Mercedes-AMG GLE 53 Coupe - potrafi przyciągać spojrzenia

Kierowcy kupują SUVy z różnych powodów. Jedni dlatego, że czasem jeżdżą na działkę, do której prowadzi droga gruntowa o długości 200 m, inni dlatego, że raz do roku jeżdżą na narty. Części osób po prostu podobają się takie auta. I tylko niewielka grupa przyznaje się, że zwyczajnie pociąga ich wizja jazdy ostentacyjnym samochodem o gabarytach czołgu.

Jeśli należycie do tej ostatniej grupy, to Mercedes ma dla was idealną propozycję - model GLE w wersji Coupe. To druga generacja tego mastodonta na kołach i przyznać trzeba, że wygląda wyraźnie lepiej, od poprzednika, ale zachował przy tym swoją prezencję, która dosłownie przytłacza innych użytkowników dróg. Dobrze obrazują to jego koła - kiedy się im przyjrzycie, wyglądają oczywiście na duże, ale nie są ogromne, nie wyglądają na przesadzone. Znajdą się z pewnością tacy, którzy powiedzą, że chcieliby większe obręcze, aby lepiej uzupełnić muskularne kształty nadwozia.

Reklama

Rzecz tylko w tym, że testowany egzemplarz poruszał się na 22-calowych felgach! Obuto je w walce w rozmiarze 285/40 z przodu oraz 325/35 z tyłu. Dopiero uzbrojeni w tę wiedzę możemy zacząć pojmować, jak masywnym autem jest GLE Coupe.

Szczególnie w takiej wersji, w jakiej był testowany egzemplarz. Bardziej wyraziste zderzaki, dyfuzor, nakładki na progi, zmieniony grill oraz subtelny spojler na klapie bagażnika to oznaka, że mamy do czynienia z wersją przygotowaną przez speców z AMG. Jeśli lubicie zwracać na siebie uwagę na drodze, to polecamy dokładnie taką konfigurację, jaką widzicie na zdjęciach.

Szczególnie, że jak na model z Affalterbach przystało, GLE 53 nie przyciąga spojrzeń jedynie swoją prezencją. Cztery czarne końcówki wydechu z wytłoczonymi literami AMG, zapowiadają wyjątkowe wrażenia dźwiękowe, które ucieszą każdego fana motoryzacji (w przeciwieństwie do jego sąsiadów). Niemieccy spece jak zwykle nie zawodzą na tym polu i testowane auto potrafi donośnie warczeć podczas przyspieszania, głośno "kaszleć" przy zdjęciu nogi z gazu, a przy wprawnym operowaniu prawą stopą, usłyszycie nawet strzały z wydechu! Jest w tym coś niezwykłego, że podczas gdy inni producenci coraz bardziej wyciszają swoje modele, AMG znajduje sposoby na zachowanie wrażeń dźwiękowych, pomimo coraz bardziej restrykcyjnych norm spalania i hałasu.

Wrażenie jest tym większe, kiedy przypomnimy sobie, że oznaczenie 53 wskazuje, że pod maską tego wielkiego SUVa (2325 kg masy własnej!) pracuje jedynie 3-litrowy, rzędowy silnik. To może być zaskoczenie, ponieważ brzmi on o wiele lepiej od silników V8 konkurentów. Niech was też nie zwiedzie stosunkowo nieduża pojemność - ta doładowana jednostka generuje 435 KM oraz 520 Nm maksymalnego momentu obrotowego (w przedziale 1800-5800 obr./mi), więc auto w każdej chwili chce wyrywać się do przodu. Szczególnie, że silnik korzysta ze wspomagania zapewnianego przez układ miękkiej hybrydy. Oznacza on chwilowy zastrzyk dodatkowych 22 KM i aż 250 Nm. Jego głównym zadaniem jest jednak napędzanie elektrycznego kompresora, który całkowicie eliminuje zjawisko turbodziury.

Efektem jest błyskawiczna reakcja na gaz, przypominająca mocne, wolnossące jednostki. GLE 53 w trybach Sport i Sport+ robi się naprawdę agresywny i lepiej ostrzec pasażerów, jeśli zamierzamy pokazać im możliwości tego wielkiego SUVa od AMG. Jego przyspieszenie może nie powala w dzisiejszych czasach, ale donośny warkot silnika i skrzynia z "kopnięciami" zmieniająca biegi, sprawiają, że subiektywnie auto wydaje się szybsze, niż katalogowe 5,3 s potrzebne na sprint do 100 km/h.

Drobny niedosyt można poczuć jedynie przy wyższych prędkościach - charakter GLE 53 każe oczekiwać od niego przyspieszenia godnego odrzutowca, którego tutaj nie doświadczymy. Ale nie taka też jest rola tej wersji - ma zapewniać sportowe wrażenia, reakcję na gaz i dźwięk, ale nie napędzać w sposób, który potrafi przestraszyć nawet kierowcę. Do tego służą odmiany z podwójnie doładowanym V8 - 63 o mocy 571 KM oraz 63 S, generujący 612 KM.

