Samochody elektryczne

Elektryczne auto z Białorusi już jeździ

Jednym ze sztandarowych pomysłów polskiego rządu dotyczących motoryzacji jest, ogłoszony w zeszłym roku, program "elektromobilności". Zakłada on, że do 2025 roku po polskich drogach jeździć ma milion samochodów elektrycznych...

Cel wydaje się mało realny, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że w zeszłym, rekordowym dla pojazdów elektrycznych, roku zarejestrowano w naszym kraju dokładnie 556 samochodów elektrycznych i hybryd typu plug-in. Chociaż tempo wzrostu tego sektora wyniosło rekordowe 65 proc., do zakładanego miliona brakuje, ujmijmy to tak, więcej niż sporo.

By zainteresować rodaków nowymi technologiami w październiku ubiegłego roku czterej najwięksi krajowi dostawcy prądu: Enea, Energa, PGE Polska Grupa Energetyczna oraz Tauron Polska Energia powołały do życia spółkę ElectroMobility Poland, której celem jest zaprojektowanie i wprowadzenie do produkcji "polskiego samochodu elektrycznego". Wkrótce potem ogłoszono konkurs na stworzenie projektu karoserii. 12 września ElectroMobility Poland opublikować ma pięć zwycięskich wizualizacji, w oparciu o które zbudowany zostanie jeżdżący prototyp.

Reklama

Okazuje się jednak, że nie tylko polskie władze mają ambitne, acz mało realne, plany stworzenia silnej, krajowej opozycji dla producentów samochodów. Na pomysł stworzenia narodowego samochodu elektrycznego wpadli również... Białorusini! Co więcej, sąsiedzi ze wschodu zostawili nas daleko w tyle, bowiem w niespełna rok udało im się stworzyć jeżdżący prototyp nowego pojazdu.

Idea opracowania tego typu samochodu zrodziła się w Narodowej Akademii Nauk Białorusi. Konstruktorom udało się zainteresować swoim pomysłem władze centralne. Za projekt odpowiadał Instytut Mechaniki.

Prototypowy samochód bazuje na produkowanym na Białorusi chińskim Geely SC7. Auto otrzymało jednak, zaprojektowany i zbudowany w całości na Białorusi, układ napędowy i nowe wnętrze.

"Białoruską Teslę", jak przedstawiają samochód lokalne media, zaprojektowano z myślą o eksploatacji w warunkach miejskich. Z opublikowanych danych wynika, że prototyp napędzany jest elektrycznym silnikiem o mocy 60 kW (80 KM) i osiąga prędkość 110 km/h. Nie są to może ekscytujące wartości, ale konstruktorzy zaznaczają, że mamy do czynienia z pierwszym autem testowym, które w znacznym stopniu odbiega od wersji produkcyjnej. Potwierdza to również dość przypadkowy projekt kabiny wykonany zdecydowanie gorzej, niż w oryginalnym SC7. We wnętrzu dostrzec można zbieraninę podzespołów z różnych pojazdów, jak np. zapożyczony z BMW lewarek wyboru trybu jazdy (skrzyni biegów).

Narodowa Akademia Nauk Białorusi nie chwali się danymi dotyczącymi baterii. Wiadomo jedynie, że pełne ładowanie z sieci prądem o napięciu 220V zajmować ma około 6 godzin. Białorusini pracują też nad projektem wysokonapięciowej ładowarki znacznie skracającej ten czas.

Projekt ma silne poparcie władz. W pierwszym pokazie prototypowego samochodu brał udział wicepremier Białorusi - Władymir Siemaszka, który osobiście przejechał się nowym autem. Podkreślił, że w wersji produkcyjnej wszystkie kluczowe elementy pojazdu powstawać mają na Białorusi. Wyjątkiem będą jedynie - importowane z Rosji - akumulatory firmy Ener Z, z którą podpisano już wstępne porozumienie w tej sprawie. Auto miałoby powstawać w fabryce BelGee (spółka joint-venture), w Mińsku, gdzie od 2013 roku powstają Geely SC7.

Chociaż białoruski samochód elektryczny wydaje się daleki od ideału, nie ulega wątpliwości, że jest on zdecydowanie bliższy produkcji seryjnej, niż projekty, które powstają obecnie w Polsce. Warto też dodać, że mamy do czynienia z pierwszą wersją rozwojową, która w najbliższych miesiącach zostanie najpewniej mocno udoskonalona. Przy okazji premiery białoruscy naukowcy zdradzili też, że udało im się opracować nowy materiał, który może zostać wykorzystany w budowie tzw. superkondensatorów, które - w przyszłości - mogłyby zastąpić ciężkie akumulatory trakcyjne.

Paweł Rygas

foty za belarus.by

http://www.belarus.by/en/press-center/news/first-belarusian-electric-car-unveiled_i_62619.html

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy