Skoda Superb 2.0 TSI Laurin&Klement - przyciąga spojrzenia

Przez nasz redakcyjny parking przewijają się dziesiątkach „testówek”, które – z reguły – budzą na drodze duże zainteresowanie. Mało który z testowanych przez nas samochodów przyciągał jednak tyle spojrzeń, co... zwykła Skoda Superb.

No dobrze, może nie taka znów zwykła. Prezentowany model to uzbrojona w najmocniejszą jednostkę napędową wersja Laurin&Klement, czyli jeden z najdroższych pojazdów oferowanych przez producenta z Mlada Boleslav.

Cena bazowej wersji to 169 450 zł. Nasze auto, doposażone m.in. w aktywny, działający do prędkości 210 km/h, tempomat (3000 zł), elektrycznie sterowane okno dachowe (4500 zł), wentylowane fotele przednie (2000 zł) czy tuner TV (4400 zł) wyceniono na 201 450 zł. Mówiąc prościej - to absolutny "max", jaki zostawić możemy za jeden samochód u dealera Skody. Jeśli chcielibyście pozbyć się większej sumy, musicie wybrać się do Audi. Tylko - no właśnie - po co?

Reklama

W przypadku odmian sygnowanych nazwiskami założycieli czeskiej marki właściwie trudno mówić o "podstawowym wyposażeniu". W standardzie otrzymujemy niemal wszystko to, co niezbędne do przemieszczania się w przestrzeni w niezwykle komfortowej atmosferze. Lista wyposażenia obejmuje m.in.: trójstrefową klimatyzację automatyczną, zawieszenie adaptacyjne DCC z wyborem profilu jazdy, system nawigacji satelitarnej Columbus (z dotykowym ekranem o przekątnej 9,2 cala), podgrzewane siedzenia (również tylna kanapa!), rozbudowany system nagłośnienia Canton (12 głośników, moc 610 Watt) czy skórzaną tapicerkę. O bezpieczeństwo dbają dodatkowo: asystent pasa ruchu, system automatycznego maskowania świateł drogowych (zapobiega oślepianiu kierowców jadących z przeciwka) czy funkcja monitorowania martwego pola.

Mimo wszystko w cennikach znajdziemy jednak kilka niedociągnięć. Przykładowo: dopłaty (300 zł) wymaga np. funkcja rozpoznawania znaków drogowych czy - wyceniona na 1600 zł - kamera cofania. Niby nie są to astronomiczne kwoty, ale w topowym modelu takich "ekstrasów" spodziewalibyśmy się raczej na liście wyposażenia standardowego.

Jak już zaznaczyliśmy, testowany przez nas model wzbudzał ogromne zainteresowanie przechodniów. Duża w tym zasługa krwisto-czerwonego lakieru i - zarezerwowanych dla odmiany Laurin&Klement - czarnych, polerowanych na wysoki połysk, obręczy kół. W naszym aucie miały one rozmiar 19 cali (w standardzie są 18-calowe). Przesada? Absolutnie, nie!

Bojowe barwy testowanego Superba nie były przypadkowe. Pod maską znalazł się bowiem najmocniejszy z oferowanych przez czeską markę silników - benzynowy 2.0 TSI o mocy 280 KM. Jednostka sprzęgana jest wyłącznie z dwusprzęgłową przekładnią DSG o sześciu przełożeniach i napędem na cztery koła (międzyosiowe sprzęgło wiskotyczne). Jak taki zestaw radzi sobie na drogach? W tej kwestii narzekać nie można - już suche dane techniczne nie pozostawiają miejsca do polemiki. Przyspieszenie do 100 km/h trwa zaledwie 5,8 s, a prędkość maksymalna wynosi równe 250 km/h. To wynik, którym zawstydzić można posiadaczy wielu nowych Audi, BMW czy Mercedesów. Na plus zaliczyć też trzeba zużycie paliwa. Oczywiście o deklarowanym przez Czechów średnim wyniku 7,1 l/100 nie może być mowy, ale przy normalnej jeździe - biorąc nawet pod uwagę prowokacyjne działanie stada 280 KM - rezultat na poziomie 10-11 l/100 km łatwo zaakceptować.

Czyżby więc topowy model Skody był samochodem pozbawionym wad? Niestety, nie. Malkontenci narzekać będą chociażby na stylistykę. Wygląda na to, że stylistom odpowiedzialnym za projekt wnętrza zabrakło polotu. Ergonomia jest na wysokim poziomie, ale proste, "ciosane" kształty konsoli środkowej kontrastują nieco z atrakcyjnymi liniami karoserii. W testowanym egzemplarzu drażniła też niesprawna - czytaj zwisająca w tylnej części - przesłona okna dachowego. Wierzymy jednak, że była to pamiątka po jednym kierowców sprawdzających nowego Superba przed nami, a nie jakościowa wpadka czeskiego producenta.

Osoby, które planują zakup Superba wyposażonego w topową jednostkę napędową, polecamy rozważyć inwestycję w przedłużoną ochronę gwarancyjną. Benzynowy 2.0 TSI z koncernu Volkswagena zapewnia świetne osiągi, ale pechowym egzemplarzom przytrafiają się niezbyt miłe usterki, jak np. "wichrujące się" wałki rozrządu (by zmniejszyć bezwładność są puste w środku). Trzeba też przygotować się na podwyższone zużycie oleju.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy