Dodge challenger

Czy producentom kończą się pomysły? A może "odgrzewane kotlety" to łatwy i prosty sposób na zarobienie pieniędzy?

Jakby nie było, producenci coraz częściej sięgają do korzeni, prezentując nowe generacje aut, które z rynku zniknęły kilkadziesiąt lat temu. Tak postąpił niedawno Fiat przy okazji nowej 500-tki, a wcześniej Dodge, który zaprezentował chargera.

Amerykanie postanowili "pociągnąć" temat i pokazali kolejne wcielenie legendarnego samochodu - tym razem challengera.

Ostatni challenger zjechał z taśm montażowych 34 lata temu. Teraz model ten, w nowym wydaniu, wraca do życia.

Dodge od razu zaprezentował challengera w najmocniejszej wersji SRT8. Samochód ten napędzany jest 6.1-litrowym silnikiem HEMI V8 o mocy 425 KM i momencie 570 Nm. To wystarcza, by ważący niemal 1900 kg samochód o długości przekraczającej 5 metrów przyspieszał do 100 km/h w niewiele ponad 5 sekund.

Reklama

Wrażenie robią również inne liczby. Np. sprint do 160 km/h i hamowanie do zera zajmują mniej niż 17 sekund, a przejechanie 1/4 mili ze startu zatrzymanego trwa 14 s. Za mocnym silnikiem musiały pójść wydajne hamulce (przednie tarcze mają 36 cm średnicy), które umożliwiają zatrzymanie ze 100 km/h na dystansie 30.5 m.

Challenger produkowany będzie w kanadyjskiej fabryce koncernu w Brampton (Ontario). W ciągu pierwszego roku powstanie 6400 samochodów, każdy z wyeksponowanym numerem seryjnym. Dopiero wtedy pojawią się słabsze wersje, z silnikami 5.7 V8 i V6.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dodge
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama