Reklama

Powiedzieć, że obecnie oferowany Ford Ranger jest bestsellerem, byłoby poważnym niedopowiedzeniem. Oczywiście pick-upy w Polsce (jak i ogólnie w Europie) nie są szczególnie rozchwytywane, ale Ranger odpowiada za niemal połowę sprzedaży aut z tego segmentu w naszym kraju (46 proc.)! Nic dziwnego, że Ford chciał zafundować mu godne pożegnanie.

Aby przekonać się co potrafią specjalne wersje Rangera, udaliśmy się na Węgry, a konkretnie na Hungaroring... Offroad Centre. Wiele osób o tym nie wie, ale słynny obiekt to nie tylko tor wyścigowy, ale także rozległe, zalesione tereny (30 ha), na których wyznaczono 20 km dróg (a właściwie szlaków)! Jest więc gdzie poszaleć.

Ford Ranger Stormtrak

Naszą przygodę ze specjalnymi wersjami Rangera rozpoczynamy od tej oznaczonej Stormtrak, której krwistoczerwony lakier urozmaicają czarne "wyścigowe" pasy oraz masa czarnych dodatków oraz czarne, 18-calowe alufelgi. We wnętrzu wita nas z kolei czarna skóra z czerwonymi przeszyciami, którą znajdziemy nawet na desce rozdzielczej. Ford określa tę wersję jako posiadającą "luksusowe akcenty", co mają podkreślać również takie elementy, jak elektrycznie sterowana roleta na pace.

Zza kierownicy odczucia są... typowe dla Rangera. Auto, mimo typowych dla osobówek dodatków, nie kryje swoich utylitarnych korzeni, choć pod względem komfortu i prowadzenia, jest naprawdę nieźle. Swoje trzy grosze dodaje także 2-litrowy, podwójnie doładowany diesel który nie kryje się ze swoim twardym dźwiękiem. Z kolei praca skrzyni automatycznej jest bardzo... zauważalna.

Z drugiej jednak strony, wspomniana jednostka ma 213 KM oraz 500 Nm, co pozwala na sprint do 100 km/h w równe 9 sekund, a w konsekwencji na całkiem żwawą jazdę. Skrzynia natomiast ma aż 10 biegów, co sugeruje nowoczesność konstrukcji, ale, jak wspomnieliśmy, jej praca nie jest idealna.

Stormtracka sprawdzaliśmy na torze offroadowym z serią prób, prezentujących możliwości dołączanego napędu na wszystkie koła, blokady tylnego dyferencjału (gdy jedno z kół zawisało w powietrzu, nie kręciło się bez celu) oraz reduktora i automatycznej kontroli zjazdu. Wrażenie robił tu nie tyle fakt, że Ranger Stormtrak pokonywał przeszkody, ale to że robił to z minimalną prędkością i bez najmniejszego "zająknięcia"

Ford Ranger MS-RT

20-calowe felgi OZ, karbonowe wykończenie grilla, zderzaka i obudowy lusterek, a także tabliczka znamionowa z numerem egzemplarza na progu. Zgadza się - patrzycie na Rangera MS-RT. Ta wersja powstała we współpracy z M-Sport, czyli firmą specjalizującej się w rajdach samochodowych. Patrząc jednak na rozmiar felg, raczej przychodzą nam na myśl zawody na równym asfalcie. Wyścigowy pick-up? Nie do końca - pod maską wspomniany już 213-konny diesel z tym samy układem przeniesienia napędu, co inne wersje. Niby samochód do lansu, ale nadal dzielny.

Pomysłem Forda na zaprezentowanie jego możliwości, były piaszczyste polne drogi, po których swobodnie mogliśmy jechać i 70 km/h, mimo że nie były idealnie równe. 20-calowe felgi nie dawały się szczególnie we znaki, bardziej ryzyko ich uszkodzenia. Nic więc dziwnego, że to raczej wersja "szosowa". Zła wiadomość jest taka, że nie trafi ona do Polski.

Ford Ranger Wolftrak

Jest już Ranger Wildtrak (topowa wersja wyposażenia), natomiast "Wilczyszlak" to odmiana stworzona do pracy w trudnych warunkach. To jakby pierwotne przeznaczenie pick-upa, prawda? Już na pierwszy rzut oka widać, że jest tu bardziej utylitarnie, co podkreślają czarne dodatki, mocowania na zabudowę paki oraz opony AT, w które obuto 17-calowe felgi. Pod maską oczywiście 2-litrowy diesel, ale w wersji o mocy 170 KM oraz skrzynia manualna (opcjonalnie 10-biegowy "automat").

Dla Rangera Wildtrack przygotowano prawdziwy szlak offroadowy. Prowadzący przez las ze stromymi podjazdami pełnymi dziur i nierówności, wystającymi korzeniami i ciasnymi wąwozami. Tu żarty się skończyły i potrzebne było faktyczne doświadczenie terenowe. Zbyt wolno zaatakujesz przeszkodę, auto nie wyjedzie. Zrobisz to zbyt szybko - uszkodzisz samochód. W takich warunkach doskonale było widać świetne możliwości Rangera, który bez wahania pokonywał kolejne przeszkody, ale tylko pod warunkiem, że kierowca wiedział, co robi. W przeciwieństwie do przejażdżki Stormtrakiem, w którym wszystko działo się "samo" na torze offroadowym, tutaj musieliśmy się trochę napracować. Lecz o ile większa była satysfakcja z pokonania tego szlaku.

Ford Ranger Raptor Special Edition

Raptor sam w sobie budzi sporo emocji i jest prawdziwie wyjątkowy. Czy potrzeba mu wersji jeszcze bardziej specjalnej? Szczerze mówiąc nie i Ford chyba jest podobnego zdania. Stworzył co prawda wyjątkową odmianę Raptora, ale Special Edition wyróżnia się tylko naklejonymi pasami, poszerzonymi nadkolami oraz nieco zmienionymi zderzakami. Czy to wada?

Ani trochę! Raptor już sam w sobie jest prawdziwym twardzielem, co podkreśla choćby jego wzmocniona rama, zwiększony o 150 mm rozstaw kół oraz większy o 51 mm prześwit. Jego możliwości testowaliśmy na torze godnym rajdów terenowych, a przedstawiciele Forda zachęcali wręcz do mocnego wciskania gazu na nierównościach, pokonywania łuków bokiem oraz korzystania z niewielkich hopek. Tym co najbardziej odwodzi od szybkiej jazdy w takich warunkach jest... wytrzymałość kierowcy i pasażerów. Auto naprawdę pozwala bawić się niczym na rajdzie terenowym (jeden z trybów jazdy ma nawet wymowną nazwę Baja). Jeśli nie macie doświadczenia w tej dyscyplinie, to prędzej wy będziecie mieli dość wstrząsów i uderzeń, niż Ranger Raptor skapituluje.

Ford Ranger - godne pożegnanie

Piąta generacja Rangera będzie miała swoją premierę 24 listopada, a na rynku pojawi się w przyszłym roku. Z pewnością warto poczekać i zobaczyć, co zaoferuje, ale obecna odsłona tego pick-upa, choć obecna na rynku od 10 lat, nadal nie ma się czego wstydzić. Natomiast "pożegnalne" wersje specjalne to bardzo ciekawe propozycje dla kogoś, kto potrzebuje tego typu samochodu, ale oprócz możliwości przewozowych oraz terenowych, chce aby miał w sobie coś wyjątkowego.

Michał Domański