Niedosytu nie pozostawia natomiast prowadzenie testowanego auta. W szybko pokonywanych zakrętach okazuje się ono zaskakująco zwarte (chociaż waży, przypominamy, 2325 kg!), a układ kierowniczy wykazuje się precyzją, której mogłoby pozazdrościć niejedno auto o sportowych aspiracjach. Takie zachowanie na drodze to zasługa nie tylko pneumatycznego zawieszenia, pozwalającego na obniżenie i utwardzenie samochodu, ale także elektrycznie rozpinanych stabilizatorów, które skutecznie niwelują wychyły na zakrętach.

Najmniej sportowych elementów znajdziemy we wnętrzu, które wygląda zasadniczo jak w każdym innym GLE, a także GLSie. Poza dobrze wyprofilowanymi fotelami ze srebrnymi emblematami AMG, znajdziemy tu sportową kierownicę, częściowo pokrytą mikrofibrą, na której umieszczono pokrętło do zmiany trybów jazdy oraz przełączniki pozwalające sterować podzespołami auta. Dostępny jest też sportowy widok wirtualnych zegarów z centralnie umieszczonym obrotomierzem i szeregiem wskaźników, pokazujących na przykład, ile wykorzystujemy w danym momencie mocy, albo jakie działają na auto przeciążenia.

Z kolei w systemie multimedialnym, poza kolejnymi "sportowymi" wskazaniami, znajdziemy aplikację AMG Track Pace, pozwalającą na robienie pomiarów przyspieszenia, przejazdu 1/4 mili, odległości hamowania, a także czasów okrążeń. Swoje wyniki można zapisywać, określając także, przy jakich warunkach pogodowych były one uzyskane. Wątpimy, żeby właściciel GLE 53 AMG skorzystał z tych funkcji więcej, niż raz, dwa razy i to tylko z ciekawości, ale doceniamy, że kupując model z Affalterbach, nawet jeśli to wielki i ciężki SUV, a do tego nie w najmocniejszej wersji, i tak dostajemy w nim "full pakiet AMG".

Ów pakiet nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z przestronnym, luksusowym i, wbrew pozorom, rodzinnym autem. Kiedy tak zwane "SUVy coupe" zaczęły zyskiwać na popularności, wiele osób krytykowało je, że poświęcają względy praktyczne dla nawiązującej do aut sportowych linii nadwozia. GLE pokazuje, że można połączyć te sprzeczności. Miejsca na tylnej kanapie jest całe mnóstwo - również nad głowami, a tunel środkowy poprowadzono dość nisko i nie przeszkadza on bardzo trzeciej osobie. Z kolei bagażnik oferuje aż 655 l przestrzeni, więc spakowanie się całą rodziną na wakacje nie będzie żadnym problemem.

Podczas codziennej jazdy GLE 53 AMG pozwala się zrelaksować, zapewniając komfort, ciszę, otoczenie wysokiej jakości materiałów oraz takie dodatki jak masaż z kilkoma programami, świetną obsługę głosową ("Hej, Mercedes") oraz nawigację z rozszerzoną rzeczywistością. Jedynie nieco zbyt twarde resorowanie na poprzecznych nierównościach oraz rasowy pomruk silnika w tle zdradzają, że nie kupiliśmy diesla, ani tym bardziej hybrydy.

Na koniec pozostaje kwestia ceny, a zarazem ciekawostka. Usportowiona odmiana 53 AMG to jednocześnie... bazowa benzynowa wersja silnikowa Mercedesa GLE coupe! Jej cenę ustaloną na 469 100 zł określimy jako... adekwatną do wielkości i możliwości tego auta. Drugą ciekawostką jest to, że zamiast mozolnie dobierać pojedyncze opcje, jak to w niemieckiej klasie premium, możemy po prostu zdecydować się na "wersję Ultimate". Jest to pakiet wyposażenia, wycenione na skromne 99 100 zł, w skład którego wchodzą na przykład 22-calowe felgi, sportowy układ wydechowy, wentylowane fotele z masażem, wyświetlacz head-up, dach panoramiczny, nawigacja z rozszerzoną rzeczywistością, zestaw systemów asystujących kierowcy i wiele innych dodatków.

Mercedes-AMG GLE 53 coupe to bardzo szybki, luksusowy, pakowny i przede wszystkim wyjątkowo ostentacyjny SUV. Nie każdego przekona taki pomysł na samochód, ale nie sposób odmówić mu niezwykłej prezencji. A także naprawdę sporej uniwersalności - wspominaliśmy, że pokrętło na kierownicy, stosowane wyłącznie w modelach AMG, obsługuje także offroadowe tryby jazdy? Tym autem naprawdę można teoretycznie wybrać się zarówno na tor, jak i na (lekkie) bezdroża. Na nas zrobił duże wrażenie, i wiemy, że nie jesteśmy w tym odosobnieni.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy