Panamera II. Czy to na pewno prawdziwe Porsche?

​Jest w niewystarczającym stopniu bezkompromisowa, za duża, za przestronna, za wygodna, za cicha, ma zbyt wielki bagażnik oraz za wiele drzwi, no i nie daje odpowiedniej frajdy z jazdy. Z wymienionych powodów najzagorzalsi miłośnicy marki nigdy nie uznawali Panamery za prawdziwe Porsche. Jednak użytkownicy spoza grona nieprzejednanych ortodoksów potrafili docenić zalety pojazdu, łączącego cechy prestiżowej limuzyny, jakby stworzonej do dalekich, rodzinnych wypraw gładkimi autostradami i nieuciążliwej w codziennej eksploatacji, z zadziornością i duchem samochodu sportowego, którego najważniejszym zadaniem jest sprawianie przyjemności kierowcy.

Po kilku dniach obcowania z Panamerą Turbo w jej najnowszym wcieleniu jest nam zdecydowanie bliżej do grupy pragmatyków niż do kręgu ultrakonserwatystów.

Szefowie Porsche przekonują, że nowa Panamera nie ma nic lub bardzo niewiele wspólnego z poprzedniczką. Znając niechęć niemieckich producentów samochodów do jakichkolwiek rewolucji jakoś trudno w to uwierzyć. A jednak to prawda. Radykalizm zmian widać nie tylko w technice, lecz i stylistyce. Auto, mierzące bądź co bądź ponad 5 metrów długości, wyzgrabniało, wygląda lżej i bardziej dynamicznie. Po prostu bardziej porschasto (hm... a może porschowato? porschato? porschakowo?). Zwłaszcza widziane z przodu nie pozostawia żadnych wątpliwości, z jaką marką mamy do czynienia. Zawartość genów z modelu 911 w obecnym wydaniu Panamery jest wyższa i wyraźniejsza niż kiedykolwiek.

Reklama

Automatyczna korekta w komputerowym edytorze tekstów uparcie zmienia słowo Panamera na Pakamera. Wolne żarty. Wnętrze testowanej przez nas limuzyny rodem z Lipska w niczym nie przypomina obskurnego baraku. Przeciwnie - wręcz tchnie elegancją i luksusem. O jakości materiałów i wykonaniu nie ma nawet co wspominać, bowiem tradycyjnie są na najwyższym poziomie. Fotele ze zintegrowanymi zagłówkami prezentują się bardzo sportowo i świetnie podtrzymują ciało, a jednocześnie zapewniają niebywały komfort. Podgrzewają, chłodzą i oferują podróżnym relaksujący masaż w kilku wariantach. To jeszcze jeden przejaw dwoistości natury tego modelu Porsche.

Klasycznym wyróżnikiem marki jest układ pięciu okrągłych zegarów widniejących na wprost oczu kierowcy. W nowej Pakamerze, tfu, Panamerze, został on poniekąd zachowany. Poniekąd, bo owszem, centralne miejsce w tym zestawie zajmuje analogowy obrotomierz, którego wiodącą rolę podkreśla największa średnica, ale pozostałe instrumenty zastąpiono nowoczesnymi wyświetlaczami. Można je wielorako konfigurować: pokazywać fragment mapy nawigacji, dane z komputera pokładowego, informacje z systemów wsparcia kierowcy, wartość przeciążenia przy przyspieszaniu, hamowaniu i na zakrętach, wskazania stopera, mierzącego czasy pokonywania wybranych odcinków drogi itp. Całość stanowi udane, naszym zdaniem, połączenie tradycji z nowoczesnością.

Zmorą użytkowników pojazdów marki Porsche był bezlik różnego rodzaju przełączników, przycisków, pokręteł itp. W poprzedniej Panamerze daliśmy sobie spokój z ich liczeniem po przekroczeniu liczby... 120. W nowej większość ze wspomnianych wichajstrów i guzików została zastąpiona elementami dotykowymi, zgromadzonymi w trzech miejscach: na środkowej konsoli,  panelu przed pasażerami drugiego rzędu (mogą oni sterować m.in. klimatyzacją, otrzymują także informacje z nawigacji) i na podsufitce. Takie rozwiązanie wydaje się dużo sensowniejsze, a na dodatek rzeczone panele prezentują się niezwykle atrakcyjnie, zwłaszcza nocą - podświetlone. Podobnie zresztą jak efektowny, centralny ekran, imponujący zarówno rozmiarami, jak i jakością grafiki.

Są ludzie na co dzień zrównoważeni, spokojni, układni,  którzy jednak w pewnych okolicznościach objawiają całkowicie odmienny temperament. Podobnie bywa z samochodami. W Panamerze owe "pewne okoliczności" wywołuje się magicznym pokrętłem na kierownicy. W położeniu "0" mamy do czynienia z typową limuzyną. Owszem, bardzo szybką i dynamiczną - w końcu obecność pod maską silnika V8 biturbo o pojemności 3996 ccm i mocy 550 KM, zapewniającego 770 Nm maksymalnego momentu obrotowego musi robić swoje - jednak mimo wszystko stonowaną. Po przełączeniu się w tryb "S", czyli Sport, auto nabiera dodatkowego wigoru, a po przejściu o oczko dalej, do "S+", cała jego "ganz neu" konstrukcja: nowa, supersprawna skrzynia PDK o ośmiu przełożeniach, nowe pneumatyczne zawieszenie, nowa skrętna tylna oś, nowy system stabilizacji nadwozia itp., zaczyna wręcz błagać: "Chłopie, zabierz nas na tor, dopiero tam pokażę, co naprawdę potrafię, fajnie się pobawimy..."

Przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w 3,6 sekundy, prędkość maksymalna 306 km/godz. Wydawałoby się, że prowadzenie samochodu o takich osiągach musi stanowić nie lada wyzwanie. Nic z tego. Panamera Turbo jest posłuszna woli kierowcy niczym nienagannie ułożony wierzchowiec. Niezależnie od warunków zewnętrznych. Jechaliśmy wieczorem autostradą A4, na wschód od Krakowa, przy fatalnej pogodzie - padający deszcz ze śniegiem, silny wiatr, ślisko, fontanny błotnej bryi tryskające spod kół wyprzedzanych ciężarówek. I co? I nic. Zero stresu.

O przyspieszone bicie serca może przyprawić dopiero rzut oka na informację komputera pokładowego o średnim, rzeczywistym zużyciu paliwa, z którym nietrudno przekroczyć poziom 15 l/100 km, a zwłaszcza przestudiowanie cennika tego modelu "porszawki". Zaczyna się on od kwoty 746 tys. zł.

Wyposażenie opcjonalne: skrętna tylna oś ze wspomaganiem układu kierowniczego Plus - 10 529 zł, pakiet Sport Chrono - 10 804 zł, dach panoramiczny - 10 835 zł, termoizolacyjne szyby dźwiękochłonne - 9 672 zł kolorowe herby Porsche w piastach kół - 826 zł, pokrowiec na narty - 1 898 zł, elektryczne rolety przeciwsłoneczne - 6 550 zł, jonizator powietrza - 1 470 zł, podgrzewana kierownica - 1 377 zł, asystent parkowania z kamerą cofania i Surround View - 7 163 zł, matrycowe reflektory LED - 7 163 zł, asystent jazdy nocnej (obraz drogi widziany w podczerwieni) - 11 997 zł, audio Burmester High-End Surround Sound - 27 423 zł (!), wejście USB z tyłu - 1 652 zł, ciche domykanie drzwi - 3 612 zł. I tak dalej. Łącznie 30 pozycji. Rachunek za Porsche Panamera Turbo po doposażeniu do poziomu testowanego egzemplarza wyniósłby dokładnie... 933 809 zł. Cóż, spójrzmy na tę cenę optymistycznie - zawsze to i tak poniżej miliona...  

Podczas niedawnego salonu samochodowego w Los Angeles zaprezentowano Porsche Panamera Executive, jeszcze bardziej ekskluzywne niż wersja wyżej opisywana, z większym o 15 cm rozstawem osi (choć i w testowanej Panamerze Turbo dwójce siedzących z tyłu pasażerów miejsca doprawdy nie brakuje). W przyszłym roku zadebiutuje Panamera Sport Turismo, czyli... kombi.

Porsche kombi? Nic, tylko obawiać się fali masowych samobójstw fanów marki z Zuffenhausen.      

               

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy