Nysa nie lubi Clica?

Czy mały pojazd o nazwie Clic, który powstaje na terenie upadłej fabryki Nysa-Motor otrzyma szansę, by zrewolucjonizować polski rynek samochodowy? Na przeszkodzie do tego mogą stanąć Brytyjczycy. Dlaczego? Przeczytaj... 

Okazuje się bowiem, że na przeszkodzie małemu autu może stanąć brytyjskie przedsiębiorstwo C.A.R. International Ltd, którego właściciel Alan Waters złożył władzom Nysy propozycję wykupienia całej fabryki w zamian za zapewnienie 1000 miejsc pracy polskim robotnikom. Jeśli faktycznie dojdzie do transakcji może okazać się, że dla Clica i jego twórców zabraknie miejsca w nyskich zakładach.

Brytyjska firma zajmuje się produkcją terenowych pojazdów IBEX. O pierwszych sygnałach ich zainteresowania fabryką w Nysie pisaliśmy na stronach naszego serwisu jeszcze w marcu tego roku (czytaj TUTAJ). Wtedy jednak Alan Waters zainteresowany był jedynie częścią nyskich zakładów, co nie kolidowało z produkcją Clica. Teraz jednak Brytyjczycy chcą kupić cały teren fabryki i żadne inne rozwiązanie ich nie interesuje.

Reklama

Za pomysł stworzenia i produkcji Clica odpowiedzialna jest natomiast firma Clic Car Corporation, zarządzana przez Wacława Stevnerta. - Nie czujemy przychylności ze strony władz Nysy. Już po raz kolejny rodzi się pomysł, który jakby celowo kierowany jest przeciwko nam i naszej działalności - mówi Wacław Stevnert w rozmowie z INTERIA.PL.

- Władze miasta zostały skuszone obietnicą dużej zagranicznej inwestycji i 1000 miejsc pracy dla polskich robotników. Obawiam się jednak, że są to czyste mrzonki. Wystarczy przyjrzeć się co to za firma. W całym zeszłym roku wyprodukowali... osiem egzemplarzy aut. Czy to dobrze wróży ich działalności w Polsce? I jeszcze mówią, że chcą przejąć całość fabryki, bo inaczej się nie pomieszczą. Z ośmioma samochodami się nie zmieszczą? Przecież to śmieszne - ironizuje Stevnert.

Z nieoficjalnych informacji wynika również, że brytyjska firma nie ma własnych środków na wykupienie fabryki Nysa-Motor. W tym celu Waters chce pożyczyć pieniądze od polskich banków, które pozwolą na spłatę zadłużenia zakładów, a dodatkowy kredyt uruchomiłby produkcję samochodów terenowych w Polsce. Oferta brytyjskiej firmy nie wygląda zatem tak kolorowo, jak można by wnosić po entuzjastycznej reakcji polskich władz. Czynnikiem, który jednak mógł mieć tutaj duże znaczenie, jest fakt wciąż silnych powiązań "po koreańskich". Po bankructwie Daewoo wiele polskich firm, które współpracowały z Koreańczykami przy produkcji aut znalazło się w trudnej sytuacji finansowej. Teraz brytyjska firma obiecała, że polscy kooperanci zostaną wykorzystani przy produkcji aut IBEX. Jeśli tak stałoby się faktycznie to decyzja nyskich władz nie powinna dziwić. Pytanie tylko co stanie się z Clikiem?

- Na pewno nie zrezygnujemy. Prace nad przygotowaniem Clica do produkcji wciąż idą pełną parą i jeśli nie w Nysie to zakończymy je gdzie indziej. Ciekawych ofert mamy naprawdę wiele.

Aktualnie wciąż trwa proces homologacji naszego produktu. Sprawa jest bardzo skomplikowana, gdyż łączą się z tym ogromne wymagania, którym musimy sprostać. Zapewniam jednak, że wszystko, co poszło od nas do homologacji zostało zatwierdzone bez najmniejszych wątpliwości. Wiadomo, że cały ten proces musi jeszcze trochę potrwać, ale nie widzę przeszkód, żeby Clic miał w ogóle nie powstać. Powiem nawet, że jestem dziś większym optymistą niż kiedykolwiek wcześniej. Na świecie jest cała masa producentów, którzy wytwarzają pojedyncze modele aut zbliżonych konstrukcją do Clica i powodzi im się znakomicie. Skoro innym się udaje, to nam też się uda i nie przeszkodzą nam w tym ani zagraniczne obietnice palcem na wodzie pisane, ani polska nieprzychylność - powiedział w rozmowie z INTERIA.PL Wacław Stevnert.

TUTAJ nasz wcześniejszy materiał o Clicu z dnia 11 lipca tego roku.

A TUTAJ galeria kilku planowanych wersji Clica.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lubień | fabryka | rynek samochodowy | motor | NYSE | Brytyjczycy | Wielka Brytania | firma | Nysa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy