Koniec z fetyszem wielkości

- 2009 rok był dla całego przemysłu wyjątkowo bolesnym doświadczeniem.

Osiągnęliśmy dno. Zobaczyliśmy, jak to dno wygląda i pozostaje tylko pytanie, czy potrafimy się od niego odbić - wyznał dziennikarzom podczas North American International Auto Show w Detroit Sergio Marchionne, szef Chrysler Group LLC, a jednocześnie główny zarządzający Fiatem.

Jednocześnie zapewnił, że kierowana przez niego firma osiągnęła w ubiegłym roku wyniki finansowe, prognozowane na początku listopada. Będą one prawdopodobnie nawet odrobinę lepsze, niż przewidywano. Jeśli jednak ktoś oczekiwał radykalnej zmiany na lepsze, to znaczy, że ulegał złudzeniom. Oszukiwał sam siebie.

Sergio Marchionne powiedział, że menedżerom Chryslera nie pozostaje nic innego jak "spuścić głowy w pokorze i dalej wykonywać swoją robotę", by nie zawieść ludzi, którzy im zaufali. Niezbędna jest jednak zasadnicza zmiana spojrzenia na samochodowy biznes. Przede wszystkim należy zerwać z fetyszem wielkości sprzedaży. Równie ważne są bowiem cele finansowe.

- Mogę wystawić tablice z napisem "Sale", wprowadzić rabaty, sięgające kilku tysięcy dolarów i sprzedaż w ciągu trzech minut poszybuje do niebotycznego poziomu. Inna sprawa, czy na tym zarobimy. Jeżeli uznamy, że nie musimy zarabiać, to powiniśmy pakować manatki i wracać do domu, niezależnie od wzrostu sprzedaży. Nie chcę sprzedaży, która nie przynosi zysków.

Pytany o jakość chryslerów, Marchionne odrzekł, że nie będzie przekonywał, iż każdy samochód, wyprodukowany przez jego firmę, jest produktem doskonałym, bo i tak nikt mu nie uwierzy. Zapowiedział poprawę, ale na to potrzeba czasu. Jego zdaniem, bardzo ważne jest odnowienie bezpośrednich więzi z klientami, zerwanych w chwili, gdy producenci aut stali się sprzedawcami hurtowymi. Aby poprawiać jakość, trzeba rozumieć prawa i oczekiwania konsumenta.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama