Lexus NX drugiej generacji. Największe zmiany we wnętrzu

To bardzo ważna premiera dla Japończyków, ponieważ zaprezentowany w 2014 roku NX znalazł 170 tys. klientów w samej Europie, a większość tych osób zjawiła się w salonie Lexusa po raz pierwszy. Nic dziwnego, że władze marki wiążą duże nadzieje z jego następcą.

Nowy Lexus NX nie zaskakuje stylistyką, która podąża drogą wyznaczoną przez poprzednika. Chociaż nietrudno zauważyć, że przód auta jest wyraźnie inspirowany mniejszym modelem UX. Jednakże wyższe i masywniejsze nadwozie nie pozostawia wątpliwości, z którym autem mamy do czynienia. Z kolei tył nabrał zupełnie nowego charakteru, ponieważ styliści zdecydowali się połączyć charakterystyczne dla Lexusa kształty reflektorów, biegnącą przez całą szerokość listwą świetlną.

Jeśli chodzi o wymiary, to zmieniły się one tylko symbolicznie. Nowy NX jest o 20 mm dłuższy oraz szerszy, o 5 mm wyższy i ma większy o 30 mm rozstaw osi. Pomimo tych nieznacznych różnic, producent zapewnia, że na tylnej kanapie jest teraz odczuwalnie więcej miejsca. Nie znamy niestety pojemności bagażnika - producent wspomniał jedynie, że nie ulega ona zmianie, bez względu na zastosowany rodzaj napędu. Przyspieszono też działanie elektrycznie sterowanej klapy bagażnika - teraz cała operacja trwa 4 sekundy, a więc dwa razy szybciej.

Spore zmiany zaszły we wnętrzu. Przede wszystkim Lexus nareszcie przestał eksperymentować z niewygodnymi kontrolerami (ktoś jeszcze pamięta system wykorzystujący "grzybek" którym kontrolowaliśmy kursor na ekranie, niczym w komputerze?) i postawił jedynie na dotyk. Wyświetlacz standardowo ma on 9,8 cala, a w droższych wersjach aż 14 cali. Producent bardzo podkreśla wysoką jakość wyświetlanego obrazu oraz szybkość działania systemu. Pewną niewiadomą jest tylko wygląd samego menu - bez wątpienia jest to zupełnie nowe oprogramowanie, ale na udostępnionych zdjęciach widać tylko menu z Apple CarPlay.

Reklama

Japończycy postanowili co prawda podążyć za obecnymi trendami i pozbyli się fizycznego panelu klimatyzacji, ale jego przełączniki pojawiają się na dole ekranu, podobnie jak przyciski do ogrzewania i wentylacji foteli. Z kolei temperaturę regulujemy pokrętłami "wbitymi" w ekran, pośrodku których pojawia się wybrana temperatura. Eleganckie i nowoczesne zarazem rozwiązanie.

Całkiem nowocześnie prezentuje się także zestaw wskaźników. Lexus nie zdecydował się na duży, w pełni konfigurowalny ekran, jak wielu konkurentów, ale rozwinął od lat stosowaną koncepcję wskaźników skupionych wokół centralnego pierścienia. Z tą różnicą, że nie ma już fizycznego pierścienia, który się przesuwa. Kierowca może też korzystać z bardzo dużego wyświetlacza head-up. Producent nie zdradził jego rozmiarów, ale na oko wydaje się być taki sam jak we flagowym LS-ie, co oznacza przekątną 10 cali.

Pod maską nowego NX-a znajdziemy dobrze znany napęd hybrydowy, oparty na 4-cylindrowym silniku 2,5 l. Nosi on oznaczenie 350h, a więc nieco wyższe niż poprzednik (300 h), co sugeruje wyższą moc. I rzeczywiście do dyspozycji są teraz 242 KM, pozwalające na sprint do 100 km/h w 7,7 s. Pomimo wyższej mocy i lepszych osiągów, udało się jednak obniżyć spalanie (o 10 proc.). Zupełną nowością jest natomiast odmiana 450h+, czyli długo zapowiadana hybryda plug-in. To ten sam napęd, jaki znajdziemy od niedawna w Toyocie RAV4. Do dyspozycji mamy więc 306 KM, a sprint do 100 km/h trwa "nieco ponad sześć sekund". Bateria o pojemności 18,1 kWh pozwala na przejechanie do 63 km na samym prądzie, ą średnie spalanie wynosi 3 l/100 km.

Co do silników benzynowych, to Lexus przewidział dwa - 2,5 l 199 KM oraz doładowany 2,4 l o mocy 278 KM. Obie jednostki standardowo łączone są z ośmiobiegową skrzynią automatyczną i stałym napędem na cztery koła. Zła widomość jest taka, że kupimy je tylko za naszą wschodnią granicą, co jest zasługą unijnych norm emisji spalin.

Ceny nowego Lexusa NX poznamy w lipcu, a po raz pierwszy na żywo będzie można go zobaczyć w sierpniu, w ramach przedpremierowych pokazów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy