Reklama

Zwróciliście uwagę, że w oznaczeniu BMW iX brakuje cyfry? Tradycyjnej dla marki, która wyznaczyłaby miejsce modelu w gamie. Jest to celowy zabieg, który ma podkreślić, że nie jest to po prostu kolejny SUV w ofercie, tyle tylko że na prąd, ale samochód będący "technologicznym flagowcem". Autem prezentującym, co BMW ma obecnie najlepszego do zaoferowania i obiecującym, że wkrótce korzystać będą z jego rozwiązań inne modele.

Jadąc BMW iX xDrive50 z pewnością nie zginiecie w tłumie

Na temat stylistyki iX można dyskutować długo, dlatego... my nie będziemy. Faktem jest, że mierząc ponad 495 cm długości samochód jest raczej trudny do przeoczenia, ale do tego dochodzą także ogromne nerki. Zaślepione, ponieważ elektrykowi nie są potrzebne. Kontrastują z nimi wąskie światła zarówno z przodu, jak i z tyłu, które nie przypominają wcześniejszych modeli marki. Ale przecież ma być to zupełnie nowa generacja BMW.

Widać to również wewnątrz, gdzie deska rozdzielcza to właściwie pusta powierzchnia, do której przytwierdzono na wysięgnikach wielki, zakrzywiony panel z dwoma ekranami - wskaźników (12,3 cala) oraz multimediów (14,9 cala). Niewątpliwym plusem jest pozostawienie centralnego pokrętła z przyciskami funkcyjnymi, a minusem zrezygnowanie z fizycznego panelu klimatyzacji. Jak wyjaśnili nam przedstawiciele BMW podczas premierowej konferencji, mniej przełączników oznacza łatwiejszą obsługę. Nie do końca byśmy się z tym zgodzili, ale faktem jest, że te ekrany i sposób obsługi wchodzą już do kolejnych modeli marki.

Tym, co jeszcze zwróciło naszą uwagę we wnętrzu BMW iX jest, nie bójmy się tego słowa, przepych. To w dużej mierze zasługa wystroju wnętrza Suite Castanea (a więc kasztanowego), w którym wszechobecna jest naturalna skóra garbowana ekstraktem z liści oliwnych (16 800 zł). Uzupełnione ono zostało o wykończenie panelu iDrive porowatym drewnem (z umieszczonymi na nim dotykowymi polami), podczas gdy pokrętło, przełącznik kierunku jazdy oraz przełączniki do sterowania fotelami wykonano z kryształu (5600 zł). BMW iX dosłownie rozpieszcza podróżnych, także pod względem ilości miejsca.

BMW iX xDrive50 potrafi zaskoczyć osiągami

Jak również rozpieszcza pod względem komfortu za sprawą pneumatycznego zawieszenia. Ogólnie iX porusza się dość dostojnie i czujemy, że siedzimy w aucie naprawdę potężnym (waga na pusto to 2,6 t). Przyjemne uczucie, choć niektórzy kierowcy mogą czuć się tym trochę przytłoczeni.

Z pewnością nie pomoże im w oswojeniu się z autem fakt, że odmiana xDrive50 ma 523 KM oraz 765 Nm. Dwa mocarne silniki elektryczne niewiele robią sobie z rozmiarów i masy iX, katapultując je do 100 km/h w 4,6 s. Osiągi właściwie sportowe, a przecież takie miano należy dopiero do odmiany M60.

Dlatego też trzeba się mocno pilnować, ponieważ choć bawarski SUV napędza się błyskawicznie i bez wysiłku, to jednak później trzeba zahamować albo skręcić. Ze skręcaniem jest akurat naprawdę dobrze, szczególnie jak na tak duże i ciężkie auto, ale mówimy wszak o BMW. W ciasnych zakrętach (oraz na parkingach) nieoceniona bywa skrętna tylna oś, seryjna w testowanej wersji. Pomaga także ciężka bateria umieszczona w podłodze, która obniża środek ciężkości.

Sama bateria również robi wrażenie, ponieważ ma aż 111,5 kWh pojemności. Nic dziwnego, że producent szacuje zasięg na jednym ładowaniu nawet na 629 km. Nam po uzupełnieniu energii do pełna komputer pokładowy oszacował 500 km i okazało się to wartością jak najbardziej realną, chociaż nie sililiśmy się na ecodriving.

BMW iX xDrive50 to faktycznie model nowej generacji

Podsumowując więc, co takiego wyróżnia iX? Zupełnie nowa stylistyka oraz na nowo zaprojektowane wnętrze z kolejną generacją systemu obsługi oraz sześciokątną kierownicą (mimo wszystko wolimy okrągłą, ewentualnie spłaszczoną tylko u dołu). Nowa jest także generacja elektrycznego układu napędowego (piąta), w której silniki nie wykorzystują metali ziem rzadkich, a kobalt i lit pozyskiwane są w sposób "transparentny i zrównoważony".

Nie ma więc wątpliwości, że iX jest faktycznie kolejnym dużym krokiem naprzód dla BMW. Z perspektywy kierowcy zaś, otrzymuje on luksusowego, świetnie wykończonego SUVa o właściwie sportowych osiągach i z naprawdę dużym zasięgiem.

Zapłacimy za to oczywiście odpowiednio słono - odmiana xDrive50 kosztuje 505 tys. zł. Sporo, ale wcale niewiele więcej od porównywalnego X5 M50i, więc na wybór między odmianą elektryczną a z benzynowym V8 nie wpływają kwestie finansowe.

Michał Domański

***