Volkswagen Arteon R-Line Edition - ile w nim wyjątkowości?

Snobizm to straszna cecha. Zabija nie tylko relacje międzyludzkie, ale i samochody. Jej ofiarą przez lata padło wiele wspaniałych pojazdów pokroju Renault 25, Citroena C6 czy Volkswagena Phaetona. Czy los starszego brata podzieli też flagowy Arteon?

Nie jest tajemnicą, że żyjąc na wysokim poziomie, można pozwolić sobie na coś więcej, niż tylko zaspokajanie podstawowych potrzeb. Gdy pieniądze nie są żadnym problemem, dany produkt musi nie tylko świetnie wywiązywać się ze swojej podstawowej roli, ale też zapewniać właścicielowi odpowiedni nastrój. To jeden z powodów, dla którego za produkty o zbliżonych cechach i właściwościach jesteśmy w stanie zapłacić zdecydowanie więcej.

Niestety, w świecie motoryzacji oznacza to nic innego jak kastowość, na co najlepszym przykładem jest właśnie Arteon. Auto, z którym wszystko jest jak najbardziej "OK". Rewelacyjna sylwetka, imponujące rozmiary, świetne osiągi. Problem w tym, że w ubiegłym roku na europejskie drogi trafiło zaledwie 19 tys. egzemplarzy. Dla porównania, jeszcze w 2019 roku jego poprzednik - Volkswagen Passat CC - sprzedał się w liczbie ponad 31 tys. sztuk. Dlaczego więc, z roku na rok, flagowy model traci nabywców?

Reklama

Jednym z powodów może być to, że we wnętrzu - najnormalniej w świecie -  wieje Passatem. I nie zrozumcie nas źle. Passat to świetny samochód. Tyle, że dla osób, dla których Passat jest królem motoryzacji, najlepszym wyborem... jest Passat. A dla tych, którzy chcieliby jednak czegoś więcej, z otwartymi ramionami czekają sprzedawcy Audi.

W koncernach tak po prostu jest. Gdy rzucisz na biurko kluczyki od Camry i kolega zapyta cię, co kupiłeś - możesz z dumą odpowiedzieć, że "najlepszą z Toyot". I będziesz czuł się z tym świetnie, chyba że w odpowiedzi usłyszysz "Aha. A ja zamówiłem właśnie skromnego Lexusa IS..."

Po co więc Volkswagenowi Arteon? Mamy na to swoją teorię. Ktoś w Wolfsburgu zauważył pewnie, że w wielu firmach istnieje kadra zarządzająca średniego szczebla, która nie może przecież jeździć Passatem, jak pierwszy lepszy kierownik, ale - przynajmniej w opinii zarządu - nie zasłużyła sobie jeszcze na Audi. Mówiąc prościej - stworzono auto dla dyrektora regionalnego w Aldi czy Kauflandzie.

Czy oznacza to, że mamy do czynienia "z przeciętnym" samochodem? Absolutnie nie! To auto ma absolutnie wszystko, czego potrzeba, by pokonywać dalekie odległości w komforcie i spokoju. Brakuje mu wyłącznie... kropli błękitnej krwi, która sprawiłaby, że patrzyłbyś na nie z większym respektem. Ale, ale - jest też i druga strona medalu. Braki w pochodzeniu trzeba przecież czymś zrekompensować. Oznacza to, że lista wyposażenia "gorszego kuzyna" zawstydzić może niejedno auto z Ingolstadt.

Weźmy na przykład prezentowaną, limitowaną wersję R-Line Edition. Z zewnątrz, oprócz szeregu wyróżników pokroju chromowanych listew ozdobnych, przyciemnianych tylnych szyb czy np. "dynamicznych" kierunkowskazów, poznamy ją m.in. po - lakierowanych na czarno - 20 calowych (!) obręczach kół z oponami w rozmiarze 245/35.

W kabinie czeka na nas np.: czarna podsufitka, fotele ergoComfort z elektryczną regulacją odcinka lędźwiowego i kąta nachylenia oparcia po stronie kierowcy, sportowa wielofunkcyjna, obszyta skórą, kierownica z łopatkami do zmiany biegów czy trójstrefowa, automatyczna klimatyzacja. Standard obejmuje też m.in.: nawigację satelitarną z 9,2-calowym ekranem, aktywny, sprzęgnięty z nawigacją, tempomat działający aż do prędkości 210 km/h czy sportowe, obniżone o 20 mm, zawieszenie z adaptacyjną regulacją. Zadbano też o sportowe akcenty pokroju chromowanych nakładek na pedały, aluminiowych listew ozdobnych czy podciętej u dołu kierownicy z łopatkami do sterowania skrzynią biegów.

Nie oszczędzano również na tym, co pod maską. Testowany egzemplarz napędzał podwójnie doładowany 2.0TDI o mocy 240 KM (500 Nm), który standardowo sprzęgany jest z siedmiostopniową przekładnią DSG, napędem na obie osie 4MOTION i elektroniczną blokadą mechanizmu różnicowego XDS. Taki zestaw gwarantuje rewelacyjne osiągi i rozsądne obchodzenie się z paliwem. Samochód wystrzeliwuje do 100 km/h w czasie zaledwie 6,5 s i osiąga prędkość maksymalną 245 km/h.

Średnie zużycie paliwa oscyluje w okolicach 7,5 l/100 km w jeździe mieszanej. Nie sugerujcie się w tym przypadku - widniejącym na naszych zdjęciach - wynikiem 8,8 l/100 km. To efekt nietypowej eksploatacji, czyli postoju i licznych manewrów na parkingu związanych z sesją zdjęciową.

Wrażenia ogólne? Rewelacyjnie jeździ się z aktywnym tempomatem, który wprawdzie (jeszcze) nie widzi, ale mimo tego potrafi dostosować prędkość do obowiązujących znaków czy krzywizny drogi. Arteon jest też zaskakująco komfortowy, zwłaszcza biorąc pod uwagę profil i rozmiar kół. To m.in. zasługa rozmiarów. Auto jest aż o 95 mm dłuższe i może pochwalić się o 60 mm większym rozstawem osi niż Passat. Nie można też narzekać na wygłuszenie. Mimo bezramkowych szyb i diesla pod maską, nawet w czasie szybkiej jazdy autostradowej podróży nie zakłócają żadne nieproszone dźwięki.

Plus należy się też za takie smaczki jak: wskazówkowy zegarek będący dziś domeną aut "luksusowych" (niestety wersja po liftingu będzie go pozbawiona), świetną pozycję za kierownicą i... rozsądny bagażnik. Mimo nisko poprowadzonej linii nadwozia i obecności napędu 4MOTION, do kufra upchamy pakunki i objętości ponad 560 l! Jak na praktycznego Volkswagena przystało, kanapę można oczywiście złożyć (jest dzielona), do dyspozycji jest też przepust na narty w podłokietniku środkowym.

Oficjalne ceny prezentowanej, topowej, odmiany R-Line Edition, napędzanej dwulitrowym TDI o mocy 240 KM, startują od 242 190 zł. Korzystając z aktualnej promocji, tak skonfigurowane auto zamówić można za kwotę 222 190 zł. Dla porównania 190-konne Audi A5 Sportback 40 TDI quattro (mocniejsze diesle nie są w Polsce oferowane) z pakietem sportowym S line startują z poziomu 220 200 zł za auto w bazowej wersji wyposażenia.

W przypadku Arteona zaoszczędzoną sumę warto przeznaczyć chociażby na opcjonalny system nagłośnienia Dynaaudio Confidence (4080 zł), wyświetlacz HUD (2440 zł) czy - w przypadku fanów karawaningu (mocny diesel i napęd 4x4 czyni z auta idealny holownik) - hak holowniczy (dopłata 4200 zł).

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy