Skoda Superb Combi 2.0 TDI - wielki krok naprzód

Miałem okazję przejechać w różnych warunkach pogodowych i drogowych kilkaset kilometrów Skodą Superb najnowszej, trzeciej już generacji. Była to wersja kombi z silnikiem 2.0 TDI o mocy 190KM, automatyczną skrzynią biegów DSG i napędem 4x4. Postanowiłem podzielić się wrażeniami. Nie będzie to typowy przegląd większości cech i systemów, ale subiektywna ocena modelu w tych dziedzinach, które wydawały mi się najbardziej interesujące.

Niewprawny obserwator, patrząc z zewnątrz, mógł łatwo pomylić Skodę Superb pierwszej generacji z mniejszą Octavią. Jej bryła niczym szczególnym się nie wyróżniała, nie zdradzała jakiej klasy to samochód. Dopiero wewnątrz można było zauważyć, że kabina jest obszerna, a komfort jazdy wyższy. Druga generacja Superb była już bardziej charakterystyczna, jednak umówmy się, że niezbyt urokliwa. Jest to wprawdzie kwestia gustu, osobistych preferencji, ale zdaniem wielu osób, w wersji sedan widać było brak spójności między przodem, a tylną częścią. Ze względu na kształt przednich świateł oraz linię tylnej klapy, samochód kojarzył się z limuzyną dla wielbiciela dawno minionej mody.

Reklama

Dopiero wersja kombi poprawiała nieco to wrażenie. Wnętrze drugiej generacji oczywiście nadal było bardzo obszerne i jeszcze bardziej eleganckie, co pozwalało już odważniej i porównywać Superba z klasą wyższą, niż produkowanego na tej samej płycie podłogowej Volkswagena Passat. Decyzja o zakupie pojazdu drugiej generacji była jednak trudna, ponieważ wraz z bardzo wygodnym wnętrzem, otrzymywaliśmy niezbyt urokliwą sylwetką.

Nadeszła jednak epoka Superba trzeciej generacji (i tutaj powinny zabrzmieć fanfary). Moim zdaniem bryła samochodu jest ładna - właściwe proporcje, światła o nowoczesnym kształcie, krawędzie i przetłoczenia nawiązują do sportowego stylu, nie próbują jednak nachalnie udawać, że samochód jest typem muscle cara. O ile kiedyś można było spekulować, że Superb musi być mniej urokliwy niż inne marki z grupy VAG, by im nie zagrażać, to tym razem styliści (a może ekonomiści) pozwolili marce Skoda dać wyjść na prowadzenie. Pamiętam pierwsze przecieki z konceptów nowego Superba. W praktyce rzadko kiedy model w seryjnej produkcji wygląda jak w takich wczesnych wizjach, w tym przypadku jednak jest inaczej, a konkretnie - lepiej. Projekt koncepcyjny przeszedł tylko subtelne zmiany, podczas przeradzania się w pojazd seryjny.

Po ocenie bryły nadwozia czas na wnętrze. To jest to, co w Superbie urzekało mnie od zawsze. Wymiary zewnętrzne nie zdradzają tego, co nas spotka wewnątrz. Każdy ma tutaj bardzo dużo miejsca. Kierowca może zająć dowolną pozycją, a dla pasażera z tyłu zostaje nadal sporo przestrzeni na nogi. Dlatego zapewne Superb był wybierany jako limuzyna dla ważnych osób, które nie przywiązują wagi do znaczka na masce. Różnica jednak jest taka, że o ile kiedyś z zewnątrz pojazd wyglądał dostojnie, to teraz może się okazać, że jak na limuzynę ma nieco zbyt drapieżny wygląd zewnętrzny. O ile w poprzednich generacjach Superbem wypadało jeździć z kierowcą, to w przypadku trzeciej generacji fotel kierowcy jest najważniejszy, kierowca tu rządzi, może być dumny ze swojej roli.

W testowanym samochodzie pracował silnik 2.0 TDI w najmocniejszej wersji o mocy 190 KM. Połączenie z szybką w reakcji dwusprzęgłową skrzynią DSG sugerowało, że samochód będzie sprawował się na drodze bardzo dobrze. Przynajmniej takie były moje oczekiwania po jeździe słabszą, ale lżejszą, Octavią z silnikiem 1.4 TSI i DSG. Pierwsze wrażenia jednak były przeciętne, o ile nie rozczarowujące. Po wciśnięciu pedału samochód potoczył się, potem, owszem, przyspieszał, ale emocji było tyle, jakby dysponował jedną trzecią katalogowych możliwości. To nie mogła być prawda. Po głębszym wciśnięciu pedału przyspieszenia auto wyrwało wreszcie do przodu, a skrzynia biegów zaczęła niezwykle sprawnie wykonywać swoją pracę. Trzeba się po prostu przyzwyczaić do tego, że pedał przyspieszenia nie jest uwiązany linką do przepustnicy i reakcja na jego ruch jest nieco inna.

Zwłaszcza że tutaj nie ma ani linki, ani przepustnicy, jest natomiast “potencjometr" pod pedałem, komputer, pełno elektroniki gromadzącej dla niego dane z przetworników, czujników oraz systemu trakcji. Wszystko to razem pozwala interpretować wciśnięcie pedału przyspieszenia, by odpowiednio zarządzać silnikiem i skrzynią biegów. Puryści motoryzacyjni uwielbiający pełną kontrolę nad sytuacją mogą to uznać za ujmę roli kierowcy, jednakże podróż takim samochodem potrafi być bardzo relaksująca. Ale nawet dla purystów są tutaj rozwiązania - skrzynia DSG może pracować w trybie Sport, w którym biegi są zmieniane przy wyższych obrotach - czuć wtedy wyraźnie przyrost możliwości i mocy jaką dysponujemy pod stopą, a reakcje samochodu są energiczne. Istnieje możliwość zmiany biegów manualnie za pomocą łopatek przy kierownicy, jednak mając do dyspozycji tak sprawny automat kierowcy odechciewa się ich używania - komputer robi to szybciej. Lepiej zwrócić uwagę na mijane krajobraz oraz omijanie dziur.

Powierzenie zadań komputerowi sprzyja także spalaniu. Wciskając pedał przyspieszenia przekazujemy swoje intencje, a komputer zajmuje się resztą. W trybie Sport skupi się na osiągach, a w zwykłym na optymalizacji spalania. Sprzyja temu także system Start/Stop, który podczas jazdy w korkach lub w oczekiwaniu na zielone światło wyłącza silnik, a gdy chcemy ruszyć, szybko go uruchamia. Spalanie podczas testu wyniosło około 10 litrów na 100km jazdy miejskiej. Jest to wynik godny dla samochodu takiej klasy i z takim silnikiem. Na autostradzie, przy słusznych prędkościach spalanie osiągało około 8,3 litrów na 100km, natomiast podczas spokojnej jazdy bieszczadzkimi drogami było o 1...1,5 litra niższe.

Na tym kończę swoje wrażenia z kilku dni obcowania ze Skodą Superb najnowszej generacji. Nie poruszam innych aspektów, np. rozmiarów bagażnika, jakości użytych materiałów, systemów bezpieczeństwa, pracy zawieszenia, wpływu napędu 4x4 na bezpieczeństwo oraz spalanie. Przemilczenie tych aspektów można natomiast spuentować krótko - nie dopatrzyłem się czegoś negatywnego, o czym bym koniecznie chciał napisać. Samochód jest solidnie wykonany i ładny, zapewne dlatego, że jest to najwyższy model Skody pretendujący do klasy wyższej, a właściciel (VAG) postanowił zrezygnować z kompromisów stylistycznych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy