Toyota Auris Hybrid. Pierwsze wrażenie już za nami

Podobno w relacjach między człowiekiem a samochodem, podobnie jak w stosunkach międzyludzkich, bardzo dużą rolę odgrywa pierwsze wrażenie.

Jeżeli chodzi o Toyotę Auris Hybrid TS, my mamy ten etap już za sobą. Byliśmy świadkami oficjalnej premiery tego auta na ubiegłorocznym salonie motoryzacyjnym w Paryżu. A całkiem niedawno uczestniczyliśmy w dziennikarskich jazdach testowych nowego "japończyka", zorganizowanych na krętych drogach Majorki.

Chwaliliśmy wówczas spójną stylistycznie, proporcjonalną, dynamiczną sylwetkę kompaktowego kombi z logo Toyoty; jego obszerną, funkcjonalną przestrzeń bagażową; dziecinnie łatwy - jednym ruchem ręki - sposób składania oparcia tylnej kanapy; obfitość schowków; komfortowe fotele; regulowaną w dwóch płaszczyznach kierownicę; przemyślane rozmieszczenie poszczególnych elementów sterujących; wyciszenie kabiny; gładko pracujący układ kierowniczy; zawieszenie dobrze tłumiące nierówności nawierzchni jezdni, a jednocześnie wystarczająco sprężyste;  skuteczne hamulce; w odmianie hybrydowej - zadowalające osiągi, działanie specjalnej przekładni planetarnej, spełniającej w tej wersji Aurisa TS funkcję skrzyni biegów...  

Reklama

A co się nam nie podobało? Cóż, mieliśmy zastrzeżenia do jakości niektórych tworzyw sztucznych użytych do wystroju wnętrza. Krzywiliśmy się na widok archaicznie prezentującego się zegarka elektronicznego (bo przecież nie zegara) na desce rozdzielczej. Krytykowaliśmy mało intuicyjną obsługę klimatyzacji i ekran systemu Toyota Touch, który nie zaimponował nam ani wielkością wyświetlacza (przekątna 6,1 cala), ani jakością obrazu. Słabo wypadł też nasz "test dryblasa" - wysokiemu pasażerowi siedzącemu za wysokim kierowcą brakuje miejsca nad głową, a zwłaszcza na nogi.

Poszukując z zawodowego obowiązku czegoś, do czego można by się jeszcze przyczepić, zwróciliśmy uwagę na wejścia urządzeń mobilnych (AUX i USB), znajdujące się w widocznym miejscu na desce, co  przy opuszczaniu pojazdu zmuszałoby do odłączania i chowania naszych wypasionych elektronicznych gadżetów.

Zobaczymy, jak zmienią się powyższe opinie po kilku tygodniach użytkowania nowej Toyoty.
 Określenie "auris" w nazwie modelu ma ponoć nawiązywać do łacińskiego słowa "aurum", oznaczającego złoto. A to w końcu zobowiązuje. Z drugiej strony, nie wszystko złoto co się świeci...

           

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy