Samochody elektryczne

Nowe naklejki na samochody to czysta fikcja

Zielona nalepka dla pojazdów napędzanych wodorem, niebieska dla elektrycznych, czy fioletowa dla samochodów zasilanych LNG - takie oznaczenia na szybach będą miały pojazdy, które będą mogły m.in. wjeżdżać do stref czystego transportu.

Projekt rozporządzenia w tej sprawie przygotowany przez resort infrastruktury znajduje się obecnie w konsultacjach społecznych. Został on wydany w związku z ustawą o elektromobilności i paliwach alternatywnych, która wprowadziła specjalne oznakowanie dla pojazdów zasilanych paliwami alternatywnymi jak: wodór, energia elektryczna, sprężony gaz ziemny CNG, skroplony gaz ziemny LNG.

Będą to różnokolorowe nalepki, jakie użytkownicy będą umieszczać na przedniej szybie pojazdu. Będą one uprawniały do korzystania z przywilejów wynikających z tzw. ustawy o elektromobilności. Chodzi np. o możliwość wjazdu do stref czystego transportu, które mogą zostać utworzone w centrach miast przez samorządy.

Reklama

Rozporządzenie wprowadzi specjalne naklejki dla autobusów przystosowanych do zasilania gazem. Nalepka z napisem LPG oznaczać będzie autobus napędzany skroplonym gazem ropopochodnym; z napisem CNG - bus napędzany sprężonym gazem ziemnym; LNG - skroplonym gazem ziemnym.

Specjalne oznakowanie będą też miały samochody osobowe napędzane paliwami alternatywnymi.

Zgodnie z projektem rozporządzenia, zielona naklejka z literą "H" oznaczać będzie, że samochód napędzany jest wodorem; niebieska z dwoma literami "EE" - samochód elektryczny; brązowa z "CNG" - oznaczać będzie pojazd napędzany sprężonym gazem ziemnym; fioletowa z napisem "LNG" - pojazd na skroplony gaz ziemny.

Jak czytamy w projekcie, naklejki dla pojazdów napędzanych prądem i wodorem wydawane mają być od 1 lipca br. do 31 grudnia 2019 roku. Po tym czasie, takie samochody będą miały specjalne tablice rejestracyjne, których wzór zostanie określony w innym rozporządzeniu.

Od redakcji:

W praktyce wprowadzenie naklejek nie ma żadnego znaczenia. Samochody wodorowe na masowym rynku nie istnieją, w produkcji seryjnej znajduje się jedynie Toyota Mirai, która nie jest dostępna w normalnej sprzedaży dla klienta indywidualnego. Powód jest prosty - nie istnieją stacje tankowania wodoru.

Bez sensu jest rozróżnianie samochodów napędzanych gazem ziemnym ze względu na sposób jego przechowywania (sprężony czy skroplony). Samochodów osobowych na gaz ziemny właściwie nie ma, w ten sposób zasila się jedynie autobusy, w których jest miejsce na duże i ciężki zbiorniki, bez których zasięg na gazie ziemnym (ze względu na niską kaloryczność tego paliwa) jest bardzo ograniczony.

O samochodach elektrycznych powiedzieliśmy w naszym serwisie już właściwie wszystko. Wielu producentów ma lub właśnie wprowadza do swojej oferty takie auta, ale ich największych problemem pozostaje relatywnie niski zasięg (przeważnie ok. 200 km) oraz wysoka cena, zwykle o 100 tys. zł wyższa niż podobnego auta zasilanego benzyną czy ropą.

Z ustawy o elektromobilności wyłączono natomiast pojazdy, które naprawdę jeżdżą po drogach w większych ilościach, a przy tym są ekologiczne. Chodzi o klasyczne hybrydy (bez możliwości ładowania z gniazdka), które ustawa traktuje jak auta spalinowe. Oznacza to, że dla ich właścicieli nie przewidziano żadnych ulg. Z kolei hybrydy plug-in, mimo możliwości ładowania z gniazdka, nie będą uprawnione do darmowego korzystania z sieci stacji ładowania, co zarezerwowano dla samochodów elektrycznych. Ponadto ich zwolnienie z akcyzy ma być tylko czasowe - do 2020 roku.

Jak widać, dla hybryd plug-in nie przewidziano również żadnych naklejek, a więc mimo, że mogą jeździć na prądzie (zasięg zwykle wynosi około 50 km) to nie będą mogły wjeżdżać do stref ekologicznych.

W ten sposób powstałe prawo można nazwać czystą fikcją.


PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy