Hybryda premium oczami kobiety. Jest się czego bać?

Stali czytelnicy naszego serwisu wiedzą doskonale, że czasami dzielimy się z wami ”naszymi” samochodami testowymi. Szczególnie zależy nam na opinii osób, do których – przynajmniej w opinii marketingowców – kierowany jest dany model. Nie inaczej było w przypadku goszczącego w naszej redakcji Lexusa UX 250h.

Crossover segmentu C nakreślony został biurze stylistycznym ED2 (European Design Development), którego siedziba mieści się na Lazurowym Wybrzeżu. Licząc na ciekawe spostrzeżenia postanowiliśmy więc udostępnić go pracowniczce międzynarodowej korporacji - Marcelinie. Wrażenia?

UX 250h powstał z myślą o takich właśnie osobach. Nasza bohaterka każdego dnia pokonuje samochodem około 50 km. Auto służy jej jako środek transportu na liczne spotkania, a - nierzadko - pełni też rolę "telefonicznej sali konferencyjnej".

Pierwsze wrażenie było całkiem pozytywne - wspomina Marcelina. "Samochód wygląda o niebo nowocześniej niż mój lewek (Peugeot - przyp. red.), świetne wrażenie zrobił na mnie dobór materiałów. Co tu dużo mówić - są rewelacyjne. Muszę jednak przyznać, że nigdy nie miałam żadnego auta marki premium i niektóre rozwiązania trochę mnie zdziwiły. W Lexusie, by ułatwić wysiadanie - po wyłączeniu silnika fotel cofa się maksymalnie do tyłu. W efekcie, chcąc zamontować fotelik dla dziecka, trzeba trochę kombinować lub... zapiąć go po prostu po stronie pasażera. Długo naszukałam się też dźwigni do regulacji położenia kierownicy, zanim zaintrygował mnie wreszcie mały joystick na jej obudowie...  Ot problemy pierwszego świata!" - kwituje.

Reklama

"Na plus muszę zaliczyć łatwość obsługi. Gdy usłyszałam, że to hybryda - jak to baba - zaczęłam się martwić. Nigdy wcześniej nie siedziałam nawet w takim aucie. Umiem oczywiście zmieniać biegi i nie muszę prosić męża, żeby zatankował mi samochód, ale ta cała nowoczesna technologia wywoływała u mnie pewien rodzaj lęku. Bałam się, że będę mieć problemu z obsługą. Na szczęście - chłopaki z Interii zrobili mi szkolenie, które zawarło się w dosłownie trzech zdaniach: "Tutaj wciskasz power i czekasz aż zaświeci się lampka ready. Dalej - jak w każdym automacie - wajcha na D. Resztę ogarniesz!".

"Fakt - to dziecinnie proste. Babeczki - więcej wiary w siebie! Dziwne jest tylko pierwsze wrażenie. Czekasz na dźwięk silnika, a zamiast tego - kompletna cisza! Przyznam też, że trochę się przestraszyłam, gdy silnik (spalinowy - przyp. red.) pierwszy raz uruchomił się w czasie jazdy. Nie zrozumcie mnie źle - jest cichy, ale jakoś tak się nie spodziewałam..."

Miałaś jeszcze jakieś nietypowe doświadczenia?

No tak. To przyspieszanie. Auto mocno wciska w fotel, a - nie ukrywam - bardzo to lubię. Trzeba się tylko przyzwyczaić do dźwięku tej skrzyni cośtamTe (CVT - przyp. red). Brzmi trochę jak suszarka do włosów albo... odkurzacz? Wrażenie jest irracjonalne - żadnych szarpnięć czy skoków, tylko modulowany dźwięk. Buczy nietypowo, ale naprawdę wciska w fotel. Z każdej krzyżówki odjeżdżałam jako pierwsza nawet gdy lekko muskałam gaz. Tak, pokazywaliście mi jakieś tryby sportowe, ale zupełnie nie widzę potrzeby ich używania. Nawet na autostradzie wyprzedzanie to pestka" - dodaje Marcelina. "Na koniach i tych waszych momentach się nie znam. Wiem tylko, że ma ich dużo (184 KM, 8,7 s do 100 km/h - przyp. red).

No dobrze. Ładny, z dobrymi materiałami i szybki. A jakieś wady? Kobiety przecież uwielbiają narzekać...

Jasne, że są. Upaćkałam wam paluchami ekran, bo nie chciał ze mną współpracować. Później przypomniałam sobie, że mówiliście o jakiejś gładzi (gładziku - przyp. red). Działa to trochę dziwnie, jak w moim starym laptopie. W korku nie mam problemu, ale już na trasie posługiwanie się tym kwadracikiem, zwłaszcza gdy chcemy zmienić cel w nawigacji, wymaga dużego wyczucia.

O jeżdżącym fotelu już mówiłam... Aaa. Bagażnik! No taki jakiś ciasny. Na weekend z mężem raczej się zapakujemy, ale z naszą małą... Teraz nie jest to już duży problem, bo nauczyła się chodzić i chce wszystko robić "siama". Ale jeszcze pół roku temu, gdy nie ruszaliśmy się z domu bez spacerówki, nie byłoby różowo. To chyba największy z minusów".

(W tym miejscu wypada nam przerwać. Przestrzeń bagażowa UX w wersji hybrydowej rzeczywiście nie jest imponująca. Nieco ponad 280 l pojemności to wartości, jakie śmiało porównać można z autami segmentu B. W tym przypadku winnych szukać trzeba w rodzaju napędu. Testowany egzemplarz to hybryda 4x4. Pod podłogą bagażnika znajdziemy więc elementy układu elektrycznego. Konstruktorzy musieli też upchnąć gdzieś tylny dyferencjał. Wypadkową jest właśnie skromna jak na tę klasę pojemność kufra, ale z napędem na przód jest niewiele lepiej - 320 l. Ale skoro już jesteśmy przy napędzie na obie osie...)

Próbowałaś może pojeździć trochę autem poza utwardzonymi drogami?

Tak. Wybraliśmy się z mężem i małą na weekendową wycieczkę za miasto. Na polnych drogach za kierownicą siedział mąż - bałam się, że coś urwę albo gdzieś utknę. Z perspektywy pasażera było zaskakująco wygodnie. Moja druga połówka to offroadowiec amator, więc doskonale wiem, jak "komfortowe" - haha - są prawdziwe terenówki. Tu nie odczułam żadnego wytrząsania, skoków i obijania się po kabinie. Było miękko i cicho, ale też nie było to żaden poważny teren. W skrócie - jako towarzysz weekendowych wycieczek Lexus sprawdził się świetnie. Myślę, że nie miałby też najmniejszych problemów ze śniegiem.

Ok. To teraz najważniejsze pytanie - kupiłabyś takie auto?

Hmmm? Jeszcze trzy lata temu, gdy byliśmy sami z mężem - pewnie tak. Wygląda ładnie, fajnie jeździ i - przynajmniej w mieście - naprawdę mało pali. Komputer ciągle pokazuje okolice 7 l - to mniej niż zużywa mój Peugeot z silnikiem 1,6 l. Dziś muszę jednak myśleć jak "matka Polka" i z tej perspektywy - zwłaszcza przez pryzmat bagażnika, Lexus wydaje mi się trochę za mały. Inna sprawa, że jeżdżąc prywatnie kombi, mogę nie być do końca obiektywna...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy