Samochody elektryczne

Polska elektromobilność węglem pędzona

Do 2030 r. udział węgla kamiennego i brunatnego w polskim miksie energetycznym zmniejszy się z obecnych 80 proc. do 60 proc. Nie zmieni się jednak wolumen węgla kamiennego dla energetyki, zaś węgiel brunatny ma zapewnioną przyszłość najmniej do 2040 r. - podał wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.

Podczas środowej sesji Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach wiceszef resortu energii zapowiedział, że w najbliższym czasie rząd przyjmie program dla sektora węgla brunatnego; podobny strategiczny dokument dla węgla kamiennego został przyjęty na początku tego roku.

Tobiszowski przypomniał, że w ub. roku polskie kopalnie wydobyły ok. 65 mln ton węgla, z czego większość trafiła do krajowej energetyki. Jak prognozował prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (GIPH) Janusz Olszowski, roczne zapotrzebowanie krajowej energetyki będzie utrzymywać się na poziomie 56-57 mln ton rocznie.

Reklama

"To jest wyzwanie, któremu muszą sprostać menedżerowie Polskiej Grupy Górniczej, kopalni Bogdanka, Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz spółek Węglokoks Kraj i Tauron Wydobycie" - mówił Tobiszowski.

Obecnie z węgla kamiennego i brunatnego pochodzi ok. 80 proc. wytwarzanej w Polsce energii. Stopniowo rosnąć będzie udział innych źródeł, a spadać udział węgla. Wiceminister zapewnił jednak, że nie oznacza to spadku wolumenu produkcji węgla dla energetyki do 2030 r.

Tobiszowski chwalił decyzję o zaangażowaniu kapitałowym sektora energetycznego w górnictwie - spółki energetyczne są obecnie akcjonariuszami Polskiej Grupy Górniczej. Podkreślił, że to zaangażowanie ma charakter biznesowy, a polskie elektrownie kupują dziś od krajowych producentów węgiel taniej niż mogłyby to zrobić na zagranicznych rynkach. GIPH wyliczyła, że w skali polskiej energetyki różnica w cenach, a tym samym oszczędność dla elektrowni, sięga 1 mld zł.

"Patrząc na ceny węgla widać, że to jest (dla energetyki) czysty biznes (...) - wykładając setki milionów dyskontujemy w ciągu roku miliard (...). Polska energetyka zyskuje realne pieniądze dzięki temu, że kupuje tańszy krajowy węgiel; to po prostu nam się biznesowo opłaca" - zaznaczył wiceminister, oceniając, że właśnie dzięki polskiemu węglowi prąd w gniazdku może być tańszy, bo niższe są koszty ponoszone przez energetykę. Jak mówił, węgiel nie jest dziś powodem wzrostu cen energii.

Wiceminister zapewnił także o ważnej roli węgla brunatnego w obecnym i przyszłym miksie energetycznym. Zapowiedział, że projekt dotyczący odkrywki węgla brunatnego Złoczew może być uruchomiony jeszcze w grudniu tego roku, a najdalej w roku przyszłym.

"Realnie odkrywka Złoczew (...) wejdzie w życie może i na Barbórkę (4 grudnia -PAP) tego roku, jest na to duża szansa, a najpóźniej w przyszłym roku" - powiedział wiceminister, przypominając, że trwają też dyskusje o odkrywce Ościsłowo.

"Są dyskusje o Ościsłowie i tworzenie przez Ministerstwo środowiska bazy, gdzie mamy złoża węgla brunatnego. I to już następcy będą rozstrzygać w okresie 2026-30 i później, jaka będzie rola węgla brunatnego" - mówił Tobiszowski.

"My tę perspektywę gwarantujemy do 2040 roku, bowiem uruchamiając odkrywkę (Złoczew - PAP) w tym lub przyszłym roku, musimy zdążyć do 2030 r., aby Bełchatów i cały ten rejon mógł dalej funkcjonować i aby moce, które są potrzebne w polskim systemie, były zrealizowane. Dlatego ta odkrywka nam jest potrzebna, i dlatego przewidujemy ważną rolę sektora węgla brunatnego" - tłumaczył wiceszef resortu energii, oceniając, że obecny rząd "przywrócił węgiel brunatny do życia".

Tobiszowski ocenił, że w wyniku reform ostatnich dwóch lat, obecnie nikt nie stawia już pytań o to, czy potrzebny jest polski węgiel i polskie kopalnie, zaś akcent przesunięty został na to, jaka jest wizja działania sektora węglowego i perspektywy przed polskim węglem i górnictwem, aby było stabilne, sprawne, bezpieczne i efektywne.

"Polska potrzebuje dobrze zarządzanego sektora węgla kamiennego i brunatnego. Tę perspektywę dla węgla opieramy na miksie energetycznym, w którym węgiel nadal będzie pełnił ważną rolę" - podkreślił wiceminister, oceniając wielkość obecnych nakładów inwestycyjnych w spółkach węglowych jako "bezprecedensową".

Tobiszowski podkreślał rolę wdrażania innowacji w górnictwie oraz odpowiedniego zarządzania, dającego możliwość zabezpieczenia spółek węglowych także na wypadek przyszłej dekoniunktury - przykładem jest 1,5-miliardowy fundusz stabilizacyjny stworzony przez Jastrzębską Spółkę Węglową. Przywołał perspektywę zaangażowania polskich firm górniczych za granicą, m.in. w Indiach. "Zaczynamy transferować nasze kompetencje w tej branży" - mówił.

Wiceminister dziękował swoim współpracownikom z resortu energii, szefom i pracownikom spółek węglowych, komentatorom i ekspertom górniczym oraz dziennikarzom zajmującym się górnictwem, za wsparcie i rzetelne podejście do procesu restrukturyzacji branży. Przyznał, że górnictwo wsparła dobra koniunktura, ale ocenił, że "szczęściu trzeba pomóc", co polegało m.in. na znaczącej obniżce kosztów w sektorze węgla kamiennego.

Wystąpienie wiceministra na Europejskim Kongresie Gospodarczym poprzedziła minuta ciszy dla upamiętnienia pięciu górników z kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju, którzy zginęli w wyniku tragicznego tąpnięcia 5 maja. Prosto z kongresu Tobiszowski pojechał do kopalni Zofiówka, aby wziąć udział w podsumowaniu prowadzonej w ekstremalnych warunkach 11-dniowej akcji ratunkowej
Od redakcji:

Przypomnijmy, że jeśli zapowiedzi rządu się spełnią, to już w 2025 roku po polskich drogach będzie jeździć milion samochodów elektrycznych, które znacząco wpłyną na zapotrzebowanie na prąd. Do tego czasu nie ma szans na wybudowanie elektrowni atomowej. Jednak z wyliczeń ministra Tobiszowskiego wynika, że raczej nie wierzy on w ten scenariusz mówiący o milionie aut elektrycznych.

W sumie nasza redakcja też nie wierzy.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy