Chińczycy sfinansują latające auto. Pomoże Volvo?

Co jakiś czas w umysłach wizjonerów powraca temat stworzenia "latającego samochodu". Próby zbudowania tego rodzaju pojazdu z różnym skutkiem trwają od lat pięćdziesiątych. Nigdy jednak, pomysłem na poważnie nie zajmowały się duże motoryzacyjne koncerny. Aż do teraz...

Kilka miesięcy temu Toyota poinformowała, że specjalny zespół konstruktorów - grupa o nazwie Cavitator w ramach "hobby" pracuje nad projektem Skydrive. Pojazd będący krzyżówką samochodu z dronem ma być manifestem technicznego zaawansowania Japończyków i posłużyć do zapalenia znicza olimpijskiego w czasie inauguracji igrzysk olimpijskich, jakie odbędą się w Tokio w 2020 roku.

Na pomysł posiadania w swojej ofercie latającego pojazdu wpadli też Chińczycy, a dokładniej - koncern Geely. Lokalny gigant, będący m.in. właścicielem Volvo, zainwestował właśnie w amerykańską firmę Terrafugia.

Reklama

Chociaż lokalne media przedstawiają ją w kategoriach "startupu", w rzeczywistości korzenie przedsiębiorstwa sięgają 2009 roku. Od tego czasu firmie udało się nie tylko zaprojektować, ale też zbudować dwa latające prototypy. Jednym z nich był - mierzący blisko 6 m - model Terrafugia Transition, który po serii testów, otrzymał amerykańską homologację drogową. Pojazd otrzymał też świadectwo dopuszczenia do lotów i zakwalifikowany został, jako "lekki statek powietrzny", co w USA wiąże się z uproszczonymi procedurami dotyczącymi uzyskania licencji pilota.

W ostatnim czasie Terrafugia skupiła się na opracowaniu kolejnej generacji - modelu TF-X - pionowzlotu, który w znacznym stopniu ma być pojazdem autonomicznym. Za napęd w locie odpowiadać mają dwa silniki elektryczne. Na drodze pojazd poruszać ma się dzięki silnikowi spalinowemu (ten ma również ładować akumulatory). Twórcy chcą wyposażyć model TF-X w spadochron awaryjny zintegrowany z systemem bezpieczeństwa, który automatycznie powiadomi władze, jeśli doszłoby do konieczności odpalenia spadochronu (i lądowania poza wyznaczonymi do tego obszarami). Terrafugia TF-X w locie rozwijać ma prędkość około 320 km/h (200 mph) i legitymować się maksymalnym zasięgiem około 800 km.

Zdaniem ekspertów z branży lotniczej dotychczasowe osiągnięcia marki sugerują, że - w najbliższych 10 latach - firma rzeczywiście wprowadzić może na rynek pierwszy autonomiczny, latający samochód. Zastrzyk chińskiej gotówki, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Volvo, powinien zaowocować znaczącym przyspieszeniem prac nad wersją produkcyjną.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy