MINI Hatch John Cooper Works. Alternatywa dla limuzyny

Cennik testowanego egzemplarza z 231-konnym silnikiem pod maską rozpoczyna się od poziomu 135 200 zł. Sporo? Tak, ale w dzisiejszych czasach wszystkie samochody są coraz droższe. Mniej więcej tyle samo kosztuje 150-konny VW Passat 2.0 TDI. Mini John Cooper Works jest propozycją dla tych, którzy nie mają rodziny, podróżują solo lub z jedną osobą towarzyszącą, a zamiast komfortu limuzyny i pakownego bagażnika wolą doskonałe osiągi.

Czemu oni mu to zrobili?

Zielony, czarny, żółty, no ostatecznie czerwony kolor. I koniecznie jakieś fajne, szerokie, dość mocno odsadzone felgi. Tak można wyobrażać sobie sportową odmianę Mini. Tymczasem testowy egzemplarz był adwentowo fioletowy z felgami, których wzór przywodzi na myśl budżetowe kołpaki z Tesco. Na szczęście zza kierownicy tego już nie widać i problem znika. Ale w głowie pozostaje pytanie: czemu oni mu coś takiego zrobili?

Żabie oczy, okna bez ramek i bagażnik bez wnęki

Mini jest na tyle oryginalny, że trudno pomylić go z innym samochodem. O ile drzwi z szybami bez ramek znajdziemy w wielu modelach konkurencyjnych, o tyle maska z wielkimi otworami na reflektory jest rozwiązaniem nietuzinkowym. Specyficznie opracowano także bagażnik. Nie grzeszy rozmiarami i pozbawiono go wnęki na koło zapasowe. Kierowca ma do dyspozycji wyłącznie zestaw naprawczy.

Reklama

Luksus, który... przytłacza

We wnętrzu czuć klasę. Wysokiej jakości materiały, wysoka precyzja montażu i dbałość o detale. Siedzisz w klasie premium. Owszem, auto ma niespełna 4 metry ale bez wątpienia zalicza się do motoryzacyjnej ekstraklasy.

Z drugiej strony można się zastanowić, dlaczego ten kokpit jest aż tak przytłaczający? Mam 180 cm wzrostu i mimo maksymalnego opuszczenia fotela odległość między głową a podsufitką (testowana wersja ma okno dachowe) jest niepokojąco mała. Olbrzymi centralny wyświetlacz na konsoli przypomina wielkością szkolny globus albo szklany pulpit nawigacyjny z łodzi kapitana Nemo (przynajmniej tak go sobie wyobrażałem czytając tę książkę). Zegary zostały zastąpione przez wysokiej jakości wyświetlacz, który ma kapitalny, matowy ekran. Warto w tym miejscu coś wyjaśnić. Pisząc kapitalny, nie uważamy wcale, że jest takie rozwiązanie jest lepsze niż tradycyjne zegary. Chodzi tylko o to, że na tle innych stosowanych w samochodach ekranów, ten jest naprawdę niezły. Czytelny w każdych warunkach oświetleniowych i dość przyjemny dla oka.

Kierunkowskazie, wyłącz się

Zapłon, selektor zmiany biegów w pozycję Drive, kierunkowskaz i włączamy się do ruchu. Świetnie, ale co z tym kierunkowskazem. Działa na zasadzie dotykowej. Albo mignie kilka razy i zgaśnie, albo załączy się na stałe i trzeba go będzie wyłączać ponownym naciśnięciem dźwigni. Taki elektroniczny bajer, który był kiedyś stosowany w Oplu Vectra C. Rozwiązanie to było powszechni krytykowane, ale jak widać konstruktorzy nie chcą uczyć się na cudzych błędach. Jeśli zobaczycie gdzieś Mini, które miga raz w jedną raz w drugą stronę, dajcie kierowcy szansę. Być może właśnie walczy z kierunkowskazami.

Stabilność ponad miarę

Tym co odróżnia prawdziwe samochody od budżetowej masówki są m.in. właściwości jezdne. I nie chodzi tu o takie marketingowe bajdurzenie o tym jak to dany samochód świetnie się prowadzi, czego w zasadzie nie da się zmierzyć lub ocenić w normalnych warunkach, tylko o fakt, że 100 km/h pojawia się w mgnieniu oka a Ty czujesz jak byś jechał co najwyżej 40 km/h. Zero przechyłów na boki, precyzyjny układ kierowniczy i kapitalne hamulce. Co ciekawe, niesamowita stabilność Mini JCW wyczuwalna była także na śliskich nawierzchniach. Nasze jazdy przeprowadzaliśmy akurat w okresie największych tegorocznych mrozów, kiedy już kilkanaście minut po wyjeździe z automyjni na nadwoziu pojawia się graffiti z solanki pokrywającej asfalt.

Setka już na starcie

Ten samochód tak dobrze przyspiesza, że trzeba się pilnować, żeby nie stracić prawa jazdy. Ruszasz, za wzniesieniem stoi patrol, pomiar, machają i po chwili możesz już tylko dojechać do domu. Następna próba za trzy miesiące. Tak. Mini JCW z pewnością nie jest ani dla frajerów, ani dla osób, które nie wiedzą co zrobić z takim stadem koni pod maską. Benzynowa, doładowana dwulitrówka opracowana przez BMW basowo mruczy i z dziecinną łatwością wkręca się na obroty. A zresztą - nie musi. Już 1800 czy 2000 robi robotę.

GREEN, MID, SPORT

Kierowca może wybierać pomiędzy trzema trybami jazdy. Skrajny Sport dba o to aby silnik nie spadał z obrotów bardzo późno zmienia biegi. Tryb Green stara się oszczędzać paliwo, ale robi to naprawdę nieudolnie. Natury tej mocnej jednostki nie da się oszukać. Jest jeszcze tryb MID - coś pośredniego między Sportem a Green, ale jest tak nijaki, że równie dobrze można by sobie go było darować.  

Szybko, ale zgodnie z przepisami

Mini w wersji John Cooper Works nie jest takim zwyczajnym hoth hatchem. Wiecie, takim zwykłym autem, w którym producent trochę podbajerował silnik. To poważny, sportowy samochód przemyślany od podstaw. I jego osiągi faktycznie skracają czas podróży. Kluczem są przyspieszenie i elastyczność. Właśnie dzięki tym dwóm parametrom bez przekraczania dopuszczalnych prędkości zyskuje się czas na trasie.

Pędzi, ale pali

Do codziennej jazdy jest wprawdzie tryb Green, ale nawet on przewyższa swoim potencjałem to co wielu modelach jest nazywane trybem sport. Każde dotknięcie pedału gazu kopie w plecy, a wskaźnik chwilowego zużycia paliwa oscyluje w przedziale 14-30 l/100 km. Teoretycznie zasięg na pełnym zbiorniku to ok. 400 km. Ale jak ktoś ma ciężką nogę, to bez tankowania nie dojedzie nawet z Krakowa do Warszawy. Nam w redakcyjnych testach udało się zejść do poziomu ok. 9l/100 km. Podawane przez producenta 7l/100 km można włożyć między bajki, bo jeździliśmy naprawdę łagodnie i bardzo często obwodnicami.

Wymierający gatunek

Patrząc na to co dzieje się ze współczesną motoryzacją, można się tylko cieszyć, że takie auta jak Mini JCW są jeszcze produkowane. Nie każdego stać na mocnego elektryka a wszechobecna moda na 3-cylindrowe Eko-potworki odbiera radość z jazdy. Mini JCW jest nowoczesnym samochodem skonstruowanym według starej szkoły, więc już na starcie uznajemy go za gatunek chroniony i nie zamierzamy doszukiwać się w nim wad, tylko skupiamy się na pozytywach.

Tekst i zdjęcia: Jacek Ambrozik

MINI Hatch 3dr John Cooper Works (cena podstawowa brutto z VAT) 135 200 zł

Wyposażenie opcjonalne: 62 920 zł

Cena ostateczna opisywanego egzemplarza: 198 120 zł

Dane techniczne

Pojemność skokowa: 1998 cm3

Moc:  231 KM/5200-6200 obr./min

Moment obrotowy: 320 Nm w zakresie 1250-4800 obr./min

Prędkość maksymalna: 246 km/h

0-100 km/h: 6,1 s

Cykl mieszany 7,1 l/100km

Emisja CO2 161 g/km

 

 

 

 

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy