Skoda Octavia, jak każda inna? Nie uwierzysz, ile kosztuje!

Z początkiem roku szlagier polskiego rynku flotowego – Skoda Octavia – doczekał się face liftingu. Mimo świetnych wyników sprzedaży, Czeszka w nowym makijażu wciąż budzi na drodze duże zainteresowanie. Czy dobra zmiana w wykonaniu producenta z Mlada Boleslav zasługuje, by wydać na nią nasze ciężko zarobione pieniądze?

Przedstawiciele handlowi, którzy każdego dnia pokonują Octaviami setki kilometrów wiedzą, że do auta trudno mieć jakieś większe zastrzeżenia. Pozycję za kierownicą i przestrzeń w kabinie uznać trzeba za dobre, bagażnik o pojemności aż 590 l nie daje najmniejszych powodów do narzekań. Ot klasyczny "wół roboczy", który z nawiązką spełnia oczekiwania większości klientów. W nasze ręce wpadła jednak topowa wersja Laurin&Klement, od której można i należy wymagać więcej. Tym bardziej, że cena prezentowanego pojazdu to - bagatela - 177 300 zł!

Reklama

Nie, to nie błąd. Ceny topowej odmiany Laurin&Klement z silnikiem 2,0 l TDI o mocy 184 KM, sześciostopniową skrzynią DSG i napędem 4x4 (tak właśnie skonfigurowana była prezentowana Octavia) rozpoczynają się od 132 400 zł. Oznacza to, że samo wyposażenie opcjonalne wyceniono na 43 500 zł. Skąd wzięła się ta kwota?

Przykładowo - 4200 zł dopłaty wymaga, bardzo dobre swoją drogą, adaptacyjne zawieszenie. Kolejne 4000 zł warto też dopłacić do adaptacyjnego tempomatu. Ten - to ważna informacja dla osób często korzystających z niemieckich autostrad - działa aż do prędkości 210 km/h!

Najdroższą pozycją na liście wyposażenia dodatkowego był jednak, wyceniony na 7100 zł, pakiet "Amazing" obejmujący m.in. podgrzewane fotele przednie, podgrzewaną przednią szybę czy podgrzewaną kierownicę, wielofunkcyjną kierownicę. W jego skład wchodził też system nawigacji Columbus z dużym, dotykowym ekranem o przekątnej 9,2 cala.

Co do samego działania nawigacji i niezłego nagłośnienia (Canton) nie mamy najmniejszych uwag. Korzystanie z dotykowego ekranu to jednak zupełnie inna para kaloszy. Chociaż wygląda on bardzo efektownie, wydaje się stać w sprzeczności z głoszonym przez Skodę hasłem "Simply Clever". Nawet tak podstawowe funkcje, jak wybór prezentowanych danych (ustawienia, nawigacja, radio, itd.) wymaga "przeklinania" się przez menu, co przynajmniej w początkowej fazie eksploatacji, rodzi pewne problemy. Oczywiście kierowca i tak sterować może większością funkcji z kierownicy, ale - i mówimy to z pełną odpowiedzialnością - obsługa tańszych modeli (np. oferowane w standardzie Laurin&Klement radio Bolero z 8-calowym wyświetlaczem) wyposażonych w klasyczne przyciski i pokrętło do sterowania głośnością zdecydowanie mniej absorbuje uwagę kierowcy czy pasażera.

Chcąc rozwikłać zagadkę cennika trzeba też pamiętać, że testowana przez nas wersja Laurin&Klement wyposażona byłą w topową jednostkę wysokoprężną 2.0 TDI o mocy 184 KM oferowaną "w standardzie" z dwusprzęgłową przekładnią DSG i napędem na obie osie. W takiej konfiguracji Skoda okazała się być świetnym kompanem codziennej, drogowej, egzystencji. Motor zapewnia przyspieszenie do 100 km/h w 7,1 s i rzadko kiedy zużywa więcej niż 7 l oleju napędowego na 100 km. Wynik bliższy 8 l/100 wymaga wgniatania prawej stopy w podłogę i osiągalny jest niemal wyłącznie w czasie, mocno nierozsądnej, autostradowej jazdy. Pamiętać trzeba jedynie o wyborze odpowiedniego trybu pracy. Jeśli zdecydujemy się na "comfort" przekładnia pracować będzie z wyraźnym opóźnieniem (jak dla nas, nieco zbyt ospale). Nie każdemu spodoba się też tendencja do preferowanie wyższych biegów przy stosunkowo niskich prędkościach obrotowych. Oczywiście - to dobra recepta na niskie spalanie, ale też gotowy przepis na przyspieszone zużycie dwumasowego koła zamachowego...

Nie zmienia to jednak faktu, że topowy silnik Diesla wydaje się idealnym wręcz napędem dla szlagieru polskiego rynku flotowego. W naszej opinii warto zdecydować się na auto z tą właśnie jednostką napędową. Szczególnie że w wersji wyposażeniowej Ambition, różnica w cenie w stosunku do 115-konnego, wysokoprężnego 1.6 TDI z DSG (nie występuje z napędem 4x4) wynosi blisko 16 tys. zł. To nie tak dużo, zważywszy przepaść pod względem osiągów i napęd na wszystkie koła, który otrzymujemy w komplecie.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy