Harley-Davidson Night Rider Special - American Muscle

Emocje, „męski” wygląd, a do tego moc, szybkość i precyzja… oto Night Rod Special, najmniej „harlejowaty” przedstawiciel H-D. Wreszcie trafił w nasze ręce!

Jeśli na bieżąco śledzicie nasz serwis wiecie już, że nie jest to pierwszy Harley, jakiego testowałem. Ten miał być jednak inny niż wszystko, czego dotychczas doświadczyłem i miał odpowiadać moim preferencjom. Czy tak się stało - dowiecie się z tekstu.


Rzut oka na stylistykę

V-Rod, bo tak nazywa się rodzina, z której wywodzi się nasza testówka, został przedstawiony w 2001 roku. Samej prezentacji towarzyszyły głosy zwątpienia, jakie pojawiły się wśród miłośników Harley'a, bo oto producent zrywał z dotychczasową tradycją niskoobrotowych, chłodzonych powietrzem silników, przygotowując coś dla innej grupy odbiorców. Dla ludzi, którym w H-D brakowało przede wszystkim precyzji i osiągów, i którzy finalnie trafiali do konkurencji.

Reklama

Fakt, że V-Rod tak długo pozostaje w ofercie świadczy o trafnej decyzji Amerykanów. Od tego czasu zmodyfikowano silnik, odświeżano paletę kolorów i detale, ale koncepcyjnie motocykl ma już 15 lat. Mimo to ciężko stwierdzić, aby jego styl zdążył się opatrzyć i potrzeba pilnych zmian. Reakcje przechodniów bywały różne, ale przeważały kciuki w górę i słowa uznania.

Z daleka nasz matowy Special jest bardzo smukły i zwarty. Testówka nie bije po oczach chromem i wyraźnie odcina się od stereotypowego wyobrażenia Harley'a. Linie są mocno wyważone, choć i tak od razu widać, że mamy do czynienia z produktem z Milwuakee. Motocykl jest długi, jednak bardziej opływowy od innych produktów tego producenta, ma też dragsterowe proporcje z mocno wysuniętym widelcem przednim, kołami przednim i tylnym o różnych średnicach oraz niską i wygodną pozycją jeźdźca. Night Rod wygląda surowo i w mojej opinii - po prostu świetnie. System hamulcowy Brembo z dwiema tarczami z przodu i ABS oraz gumowy walec o szerokości 240 mm z tyłu nie znalazły się tu przez przypadek.

No to jazda!

Siadam w wygodnym, nisko umieszczonym siedzisku. Nogi wysunięte racjonalnie do przodu, łatwo o odpowiednią pozycję. Przede mną skromny zestaw podstawowych wskaźników oraz airbox w miejscu, gdzie normalnie szukalibyśmy zbiornika paliwa - bak umieszczono bowiem pod siedziskiem kierowcy.

Uwaga - silnik o pojemności 1250 ccm jest chłodzony płynem - aż do prezentacji V-Roda H-D kurczowo trzymał się wyłącznie idei chłodzenia powietrzem. Samą jednostkę dopracowywano z Porsche, czego efektami są maksymalne obroty na poziomie 9000 tys. oraz kompletny brak wibracji podczas pracy.

Producent z Zuffenhausen pomagał chyba też przy 5-stopniowej przekładni, ponieważ biegi wbija się naprawdę łatwo i gładko. Sprzęgło również pracuje tak dobrze, że aż jestem w szoku! Dłoń nie męczy się podczas jazdy po mieście. Do tego brzmienie z akcesoryjnymi tłumikami Vance & Hines jest takie, jak trzeba.

Moc 125 KM oraz 111 Nm maksymalnego momentu obrotowego powinny zadowolić zdecydowaną większość użytkowników. Według deklaracji producenta Night Rod na rozpędzenie się do 100 km/h potrzebuje tylko 3,5 s, a przejazd ćwierć mili  ma mu zająć 11,3 s. To już poziom 550-konnego Nissana GT-R! Tyle teorii. W praktyce ten H-D zgodnie z tradycją marki jest żwawy już od samego dołu, dość mocno wciskając ciało w siedzisko. Przy agresywnym ruchu rolgazem, motocykl zaliczy lekki uślizg tylnej opony, po czym energicznie wystrzeli do przodu. Ale przecież to wszystko zapewni nam też Fat Bob.

Najlepsze dzieje się dopiero wtedy, gdy rzeczony Fat Bob straci wigor - powyżej 5 000 obrotów. Przy akompaniamencie ryku łatwo się zapomnieć, a wtedy prędkościomierz dokręci do 160 km/h przy ponad 8 000 obr./min. Katalogowa prędkość maksymalna na poziomie 220 km/h jest jak najbardziej realna.

Co najlepsze, Night Rod potrafi też nieźle skręcać w długich winklach i naprawdę sprawnie hamować.

Poza tym nie podskakuje mocno na nierównościach ani nie jest gumowo niestabilny. Zawieszenie ustawiono w sam raz. Naprawdę jeździ się nim bardzo przyjemnie i nie męczy nawet w codziennej eksploatacji. Dzięki rozsądnej szerokości, łatwo poruszać się nim po mieście, chociaż planując manewry na ciasnych parkingach warto pamiętać o jego sporej długości i masie 300 kg.

Normalna jazda po mieście oznacza średnie zużycie paliwa na poziomie 8 litrów na 100 km. Oczywiście przy delikatnym traktowaniu zejdziemy nawet do 6,5 litrów, ale jeśli decydujesz się na nowy motocykl za prawie 80 tys. zł, spalanie jest sprawą drugorzędną.

Podsumowanie

Faktycznie Night Rod Special jest inny. Łączy w sobie klasyczną formę z nowoczesnością i dokładnością, o której kiedyś nie było mowy w produktach marki Harley-Davidson. Ma ramę zewnętrzną niczym w Ducati, niesamowity silnik, styl i naprawdę niezłe prowadzenie. Ma też kilka wad, jak np. długość 246 cm, przez co ciężko nim czasem manewrować. Cierpi też na kompletny brak schowków, więc portfel i dokumenty trzeba upychać po kieszeniach kurtki. Seryjne siedzisko pasażera jest malutkie i w połączeniu z siłą, z jaką startuje spod świateł, łatwo zgubić tzw. "plecak".

Czuć w nim jednak powiew świeżości i młodzieńczą energię, bez których H-D na pewno nie mógłby konkurować z Ducati Diavel czy nawet z V-Max'em ze stajni Yamahy.

Cena ok. 80 tys. zł za motocykl służący głównie do lansiarskich przejażdżek po mieście i okolicach odstraszy wszystkich małolatów oraz niestety sporą rzeszę fanów, ale warto pamiętać, że moje spostrzeżenia w większej lub mniejszej mierze będą aktualne w przypadku każdego V-Roda, Night Roda czy V-Roda Muscle we wszystkich rocznikach.

Wiktor Holak

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy