BMW 440i – niemieckie coupe dla ludzi z fantazją

Porządnie, niemieckie coupe, wśród którego zalet raczej nie spodziewamy się znaleźć polotu i odrobiny szaleństwa. Testowany egzemplarz udowadnia jednak, że zupełnie niesłusznie.

Obecne na rynku od pięciu już lat BMW serii 4 nadal dobrze się prezentuje, ale mówiąc o nim, zwracalibyśmy raczej uwagę na jego stonowaną elegancję, a nie fantazyjny wygląd. Mamy jednak spore możliwości urozmaicenia go ciekawym kolorem nadwozia. Producent proponuje między innymi pomarańczowy, czerwony, trzy odcienie niebieskiego, albo pozwala zaproponować własny kolor, na przykład... zielony. Tak jak w przypadku testowanego egzemplarza, który prezentował się naprawdę ciekawie i przyciągał wiele spojrzeń na ulicy. Chcąc dodatkowo podrasować prezencję swojego BMW, warto dobrać jeszcze pakiet sportowy M oraz czarne alufelgi.

Reklama

Tak bardzo wodze fantazji nie zostały jednak popuszczone przy konfigurowaniu wnętrza "naszej" serii 4, ale chyba nie do końca przekonałaby nas zielona skóra, a czerwona czy jasnobrązowa niekoniecznie dobrze współgrałyby z nadwoziem. Wybór padł więc na białą tapicerkę, której świetną prezencję zakłócał jedynie fakt, że dość szybko się ona brudzi. Warto się na nią zdecydować, bo nadaje wnętrzu szlachetnego klimatu, ale koniecznie trzeba ją porządnie zabezpieczyć.

Pozostając jeszcze na chwilę przy kabinie serii 4, to nie sposób pominąć tego, że deska rozdzielcza została przeniesiona z serii 3, która debiutowała na rynku... w 2011 roku. Nie znaczy to jednak, że trąci już ona myszką. Sam projekt raczej się nie zestarzał, a dzięki zeszłorocznemu face liftingowi, możemy liczyć na nowoczesne multimedia (tak jak w nowych modelach BMW) oraz na opcjonalne wirtualne zegary (wyglądają świetnie i kosztują raptem 2000 zł, ale... wymagają zamówienia także nawigacji za 11 586 zł).

Wspomnieliśmy na początku, że testowana przez nas seria 4 to auto dla ludzi z fantazją i nie chodziło nam jedynie o niecodzienny lakier. Fantazję trzeba mieć również, aby zdecydować się na taki samochód w wersji 440i. Oznacza to bowiem, że pod maską pracuje, stosowany również w ekstremalnym M4, 3-litrowy, odładowany silnik, ale rozwijający "jedynie" 326 KM, które w całości trafia na tylne koła. To wystarczy, aby problemy z trakcją występowały nawet na suchym asfalcie! A ponieważ, kiedy testowaliśmy ten samochód, zima postanowiła o sobie przypomnieć, operować gazem musieliśmy z dużą dawką ostrożności. A przecież nie o to do końca chodzi w kupowaniu samochodu rozpędzającego się do 100 km/h w 5 s. Dlatego polecamy dopłatę do napędu xDrive - tylnopędna charakterystyka auta pozostaje, ale można znacznie bezpieczniej korzystać z mocy. No, chyba że ktoś ma fantazję...

... wtedy może poczuć się trochę jak za kierownicę "emki". "Adaptacyjne zawieszenie sportowe M" pozwala na naprawdę twarde ustawienie amortyzatorów, a "sportowy układ hamulcowy M" jest naprawdę wydajny. Zresztą już same nazwy tych dodatków mówią wiele. Sportowa może być także automatyczna skrzynia biegów (dopłata 1030 zł), która świetnie radzi sobie zarówno podczas spokojnej, jak i dynamicznej jazdy. Dopełnieniem przyjemności z szybkiego pokonywania zakrętów za kierownicą 440i (a ta jest naprawdę duża) jest przyjemny dźwięk rzędowej "szóstki", w którym da się wychwycić nuty znane z M4.

Ponieważ jednak jest to wersja "cywilna", po przełączeniu się w tryb Comfort samochód przeistacza się w komfortowe i relaksujące coupe. Takie, którym można spokojnie pełzać w korku, albo wybrać się w daleką podróż. Zachęca do tego także dość duży bagażnik (445 l), ale trzeba pamiętać, że ilość miejsca z tyłu (jak to w coupe) jest dość przeciętna.

BMW 440i Coupe to świetna propozycja dla osób szukających luksusowego coupe z pazurem, ale niekoniecznie usportowionego. To odróżnia go od konkurencji w postaci Audi S5 Coupe i Mercedesa-AMG C 43 Coupe, podobnie jak fakt, że w BMW napęd 4x4 nie jest obowiązkowy. Można mieć więc samochód nie narzucający się ze sportowymi akcentami, ale jednocześnie zapewniający świetne osiągi, które otrzymamy za zauważalnie mniejszą cenę, niż życzą sobie konkurenci. To nadal jednak kwota niemała - 262 600 zł, zanim jeszcze zaczniemy przeglądać listę dodatków. Jeśli jednak kogoś stać, to naprawdę warto.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama