Passat, który nie jest nudny!

Volkswagen dla przeciętnego Polaka to niemal przedmiot kultu. Miliony kierowców marzą o tym, by zostać właścicielem golfa czy passata.

Złośliwcy tłumaczą ten pęd do "samochodu dla ludu" tzw. syndromem sztokholmskim. Jak wiadomo, jest to zdiagnozowana u ofiar przemocy tendencja do "wybielania" agresora. A nie musimy przypominać, na jakich pojazdach w 1939 roku wjechał do Polski, wówczas niezwyciężony, Wehrmacht.

Mniej złośliwi fachowcy wskazują, że może i volkswageny są technicznie nienaganne, ale ich stylizacja jest równie ciekawa jak pięciotysięczny odcinek "Mody na sukces". Warto zauważyć, że stąd już tylko krok do wniosku, że jeśli wyeliminować te proste i nieciekawe linie, to powstanie samochód niemal idealny...

I rzeczywiście, ktoś we władzach koncernu z Wolfsburga musiał mieć chyba słabszy dzień. Być może zapomniał o naczelnej zasadzie, że volkswagen ma być stylistycznie nudny i pewnego pięknego dnia zatwierdził do wdrożenia projekt o nazwie passat CC.

Tak, to pierwszy volkswagen odkąd sięgamy pamięcią, który nie może się nie spodobać! Oczywiście od razu rodzi się pytanie, czy nie można tak było od razu...

Passat CC nie wygląda jak samochód niemiecki. Może brakuje mu nieco lekkości w sylwetce, ale jest to pojazd, o trzy klasy ładniejszy od dowolnego samochodu dowolnej niemieckiej marki. Oczywiście poza Porsche i audi A5...

CC to auto klasy tzw. czterodrzwiowych coupe, którą utworzył mercedes CLS. Niska linia dachu, (o 5 cm niższa niż u "zwykłego" passata), szeroka (3,6 cm większa szerokość) i przysadzista sylwetka to cechy charakterystyczne auta należącego do tego segmentu.

Reklama

Jednocześnie passat CC pozbawiony jest wszystkich wad charakterystycznych dla klasycznych coupe. Ma szyby bez ramek, ma też czworo drzwi i cztery sportowe fotele. Spora długość (niemal 4,80 m) pozwoliła na wygospodarowanie potężnego (532 litrów) bagażnika. Miejsca na przednich fotelach jest bardzo dużo, z tyłu wyżsi pasażerowie muszą uważać na głowy. Niska linia dachu i wyprofilowane fotele powodują jednak, wsiadanie i wysiadanie wymaga od pasażerów podstawowej sprawności fizycznej.

Po zajęciu miejsca za kierownicą każdy, kto jechał dowolnym volkswagenem poczuje się jak u siebie w domu. Charakterystyczne wzornictwo i skopiowane niektóre rozwiązania stylistyczne nie pozostają wątpliwości, że mamy do czynienia z autem z Wolfsburga. Skutkiem ubocznym jest, że wnętrze pozbawione jest takiego polotu, z jakim zaprojektowano nadwozie, jednak nie można powiedzieć, że jest brzydkie czy mało funkcjonalne.

A rozwiązania techniczne? Do testów otrzymaliśmy topową wersją passata CC. A jeśli klient sobie życzy i ma wystarczająco dużo wolnych zasobów pieniężnych, to Volkswagen jest w stanie spełnić niemal wszystkie techniczne zachcianki.

Testowany passat CC napędzany jest nowym silnikiem benzynowym o pojemności 3.6, wykonanym w technologii FSI, a więc pozbawionym doładowania, ale wyposażonym w bezpośredni wtrysk paliwa. Jednostka ta dysponuje mocą... 300 KM! Moment obrotowy (350 Nm między 2400 a 5300 obr/min) przekazywany jest na koła za pośrednictwem dwusprzęgłowej, sześciobiegowej skrzyni biegów DSG. Można ona pracować w trybie całkowicie automatycznym, przełożenia można również zmieniać za pomocą lewarka (sekwencyjnie). Testowany egzemplarz pozbawiony był łopatek przy kierownicy (opcja).

Napęd trafia oczywiście na wszystkie cztery koła. Odpowiednim rozkładem momentu na poszczególne koła zajmuje się system Haldex, najnowszej, 4. generacji. Nie wnikając w szczegóły, trzeba powiedzieć, że to działa.

Respekt dla niemieckiej myśli technicznej musi budzić zużycie paliwa. 3.6-litrowa, 300-konna jednostka podczas szybkiej jazdy autostradowej zużywała średnio 12-13 litrów benzyny na 100 km. Producent podaje, że w mieście passat zadowoli się 15 litrami i chyba można mu wierzyć.

Sporych rozmiarów passat CC nie jest lekkim autem. Waga 1630 kg musi budzić respekt. Jednak tej masy w czasie jazdy zwyczajnie nie czuć. Samochód rozpędza się do 100 km/h w 5.6 s zaś prędkość maksymalna została ograniczona do 250 km/h. Aktywne zawieszenie (dostępne trzy tryby: auto, comfort i sport) nie jest może wybitnie miękkie ale za to zapewnia właściwe prowadzenie nawet podczas szybkiego pokonywania zakrętów.

Czy passat cc 3.6 DSG 4motion faktycznie jest autem idealnym? Można wysnuć taki śmiały wniosek, jeśli oceniać ten samochód w oderwaniu od rzeczy prozaicznej, czyli... ceny. Otóż udowadnia ona, że Volkswagen, przynajmniej w tym lepszym wydaniu, przestał być marką dla ludu. Bazowa wersja CC z silnikiem V6 kosztuje bowiem ponad 180 tysięcy złotych! A jak to u Volkswagena bywa, dopłacić trzeba niemal za wszystko. Za lakier metalik (3 tys), skórzaną tapicerkę (7,4 tys), nawigację w pakiecie z biksenonami i elektrycznie składaną roletą tylnej szyby (11 tys), dach panoramiczny (5,3 tys), elektrycznie składane lusterka (830 zł), wstawki z drewna i aluminium (2,1 tys), kierownicę wielofunkcyjną (1 tys), boczne poduszki z tyłu (1,7 tys), światła przeciwmgielne (1 tys), dzieloną kanapę tylną (1 tys), alarm (1,8 tys), czujniki parkowania (2,7 tys), tempomat (2 tys.) i 18-calowe koła (1,2 tys). Efekt? 218 tysięcy zł, samo opcjonalne wyposażenie testowego pojazdu kosztowało niemal 40 tysięcy zł!

Oczywiście, nie każdy potrzebuje do szczęścia od razu silnika V6. Wybierając doładowaną, benzynową jednostkę 1.8 TSI o mocy 160 KM z manualną, sześciobiegową skrzynią biegów zaczniemy dodawanie od 101 790 zł. Nawet na tym można zakończyć, jeśli komuś nie jest potrzebny lakier metaliczny, skóra, nawigacja, halogeny czy światła ksenonowe, a wystarczą trzy pedały i kierownica...

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: auto | Volkswagen | passat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy