Audi A1 Sportback 30 TFSI – stylowy mieszczuch w cenie rodzinnego SUVa

Druga generacja najmniejszego z modeli Audi ma naprawdę sporo niepodważalnych zalet. Dla wielu osób niestety będą one przyćmione jedną, poważną wadą.

Sukces takich samochodów jak Fiat 500 oraz Mini skłonił włodarzy Audi do stworzenia własnego, miejskiego modelu, który przyciągałby klientów skłonnych zapłacić dużo za niewielkie, za to wyróżniające się auto. W przypadku pierwszej generacji A1 największym jej wyróżnikiem były łuki dachu w kontrastującym, srebrnym kolorze (później mogły być też na przykład czarne).

W przypadku nowej generacji elementów "designerskich" jest znacznie więcej. Już bazowe A1 Sportback zwraca uwagę zderzakiem w którym obok dużego grilla umieszczono dwa sporych rozmiarów wloty powietrza. Nietrudno też zauważyć trzy szczeliny między maską, a grillem znajdziemy je również w R8 po modernizacji), które nawiązują do legendarnego modelu Quattro. Z kolei tylnym reflektorom nadano nietypowy, mocno kanciasty kształt.

Reklama

To oczywiście jedynie "baza" do szeroko pojętej personalizacji nowego A1 Sportback. Poza oryginalnymi barwami lakierów, możemy zamówić dach i lusterka w kontrastowym kolorze, pakiet "Czerń", a także zdecydować się na jeden z wielu ciekawych wzorów felg aluminiowych. Dostępne są też dwa pakiety stylistyczne - S line oraz Advanced.

Testowany przez nas egzemplarz natomiast skonfigurowano z premierowym pakietem Edition one, który łączył ze sobą wszystkie te elementy i bardzo zwracał uwagę, choćby samymi częściowo polerowanymi, brązowymi felgami w rozmiarze aż 18 cali. Do tego dochodzą jeszcze w pełni LEDowe reflektory z charakterystycznymi wzorami. Na ile atrakcyjnie wygląda całość każdy musi ocenić sam, ale niewątpliwie nowe A1 Sportback zwraca uwagę na ulicy.

Nietuzinkowo starano się także zaprojektować wnętrze - dalej jest typowo "niemieckie", ale duża ilość załamań oraz możliwość zamówienia kolorowych wstawek (między innymi żółtych oraz niebieskich), wyraźnie urozmaica deskę rozdzielczą. Wykonano ją oczywiście z wysokich jakości materiałów, ale bardziej wnikliwe oględziny kabiny przypominają, że mamy jednak do czynienia z autem klasy B i miękkich tworzyw nie ma tu aż tyle, ile moglibyśmy sobie życzyć w Audi. Co nie znaczy, że jest źle.

Wzorem większych modeli marki, A1 Sportback otrzymało duży ekran dotykowy, który nie tak dawno debiutował we flagowym A8. Największa różnica jest taka, że nie wyposażono go w haptyczną informację zwrotną. Nadal jednak mamy do czynienia ze sprzętem z najwyższej póki, podobnie jak w przypadku "wirtualnego kokpitu" (analogowe zegary w ogóle nie są dostępne). Co do ergonomii obsługi mamy tylko jedno zastrzeżenie - pokrętło do regulacji głośności umieszczone przed lewarkiem. To typowa jego lokalizacja dla Audi, ale logiczna w przypadku modeli, w których multimedia obsługiwaliśmy centralnie umieszczonym pokrętłem. W przypadku nowego A1 wygląda to tak, że wybieramy na przykład stację radiową na ekranie, a potem musimy sięgać w zupełnie inne miejsce, do tego za bardzo oddalone od kierowcy.

Zastrzeżeń nie mamy natomiast do ilości miejsca w kabinie. Auto mierzy nieco ponad 4 metry długości, więc nie można oczekiwać cudów, ale cztery osoby mające 180 cm wzrostu zmieszczą się tam bez większych problemów. Pasażerowie z tyłu nie będą mieli zbyt dużej swobody, ale nie będą dotykali ani podsufitki, ani parć przednich foteli, a ich stopy swobodnie zmieszczą się pod fotelami nawet przy ich najniższym ustawieniu. Całkiem spory jest też bagażnik oferujący 335 l.

Testowany przez nas egzemplarz wyglądał bardzo zadziornie, ale pod jego maską pracowała skromna jednostka 1.0 TFSI. Na szczęście w mocniejszej, 116-konnej wersji. Jednostka ta, szczególnie w połączeniu z 7-biegową przekładnią S tronic, jest w zupełności wystarczającym źródłem napędu w mieście i nie tylko. Według danych technicznych A1 Sportback 30 TFSI przyspiesza do 100 km/h w 9,4 s, ale subiektywnie można odnieść wrażenie, że dzieje się to jeszcze szybciej. Auto bardzo żwawo reaguje na ruchy prawej stopy, szczególnie w trybie jazdy Dynamic. Audi chciało chyba podkręcić doznania jazdy swoim modelem i wyposażyło go we wzmacniacz dźwięku silnika. Sprawia on, że twardy odgłos 3-cylindrowej jednostki staje się zauważalnie bardziej donośny i irytujący po krótkiej chwili. Nie polecamy.

Dynamiczny charakter A1 poczujemy również podczas pokonywania zakrętów - małe i zwarte autko posłusznie podąża za ruchami kierownicy. Nie są to może sportowe emocje, ale najmniejsze Audi prowadzi się bardzo przyjemnie. Tym większe zaskoczenie czeka nas po wjechaniu na zniszczony fragment drogi - twardawe zawieszenie i 18-calowe felgi z niskoprofilowymi oponami zwiastują raczej umiarkowany komfort. Okazuje się jednak, że A1 Sportback całkiem nieźle radzi sobie z nierównościami. Nie tyle izoluje podróżnych od nich, ale sprawia, że przejeżdżanie po nich nie jest nieprzyjemne.

Na początku tekstu wspomnieliśmy o poważnej wadzie nowego mieszczucha ze stajni Audi i jest to, jak łatwo się domyślić, cena. Najtańsze A1 Sportback z 95-konnym silnikiem kosztuje 87 300 zł, a testowana odmiana 30 TFSI S tronic 99 500 zł. Są to wartości porównywalne z pięciodrzwiowym Mini, więc trudno Niemcom zarzucać ceny oderwane od realiów rynkowych. Z drugiej jednak strony 180 tys. zł za testowany egzemplarz (ze 116-konnym, 3-cylindrowym silnikiem), to jednak trochę dużo...

Michał Domański


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama