Hyundai Equus po faceliftingu

Na południowokoreańskim rynku debiutuje zmodernizowana limuzyna Hyundaia.

Wraz z premierą drugiej generacji Equusa w 2009 roku, Hyundai rzucił rękawicę producentom limuzyn pokroju Mercedesa klasy S. Najwyraźniej Koreańczycy chcą podążać tym samym tropem, co niegdyś Lexus. Ten sam nienachalny design, bogate wyposażenie, wysoki standard obsługi oraz względnie atrakcyjna cena łączą się z wizerunkiem marki pracowicie walczącej o portfele klientów.

W przeciwieństwie do Toyoty, Hyundai nie zdecydował się na powołanie do życia osobnej marki i sieci dealerskiej. Wyliczono, że spowodowałoby to podwyższenie cenę każdego auta o 6 tys. dolarów. Na karoserii Equusa nie znajdziemy jednak śladów sugerujących związek z popularną firmą-matką, a żeby go kupić, nie trzeba przechadzać się pomiędzy Elantrami i Sonatami. Nie trzeba nawet wychodzić z domu. W USA na jazdę próbną, konfigurację samochodu czy jego odbiór w celu wykonania przeglądu można umówić się poza punktem sprzedaży.

Reklama

Nowa odsłona Equusa wygląda bardziej szlachetnie. Z zewnątrz uwagę zwraca więcej chromowanych ozdób, ażurowe obręcze i LED-owe tylne lampy, a w kabinie - dodatkowe drewniane okładziny, nowa kierownica i gałka zmiany biegów oraz odświeżone zegary. Lista wyposażenia została wzbogacona m.in. o system monitorowania martwego pola oraz wyświetlacz head-up, pokazujący informacje o prędkości i wskazówki nawigacyjne na przedniej szybie.

Equus dostępny jest z 3,8-litrową jednostką V6 o mocy 334 KM i maksymalnym momencie obrotowym 395 Nm lub 5-litrowym silnikiem V8 (odpowiednio: 416 KM i 510 Nm). Oba źródła napędu współpracują z 8-biegowymi automatami.

W najbliższych miesiącach zmodernizowany model trafi na rynek północnoamerykański. W Europie można go nabyć jedynie drogą prywatnego importu. 

Marcin Sobolewski

magazynauto.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy