Mercedes C 220d kombi. Skromna myszka

Tego nigdy nie powinno się robić. Niestety, my nie mieliśmy wyjścia, ponieważ tak ułożył się harmonogram przyjazdów i odjazdów udostępnianych nam do recenzowania samochodów. Po perłowym mercedesie CLS 400d, zachwycającym liniami nadwozia w stylu coupe, wysmakowanymi detalami wnętrza, parametrami silnika i osiągami, miejsce na redakcyjnym parkingu zajął szary mercedes klasy C 220d kombi. Odleciał piękny łabędź, przytruchtała skromna myszka. Ech... Ale zaraz, zaraz... Czy naprawdę są powody do narzekania?

Chcieliśmy zacząć od zachęcającego, atrakcyjnego opisu stylistyki przekazanego nam na kilka dni pojazdu, ale po kilku próbach daliśmy za wygraną. Uznaliśmy, że należy sięgnąć do sprawdzonego źródła, czyli  twórczości autorów tekstów na firmowej stronie internetowej Mercedesa, prawdziwych mistrzów słowa.

Dowiedzieliśmy się, że C-klasa kombi "ma energię wypisaną na swoim obliczu", a jej "wyrazista stylistyka zawsze wprawiała obserwatorów w rozmarzenie". Z przodu należy zwrócić na "wspaniałe osiągnięcie: diamentową kratkę w chłodnicy", podczas gdy "jeden z najładniejszych tyłów emanuje teraz jeszcze ładniejszym wyglądem". Nie wiemy, czy patrząc na ten samochód oddaliśmy się marzeniom, nie mamy też pewności, czym konkretnie emanuje jego tył, ale, wyrzuciwszy na chwilę z pamięci "ce-el-esa", musimy przyznać, że C-klasa kombi obecnej generacji  nie prezentuje się bynajmniej źle. Może nie zwraca uwagi na ulicy, ale też nikt na widok tego pojazdu nie krzywi się z niesmakiem.

Reklama

Podobne uczucia wzbudza wnętrze auta. Pierwsze wrażenie jest trochę rozczarowujące, choćby ze względu na kokpit. Zamiast znanej z aktualnej klasy E i wspomnianego CLS-a efektownej, jednolitej tafli szkła, kryjącej dwa wyświetlacze, imponujące rozmiarami i jakością grafiki, mamy tu układ bardziej klasyczny. Z ekranem wystającym ponad deskę rozdzielczą oraz owszem, z również cyfrowym, lecz wizualnie skromniejszym zestawem podstawowych instrumentów. Można wybierać spośród trzech stylów jego wyglądu: normalny, sportowy lub progresywny, ale to raczej zabawka.

Fotele nie masują i trzeba przesuwać je ręcznie, nie było dozownika zapachów, informacji wyświetlanych na przedniej szybie, noktowizora i paru innych tego rodzaju ekstrasów. Jednak gdy bliżej przyjrzeliśmy się wnętrzu testowanego auta i przestudiowaliśmy listę jego wyposażenia, doszliśmy do wniosku, że niepotrzebnie się czepiamy.

Znaleźliśmy tu bowiem w zasadzie wszystko, czego mógłby oczekiwać współczesny użytkownik samochodu marki Premium. Elegancka, skórzana tapicerka, drewniane wstawki wykonane z czarnego jesionu, charakterystyczne wloty powietrza, pokrętła,  przyciski i gładziki, panoramiczny dach, sprawnie funkcjonująca, intuicyjna w obsłudze fabryczna nawigacja z wiarygodną, bieżącą informacją o utrudnieniach w ruchu, dostęp bezkluczykowy, wydajna klimatyzacja, zastęp asystentów bezpieczeństwa, wysokiej  klasy system audio itp. Do tego tak przydatne elementy, jak świetne, automatycznie funkcjonujące światła LED oraz ułatwiający manewry parkingowe system kamer z symulacją widoku otoczenia auta z góry.

Kabina jest przestronna. Nawet wysocy pasażerowie, podróżujący na drugim rzędzie siedzeń, nie będą narzekać na brak przestrzeni ponad głowami, co było mankamentem CLS-a. Za wręcz wzorową należy uznać funkcjonalność bagażnika. Duża pojemność, regularne kształty, łatwy dostęp, płaska powierzchnia po położeniu oparcia tylnej kanapy, elektrycznie obsługiwana klapa...

Testowanego mercedesa ożywiał dwulitrowy turbodiesel o mocy 194 KM. Taka liczba koni mechanicznych w dzisiejszych czasach nie imponuje, ale okazuje się absolutnie wystarczająca do napędzania pokaźnych bądź co bądź rozmiarów kombi. 7,4 sekundy od zera do setki, prędkość maksymalna 228 km/godz. Czy naprawdę potrzeba czegoś więcej? Wspomniany silnik pracuje z dużą kulturą i niewiele pali. Komputer pokładowy pokazał nam średnie zużycie oleju napędowego nieznacznie przekraczające 6 litrów na 100 km. Po przejechaniu 500 km wskaźnik poziomu paliwa w baku (66 l, większy od standardowego) nie dotarł jeszcze do połowy skali. Rewelacja!

Dobre wyciszenie kabiny, dziewięciostopniowa automatyczna skrzynia biegów (z manetkami przy kierownicy), napęd 4Matic, optymalnie zestrojone zawieszenie, zapewniają nie tylko komfort podróżowania i poczucie bezpieczeństwa, ale też potrafią dać sporo przyjemności z jazdy.

Ceny testowanego przez nas modelu Mercedesa zaczynają się od 174 200 zł. Użyczony nam egzemplarz kosztuje prawie 260 000 zł. To oczywiście dużo, ale biorąc pod uwagę, że mówimy o bardzo dobrze wyposażonym, dopracowanym, praktycznym kombi z gwiazdą w logo, "w dieslu" i "w automacie", z napędem na cztery koła, powyższą kwotę trzeba uznać za niewygórowaną.

CLS 400d? Oj tak, tak! Ale samochodem, na którą tamto cudo zostało podmienione, też absolutnie nie pogardzilibyśmy.    

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy