Maluch WRC

Uroczysko nieopodal Katowic. To tutaj amatorzy rajdowej jazdy konfrontują swoje umiejętności i sprzęt. Jednym z nich jest Rafał Chrzan, który od niedawna przyjeżdża na ten opuszczony plac fabryczny własnoręcznie przygotowanym maluchem.

Moc niemal 60 KM, tarczowe hamulce, poszerzone błotniki. To swoisty tygiel, do którego wrzucono elementy seryjnego Fiata 126p, Zastawy, Poloneza, a nawet radzieckiego UAZa.

Motor z Zastawy. Przygoda Rafała z tym niecodziennym maluchem zaczęła się pod koniec ubiegłego roku. Pierwszym krokiem jego budowy był zakup seryjnego auta, które wkrótce miało być poddane licznym modyfikacjom. - Chciałem udowodnić, że za niewielkie pieniądze można przygotować samochód, który będzie przypominał prawdziwy rajdowy bolid - tłumaczy właściciel. Dodaje, że od początku chciał połączyć w jedną całość elementy pochodzące z różnych samochodów. Dlatego wkrótce na złomowisku kupił zdezelowaną Zastawę. To z niej miało pochodzić serce przyszłej hybrydy, czyli silnik. Został on wymontowany wraz ze skrzynią biegów. Posunięcie było dokładnie przemyślane. Jednostka o pojemności 1116 ccm pozwalała bowiem Rafałowi startować w jego ulubionych "popularkach", w klasie do 1150 ccm. Mocny, choć nadal o stosunkowo niewielkiej pojemności silnik, w połączeniu z małą masą samochodu, dawałby handicap w konfrontacji z Fiatami Seicento Sporting. - Wraz z kolegą, z którym montowałem auto, nie byliśmy pewni, czy przeszczep silnika z Zastawy powiedzie się - wspomina Rafał. A jednak udało się. Po wycięciu sporego otworu w tylnej części samochodu, wspawano tam metalową ramę, na której miał się opierać niemal 60-konny motor. Gdy stelaż był gotowy, zamontowano zespół napędowy. - Z duszą na ramieniu przystąpiliśmy do pierwszych testów. O dziwo, wszystko działało bez zarzutu.

Hamulce z Poloneza. Wkrótce przyszedł czas na przygotowanie karoserii. Większy silnik wymagał wzmocnienia, oraz jednoczesnego odchudzenia nadwozia. Z samochodu usunięto więc tapicerkę, po czym wspawano klatkę bezpieczeństwa, bo od początku było wiadomo, że auto ma startować w zawodach. Równocześnie wszystkie łączenia blach wzmocniono dodatkowymi spawami. Oryginalne tylne nadkola poszerzono z każdej strony aż o 14 cm! dzięki czemu możliwy był montaż większych kół. Także i przód auta uległ poszerzeniu. Tu, oprócz wspawania dodatkowych blach w nadkola, konieczny był zakup dłuższego o 12 cm resoru.

Reklama

Po przygotowaniu karoserii, przyszedł czas na hamulce. Seryjne bębny przy dużo mocniejszym silniku byłyby zdecydowanie za słabe. Receptą okazało się zaadaptowanie hamulców tarczowych rodem z Poloneza Caro. Tarcze są na wszystkich czterech kołach. -Teraz samochód zatrzymuje się niemal w miejscu - chwali się właściciel.

A co z zawieszeniem?

Także i ono uległo modyfikacji. W tylnej części zamontowano kolumny McPherson pochodzące z Zastawy, zmniejszono skok amortyzatorów, a sprężyny wyjęte z Poloneza Trucka odpowiednio skrócono. Przedni zawias, to utwardzony resor oraz seryjne, ale co ciekawe, tylne amortyzatory z Fiata 126p. - Teraz samochód prowadzi się jak gokart - zapewnia Rafał Chrzan. I rzeczywiście, już po krótkiej przejażdżce widać, że auto świetnie wpisuje się w zakręty, i o dziwo, nie wykazuje charakterystycznej dla samochodów tylno-napędowych nadsterowności. Po wyjściu w uślizgu z łuku, bolid natychmiast powraca na oczekiwany tor jazdy. W panowaniu nad autem pomaga zmodyfikowana przekładnia kierownicza, z której usunięto kilka zębów. Maglownica pochodzi z Zastawy. - Krótszy skok kierownicy sprawia, że auto jest bardziej poręczne w prowadzeniu - wyjaśnia Rafał.

Bak z UAZa. Zmiana jednostki napędowej oraz zawieszenia wymusiła usunięcie seryjnego baku paliwa. Początkowo benzynę wlewano do plastikowej butelki, trzymanej podczas jazdy przez pasażera! Co oczywiste, na dłuższą metę nie dało się tak jeździć. Problem był w tym, że żaden seryjny bak nie pasował do nowopowstałej konstrukcji. W sukurs przyszedł stary, dobry UAZ, porzucony na placu tuż obok garażu, gdzie Rafał wraz z kolegą budowali rajdówkę. - Bak z UAZa obcięliśmy w połowie, wspawaliśmy dno i było po kłopocie - mówi. Dodaje, że jest zaskoczony relatywnie niskim zużyciem paliwa, które waha się w granicach 7 l/100km.

Co dalej? Rafał twierdzi, że do tej pory zainwestował w samochód 4500 zł. To niewiele, jak na osiągnięte efekty. Okazuje się jednak, że to nie koniec. Auto nadal będzie udoskonalane. Już niedługo nasz rozmówca zamierza zamontować mechaniczny wtrysk paliwa (elektroniczny jest zbyt drogi) oraz sportowy wałek rozrządu. - Docelowo auto ma mieć ok. 90 KM - deklaruje. Jednocześnie zapowiada, że gdy rajdówka będzie w pełni gotowa nie spocznie na laurach. Wspólnie z kolegą mają zamiar zbudować - motolotnię.Tekst i zdjęcia: Wojciech Garbarz (Materiał pochodzi z magazynu WRC).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: paliwa | silnik | hamulce | maluch | auto | wrc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy