Afera "dieselszwindel"

UOKiK zajął się (po roku) Volkswagenem

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowanie przeciw koncernowi Volkswagen Group Polska w sprawie manipulowania wskaźnikami emisji spalin.

VW Polska grozi kara finansowa sięgająca 10 proc. jej obrotów. Według UOKiK koncern Volkswagen Group Polska stosował w samochodach VW, Audi, Seat i Skoda produkowanych po 2008 r oprogramowanie, które w warunkach testowych pozwalało zaniżać wartość emisji tlenków azotu.

"Sprawa dotknęła dużej liczby użytkowników samochodów - zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców w Polsce i w całej Unii Europejskiej. Działania koncernu mogą wiązać się m.in. z naruszeniem zbiorowych interesów konsumentów, przestrzeganiem norm środowiskowych oraz technicznych" - podkreślił Urząd.

Reklama

Dodano, że w trakcie postępowania wyjaśniającego przeanalizowano m.in. materiały reklamowe dotyczące pojazdów z systemem umożliwiającym manipulowanie emisją spalin, a także wyciągi ze świadectw homologacji. UOKiK sprawdził, czy zawierały one informacje dotyczące poziomu emisji tlenków azotu lub szczególnych właściwości w zakresie stopnia emisji spalin (np. deklaracje przyjazności dla środowiska). Jak ustalił Urząd, ich poziom w warunkach drogowych odbiegał od wartości przekazywanych konsumentom przez przedsiębiorcę. Mogli więc oni zostać wprowadzeni w błąd - zaznaczono w komunikacie.

UOKiK zakwestionował również działania VW Polska sposób rozpatrywania przez sprzedawców reklamacji z tytułu rękojmi lub niezgodności z umową. Urząd podał, że postępowanie w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów może zakończyć się wydaniem decyzji stwierdzającej naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Na przedsiębiorcę może zostać nałożona kara pieniężna do 10 proc. obrotu. Może ono także zakończyć się przyjęciem zobowiązania do podjęcia działań usuwających niekorzystne dla konsumentów skutki naruszenia.

Wszczęcie postępowania w Polsce zbiegło się w czasie z przełomowym orzeczeniem niemieckiego sądu w Hildesheim (Dolna Saksonia). Volkswagen Group zobowiązany został przez sędziów do odkupienia od klienta - objętej aferą "dieselgate" - Skody Yeti z wysokoprężnym silnikiem 2,0 l TDI. W myśl orzeczenia sądu importer czeskiej marki zapłacić ma oszukanemu nabywcy pełną wartość pojazdu w dniu zakupu - 26 500 euro. Sprawa z powództwa 68-letniego właściciela pojazdu dotyczyła Skody Yeti z 2013 roku. Mężczyzna zwracał m.in. uwagę na skokową utratę wartości auta związaną z faktem wyposażenia go w nielegalne oprogramowanie.

Orzeczenie sądu ma bardzo surowy wydźwięk. Sędziowie wprost mówili o "nielegalnej manipulacji" i "naruszeniu istotnych zasad". Oszustwo Volkswagena porównane zostało do głośnej sprawy z 2013 roku, gdy ujawniono, że sprzedawane w supermarketach mrożonki zawierały - zakazaną w Niemczech - koninę.

Wyrok może mieć dla Volkswagena dramatyczne konsekwencje. Otwiera bowiem klientom indywidualnym drogę do - skutecznego - dochodzenia swoich praw w sądach. Niewykluczone, że w konsekwencji koncern zmuszony zostanie do odkupienia od klientów (po cenach nowych pojazdów) setek tysięcy samochodów.

Przypomnijmy, że ponad rok temu, w grudniu 2015 roku koncern Volkswagen przedstawił Federalnemu Urzędowi ds. Ruchu Drogowego (KBA) konkretne działania jakie zamierza przeprowadzić. Plan ten został zaakceptowany, samochody podzielono na kilka grup. Akcja dotyczy ok. 140.000 samochodów w Polsce, naprawa trwa maksymalnie 45 minut.

Pod koniec stycznia minionego roku rozpoczęto realizację przewidzianych czynności w odniesieniu do silników o pojemności dwóch litrów, montowanych w Amaroku. W kolejnych miesiącach akcja została rozszerzona o następne modele. W sierpniu rozpoczęto wdrażanie akcji w samochodach z silnikami 1.2 TDI, a  od trzeciego kwartału tego roku także w pojazdach z silnikami o pojemności 1.6. Chodzi o starsze modele aut (silnik EA189), które nie są już oferowane w salonach sprzedaży.

Właściciele samochodów, których dotyczy sprawa, są informowani o akcji w dwóch etapach. Najpierw otrzymali pismo o treści uzgodnionej z Federalnym Urzędem ds. Ruchu Drogowego, w którym zostali poinformowani, że ich pojazd jest objęty akcją. W drugim piśmie są z kolei proszeni o uzgodnienie terminu wizyty w autoryzowanym serwisie, który sami wybiorą.

Federalny Urząd ds. Ruchu Drogowego potwierdził, w odniesieniu do wszystkich samochodów objętych akcją , że naprawa nie powoduje zmian zużycia paliwa, osiągów czy poziomu hałasu. Samochody, których dotyczy akcja, są technicznie sprawne i bezpieczne oraz bez ograniczeń mogą poruszać się po drogach, bez przeszkód mogą być także sprzedawane na rynku wtórnym.

Producent zapewnia również, że akcja nie wpłynęła negatywnie na wartości rezydualne samochodów.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy