Coyote Nav - najlepszy przyjaciel kierowcy?

Jak szybko, bezpiecznie i bez strachu o mandat dotrzeć do celu? Ten odwieczny problem kierowców starają się rozwiązać różne firmy, a jedną z ciekawszych propozycji jest ta, od firmy Coyote.

Kiedyś atlas Polski oraz CB radio były najlepszymi przyjaciółmi wybierającego się w dłuższą podróż kierowcy. Obecnie niemal każdy korzysta z nawigacji - fabrycznej, przyklejonej do szyby lub po prostu w formie aplikacji na smartfonie. Jeśli zaś chodzi o ostrzeganie przed utrudnieniami na drodze, fotoradarami i patrolami policji, coraz więcej osób wykorzystuje do tego aplikacje.

Coraz większą popularność, szczególnie na Zachodzie, ale pomału również w Polsce, zaczynają zdobywać urządzenia, które łączą w sobie wszystkie te funkcje - nawigacji, ale także informowania o korkach, wypadkach, remontach i o obecności policji. Jedno z nich niedawno trafiło do naszej redakcji - Coyote Nav.

Reklama

Urządzenie to jest najwyższym z dostępnych modeli, oferowanych przez firmę Coyote. Jako jedyne posiada funkcję nawigacji, więc jest oczywistym wyborem dla kierowcy, który oczekuje kompleksowych informacji na temat swojej trasy.

Pierwsze wrażenia po otworzeniu pudełka są jak najbardziej pozytywne - Coyote Nav wykonano z przyjemnego w dotyku tworzywa, które bardzo dobrze spasowano. 5-calowy ekran oraz cały przód pokryto wspólną szybką, co wygląda dość elegancko. Pewnym zaskoczeniem natomiast są rozmiary urządzenia - Coyote Nav ma nie tylko szerokie ramki po bokach, ale również całkiem sporą grubość. Nie jest na szczęście tak ciężki, jak sugerują to jego rozmiary (222 g).

W zestawie znajdziemy uchwyt z przyssawką do szyby, pokrytą lepką powierzchnią. Nie ma więc obawy, że urządzenie odpadnie w czasie jazdy, ale późniejsze odklejenie go wymaga sporej siły. Dla niektórych kierowców pewnym problemem może być fakt, że długość uchwytu jest właściwie zerowa, więc mamy mało możliwości odpowiedniego umiejscowienia urządzenia. Po przyklejeniu do szyby można jedynie zmienić kąt nachylenia, dzięki głowicy.

W pudełku znajdziemy również kabel USB, służący zarówno do podłączenia Coyote Nav do komputera, jak i ładowania go w aucie. Producent zadbał o odpowiednią przejściówkę z gniazdka 12V na USB.

Po uruchomieniu urządzenia, obsługujemy je jak zwykłą nawigację - wita nas widokiem mapy najbliższej okolicy, z którego możemy od razu przejść do wpisywania adresu punktu docelowego. Pochwały należą się za płynność i łatwość obsługi - w przeciwieństwie do większości akcesoryjnych nawigacji, Coyote Nav działa jak dobrej klasy smartfon. Zarówno pod względem choćby przeliczania trasy, jak i responsywności ekranu dotykowego.

Największą różnicą, w stosunku do zwykłej nawigacji, jest oczywiście funkcja ostrzegania kierowcy o zagrożeniach na drodze. Na bieżąco otrzymujemy informacje o natężeniu ruchu przed nami, utrudnieniach na drodze (np. remont) obowiązującym ograniczeniu prędkości, fotoradarach, kontrolach prędkości i o nieoznakowanym patrolu.

Informacje na temat tego, czy nieopodal "miśki nie suszą", otrzymujemy na podstawie zgłoszeń innych użytkowników. Rodzi to oczywisty problem i wątpliwość - faktycznie nie ma patrolu policji, czy może nikt go jeszcze nie zgłosił? Coyote Nav częściowo rozwiązuje ten problem, ostrzegając również o miejscach, gdzie często można spotkać policję. Możemy także sprawdzić ilu skautów (innych kierowców z włączonym Coyotem) jest aktualnie na drodze, co pomaga oszacować wiarygodność informacji.

Bardzo spodobało nam się ostrzeganie o fotoradarach - poza pojedynczym powiadomieniem, urządzenie motywuje nas do zmniejszenia prędkości... ciągłym szczekaniem. Najwyraźniej ukryto w nim przyjaznego kojota, który, widząc, że jedziemy za szybko (zestawienie prędkości dopuszczalnej i aktualnej cały czas jest wyświetlane na ekranie w bardzo czytelny sposób), upomina nas, abyśmy nie łamali przepisów. Skuteczne i sympatyczne rozwiązanie.

Ogólnie Coyote Nav zrobiło na nas bardzo dobre wrażenie. Jego największym problemem jest jednak cena - 998,90 zł to bardzo dużo, nawet jak na tak dobrą nawigację. Co więcej, to nie koniec kosztów - korzystanie z Coyote wymaga bowiem... wykupienia subskrybcji. Do wyboru mamy 39,90 zł miesięcznie lub 499 zł na cały rok. W obu przypadkach otrzymujemy 2 miesiące gratis. Skąd tak wysokie ceny? Zawierają się w tym opłaty za aktualizację map 23 europejskich krajów oraz koszt transmisji danych, również w roamingu (Coyote Nav ma wbudowany modem 3G).

Czy warto więc kupić Coyote? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Wykonanie samego urządzenia i szybkość jego działania oceniamy bardzo wysoko, podobnie jak funkcję nawigacji. Ostrzeganie o kontrolach prędkości pozostawia niestety nieco do życzenia, ale to wynika z faktu, że skuteczność tej funkcji zależy od ilości innych kierowców, którzy również korzystają z Coyote i wysyłają ostrzeżenia. Urządzenie to nie jest niestety tak popularne, jak choćby Yanosik (który też przecież nie jest nieomylny).

Tak naprawdę, dla przeciętnego kierowcy, Coyote Nav to niezbyt opłacalny wydatek z racji wysokiej ceny subskrybcji. To urządzenie przeznaczone dla osób dużo podróżujących, najlepiej poza granice Polski. Tam Coyote jest bezkonkurencyjny, ponieważ zachowuje pełną swoją funkcjonalność i nie generując przy tym dodatkowych kosztów.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy