkami w drzwiach i zaślepkami na desce rozdzielczej. Przy odrobinie szczęścia uda się jednak kupić samochód z polskiej sieci dealerskiej wyposażony w klimatyzację. Polecamy zwłaszcza benzynową jednostkę o pojemności 1,3 l rozwijającą 86 KM. Słabsza, trzycylindrowa, o pojemności 1,0 l nie sprawia kłopotów, ale moc 68 KM nie pozwala na sprawne wyprzedzanie poza miastem. Jeśli komuś nie przeszkadza dyskusyjna uroda, śmiało zdecydować się można na model Yaris Verso. Ta "pralka na kółkach" to prawdziwy mistrz przestrzeni i niskich kosztów eksploatacji! Bez większych obaw sięgnąć też można po udanego diesla 1,4 l D-4D, który charakteryzuje się niezłymi osiągami i zaskakująco dużą trwałością. Jednostka wyposażona jest w łatwe w naprawach wtryskiwacze Boscha i trwały - bezobsługowy - łańcuch rozrządu. W Yarisie z tym silnikiem nie znajdziemy też, problematycznych kół dwumasowych i filtrów cząstek stałych!

4. Ford Fusion

Zbudowane na bazie Fiesty auto to jeden z lepszych modeli Forda ostatnich lat. W stosunku do pierwowzoru samochód otrzymał podwyższony prześwit (co dobrze sprawdza się na polskich drogach), pudełkowate nadwozie zaowocowało dużą ilością miejsca we wnętrzu. Największą zaletą modelu jest bezawaryjność. Mały Ford rzadko odmawia współpracy, a jeśli już tak się stanie, naprawy nie kosztują dużo. Słabym punktem są jedynie łożyska kół i... korozja. Ta ma z reguły jedynie powierzchowny charakter. Przed zakupem warto jednak dokładnie przyjrzeć się nadkolom i dolnym partiom drzwi, zwłaszcza od ich wewnętrznej strony. Szczególnie warte polecenia są samochody z podstawowym, benzynowym silnikiem 1,25 l 16V o mocy 75 KM (nie mylić z archaiczną jednostką 1,3 l!), który zapewnia nadspodziewanie dobre osiągi, niewielkie zużycie paliwa i - co najważniejsze - praktycznie się nie psuje!

5. Honda Jazz

10 tys. powinno wystarczyć na najstarsze egzemplarze drugiej generacji produkowanej w latach 2002-2008. To wygórowana cena, jak na 13-letnie auto segmentu B zwłaszcza, że za połowę tej kwoty można kupić równoletnią Renault Lagunę II. W przeciwieństwie do niej na leciwą Hondę zawsze można jednak liczyć. O ile nie oszczędzamy na przeglądach eksploatacyjnych (płyny, paski) i nie szukamy oszczędności w instalacji gazowej samochód będzie wiernie służył przez następne lata. Możecie być pewnie, że szybciej pozbędziecie się go "z nudów", niż dlatego, że będzie się psuć! Uważać należy jedynie na akumulator. Fabryczny ma zbyt małą pojemność, przez co szybko się rozładowuje. Lepiej zastąpić go nieco większym. Troskliwą opieką wypada też otoczyć tylne błotniki, a dokładniej - miejsce ich łączenia z dachem. Fabryczna pasta uszczelniającą (tzw. siler) z czasem się kurczy i pęka, w wyniku czego woda przedostaje się do bagażnika. W roli uszczelnienia najlepiej sprawdzi się uszczelniacz dekarski lub klej do szyb. Radzimy nie używać silikonu - jego kwaśny odczyn przyspieszy korozję! Pewnym problemem może też być wymiana żarówek przednich świateł. Wymaga ona zdjęcia nadkola i "giętkiej ręki po złamaniu z przemieszczeniem".

6. Honda Civic

Za 10 tys. zł możemy też kupić Hondę Civic VII generacji z pierwszych lat produkcji (2001-2003). Niezależnie, czy zdecydujecie się na wersję 1,4 l (90 KM) czy 1,6 l (110 KM) nie będziecie żałować. Pamiętać trzeba jedynie o okresowej regulacji luzu zaworowego (co 40 tys. km) - decyzja o montażu LPG wydaje się więc niezbyt rozsądna. Interwał wymiany paska rozrządu to 120 tys. km (w przypadku zamienników skraca się o połowę!).

Przy zakupie warto zwrócić uwagę na luzy w układzie kierowniczym (szwankujące przekładnie) i huczenie wydobywające się ze skrzyni biegów (uszkodzenie łożysk). W obu przypadkach naprawa pochłonie powyżej 1000 zł. Co jakiś czas trzeba też udać się do mechanika celem ustawienia geometrii tylnej osi (na szczęście, zawieszenie jest raczej trwałe). Poza tym trudno wskazać jakiekolwiek poważniejsze przypadłości tego modelu. Nadwozie nieźle opiera się działaniu rdzy, całość wyposażenia działa z reguły bez zarzutu. Drobne kłopoty sprawiać mogą jedynie przełącznik świateł czy sterowanie ogrzewaniem (odpinająca się linka). Na tle większości klasowych konkurentów to jednak błahostki!

7. Opel Agila

Produkowana w Gliwicach Agila pierwszej generacji to najmniej usterkowy Opel w historii. Ewenement wyjaśniać może fakt, że - z konstrukcyjnego punktu widzenia - mamy do czynienia z Suzuki. Agila to po prostu produkowany w Europie brat bliźniak Suzuki Wagon R+. Kwadratowa karoseria zapewnia wprawdzie zaskakująco dużo przestrzeni, ale - nie ma się co oszukiwać - Agila to auto o typowo miejskim charakterze.  W salonie dopłacać trzeba było m.in. za wspomaganie kierownicy - większość dostępnych na rynku egzemplarzy nie ma też takich "luksusów", jak centralny zamek czy elektrycznie sterowane szyby, nie mówiąc już o klimatyzacji. Największą zaletą Agili jest natomiast bardzo niewielka usterkowość. Najmniej awaryjne są, niestety, najsłabsze wersje benzynowe (trzycylindrowy silnik 1,0 l o mocy 58/60 KM). Te zapewniają jednak mizerną dynamikę i przeciętną kulturę pracy. Z autem lepiej radzi sobie benzynowy 1,2 l (75-80 KM), ale - w pechowych egzemplarzach - zdarzyć się mogą np. rozciągnięte łańcuchy rozrządu. Z zakupu diesla (1,3 l CDTI - konstrukcji Fiata lub 1,7 l CDTI - konstrukcji Isuzu) lepiej zrezygnować. Zużycie paliwa jednostek benzynowych jest niewiele większe, a ryzyko kosztownej awarii zdecydowanie spada.

8. Opel Meriva

Meriva to zbudowany w oparciu o Corsę C minivan, który nie boi się dalszych podróży. W zaskakująco przestronnym wnętrzu całkiem wygodnie pomieszczą się nawet cztery dorosłe osoby (to zasługa dużego rozstawu osi - 2,6 m), wysoka pozycja za kierownicą spodoba się głównie (ceniącym łatwość parkowania) paniom. Największą zaletą Merivy są - typowe dla Corsy - koszty eksploatacji połączone z przestronnością zarezerwowaną dla zdecydowanie większych pojazdów. Godne polecenia są zwłaszcza benzynowe silniki - chociaż lubią spalać olej (między wymianami trzeba pilnować jego stanu), są praktycznie bezawaryjne a - w razie potrzeby - doskonale tolerują zasilanie LPG. Pamiętajmy jedynie, by skrócić zalecane przez producenta interwały wymian napędu rozrządu (dla własnego bezpieczeństwa najlepiej do około 60 tys. km). Co ciekawe, Meriva - z reguły - nie ma problemów z korozją. Drobne usterki dotyczą np. mechanizmu wybieraka skrzyni biegów czy elementów osprzętu. Trzeba się też pogodzić ze słabym wyposażeniem egzemplarzy pochodzących z polskiej sieci dealerskiej (np. brak możliwości regulacji kierownicy).

9. Volvo S60

To jeden z najbardziej niedocenianych pojazdów na rynku. Warte polecenia są absolutnie wszystkie, pięciocylindrowe jednostki napędowe (łącznie z benzynowymi, wspomaganymi turbosprężarką), które charakteryzują się pancerną wręcz konstrukcją. Co ważne, silniki świetnie tolerują gaz - pamiętać trzeba tylko, że instalacja kosztować będzie około 3 tys. zł (pięć cylindrów). Chociaż auto ma skomplikowane zawieszenie, elementy wahaczy wymienia się osobno, co znacznie obniża koszty ewentualnych napraw. Ocynkowana karoseria nie ma najmniejszych problemów z korozją (o ile nie była naprawiana po wypadku), mimo upływu lat rzadko psuje się wyposażenie (usterkowe są silniczki wycieraczek reflektorów i podnośniki szyb, we wnętrzu odkleja się podsufitka). 10 tys. zł powinno wystarczyć na zadbany egzemplarz z benzynowym silnikiem z pierwszych lat produkcji. Jeśli auto było regularnie serwisowane i ma mniej niż 250 tys. przebiegu, bez poważniejszych awarii posłuży jeszcze wiele lat. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej unikać automatycznych skrzyń biegów.

10. Skoda Octavia

Pierwsza generacja Octavii konstrukcyjnie tkwi jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych. Patrząc przez pryzmat ekonomii - to duży plus. Konstrukcyjnie samochód jest mieszanką rozwiązań stosowanych przez Volkswagena przez niemal dwie dekady. Samochód pełnił funkcję "przedskoczka" dla - zaprezentowanego w 1997 roku (rok po premierze Skody) - Golfa IV generacji. Po stronie minusów wpisać trzeba stosunkowo ciasne wnętrze w drugim rzędzie siedzeń (auto ma o 8 cm mniejszy rozstaw osi niż Opel Meriva). Samochód nadrabia to jednak przepastnym bagażnikiem mieszczącym aż 528 l. Octavia nie jest wprawdzie mistrzem bezawaryjności, ale bliskie pokrewieństwo z popularnymi Volkswagenami pozwala utrzymać koszty eksploatacji na śmiesznie niskim poziomie. Najrozsądniejszym wyborem wydaje się być benzynowy 1,6 l MPI o mocy 101 KM lub 102 KM. Dzięki prostej budowie jest praktycznie bezawaryjny, a takie rozwiązania, jak chociażby hydrauliczna kompensacja luzów zaworowych sprawiają, że świetnie współpracuje z LPG.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy