Samochody elektryczne

Koniec chaosu na ładowarkach aut elektrycznych? Przynajmniej w Niemczech

Niemcy postanowili się zmierzyć z jednym z (wielu) problemów, które, pomimo dynamicznego rozwoju elektromobilności, gnębią właścicieli elektryków. Szczególnie tych, którzy jeżdżą nimi nie tylko we własnej okolicy.

Jak wygląda rzeczywistość kierowcy auta spalinowego, który wybiera się w podróż? To proste - rusza, jedzie, jedzie, a jak zaczyna mu brakować paliwa (po przejechaniu powiedzmy 500 km, chyba że jedzie dieslem to po 700 km), rozgląda się za stacją paliw. Dowolną stacją. Tankuje, płaci, po kilku minutach jedzie dalej. A jak to wygląda, kiedy mamy auto elektryczne?

Zanim ruszymy i pojedziemy, trzeba zaplanować trasę. Sprawdzić, gdzie po drodze znajdują się ładowarki i oszacować, na które musimy zjechać, uwzględniając że akurat mogą być zajęte lub nieczynne, więc musimy mieć dość prądu, aby dotrzeć do kolejnej. Jeśli mamy auto z dużą baterią (ale niekoniecznie z mocnym silnikiem), możemy zakładać postój co 300 km, aby mieć w razie czego rezerwę. W Polsce mamy 1631 ładowarek (z czego tylko 510 jest szybkich), co dodatkowo nie ułatwia planowania trasy.

Reklama

Lepiej sprawy mają się w Niemczech, gdzie jest około 45 tys. ładowarek! Ale tam pojawia się z kolei problem (w Polsce też obecny, ale nie na taką skalę) wielu operatorów. Każdy wymaga posiadania wyrobionej wcześniej karty, albo posiadania odpowiedniej aplikacji w telefonie. Jeśli nie korzystaliśmy wcześniej z ładowarki danej firmy, możemy zwykle pobrać aplikację, zarejestrować się, podpiąć kartę płatniczą i rozpocząć ładowanie, ale ani nie jest to wygodne, ani zawsze takie proste, jak w teorii być powinno.

Dlatego Niemcy chcą aby od 2023 roku wszystkie stacje ładowania były wyposażone w czytniki kart płatniczych. Tak aby za prąd można było zapłacić równie łatwo jak za benzynę - bez kombinowania i rejestrowania się u różnych operatorów. Chciałoby się powiedzieć "wreszcie!".

Zła wiadomość jest taka, że wyposażanie już istniejących stacji w czytniki kart płatniczych nie będzie obowiązkowe. Trudno więc powiedzieć w ilu z 45 tys. przypadków operatorzy zdecydują się na taką modernizację. Pomysł kuszący, ponieważ mogą w ten sposób otworzyć się na nowych klientów, ale pytanie jaki oznaczałoby to koszt.

Nam pozostaje mieć natomiast nadzieję, że operatorzy obecni w Polsce dostrzegą dodatkowe możliwości, jakie daje opcja zapłaty za ładowanie zwykłą kartą. Chyba że oszacują, iż klienci nieprzywiązani do nich, tylko ładujący się na dowolnych stacjach, będą oznaczać straty.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy